DC Odrodzenie. Batman #1: Jestem Gotham

Długa noc

Autor: Shadov

DC Odrodzenie. Batman #1: Jestem Gotham
Tom King i Scott Snyder w dorobku mają już niejeden tytuł komiksowy o przygodach Mrocznego Rycerza. Batman w ich scenariuszach zawsze jest postacią, która swoją tajemniczością, odosobnieniem i niewiarygodnym wręcz opanowaniem przyćmiewa wszystkich wokół, zarówno zwykłych ludzi, jak i członków Ligi Sprawiedliwości. I nie inaczej jest w albumie Batman #1: Jestem Gotham.

Spokojny wieczór Batmana przerywa nagła awaria samolotu pasażerskiego. Maszyna pozbawiona silników mknie na spotkanie nieświadomym mieszkańcom Gotham. I kiedy sytuacja wydaje się tragiczna i Bruce Wayne jest już pewny, że skutki dla niego będą opłakane... zdarza się, i to dosłownie, cud.

Jestem Gotham to album, który z jednej strony wprowadza w relację Batmana z nowym Robinem, a z drugiej dodaje Mrocznemu Rycerzowi dość potężnych sojuszników. Pierwsze rozdziały, kiedy Batman walczy z Calendar Manem, są dość spokojne i skupiają się głownie na Duke’u Thomasie. Nie ma tutaj poważniejszej walki ani zbyt wyszukanych wątków. Tom King jedynie nakreśla relację pomiędzy obrońcą miasta Gotham a Robinem. Nieco inaczej jest z pozostałą częścią albumu, bowiem dalej historia już do samego końca skupia się na konkretnych postaciach – Gotham i Gotham Girl, dwójce superbohaterów, którzy postanowili wspomóc Batmana w walce z przestępczością. Jednak wzajemne zaufanie będzie kosztowało obie strony nieco wyrzeczeń.

Sposób, w jaki Tom King (Noc Ludzi Potworów, Wojna Robinów) i Scott Snyder (Wieczny Batman #1-3, Amerykański wampir #7) prowadzą opowieść, pozwala poznać nam nie tylko stosunek Batman do nowych przybyszów, ale także wrażenia drugiej strony. Brnąc przez kolejne rozdziały śledzimy Gotham i Gotham Girl, poznając ich motywy i cele. Scenariusz jest wielowątkowy i ukazuje bohaterów zarówno z ciemnej strony, jak i tej dobrej, kiedy potrzeba pomocy wygrywa. Tom King niemal prześwietla młodych herosów od wczesnych lat młodości aż do teraźniejszości. Co więcej, w późniejszych rozdziałach możemy także liczyć na dość dużo akcji i solidnie nakreślonych walk, a zwłaszcza jednego/dwóch zwrotów akcji. Co będzie miłym równoważnikiem, dla początkowych wydarzeń, gdzie wkradła się nuta smutku i nostalgii.

Ważny jest tutaj także sposób, w jaki autor prezentuje Batmana. Na tle Gotham i Gotham Girl, którzy mają moce podobne Supermanowi, Mroczny Rycerz wypada wyjątkowo dobrze. Ukazany jest jak cień, duch, który jest nieuchwytny dla nowych herosów, pojawia się zawsze znikąd i odchodzi równie niezauważony. Nie posiadając nadludzkich mocy jest w stanie sprytem czy inteligencją zrównać się z kimś pokroju kryptonianina. I z tego też powodu album Jestem Gotham powinien przypaść do gustu wszystkim miłośnikom Gacka.

Rzuca się w oczy także dobra strona graficzna, zarówno rysunkowa, za którą odpowiada cały sztab ilustratorów (m.in. Mikel Janin, Matt Banning, Dany Miki), jak i kolorystyczna (Jordie Bellaire, June Chung, Marcelo Maiolo). Plansze są wyraziste, pełne detali, proporcjonalne i prezentują dobre ujęcia, największe wrażenie robią całostronicowe karty. Jestem Gotham to jeden z tych albumów, do których chce się wracać, aby podziwiać pracę wspomnianych artystów. Walki w ich wykonaniu oddają niezwykłą dynamikę sytuacji, którą dodatkowo potęguje perspektywa.

Jestem Gotham to jeden z pierwszych albumów otwierających przygody Batmana w DC Odrodzeniu, zaraz obok później wydanych All-Star Batman, Detective Comics czy Ligi Sprawiedliwości. Wszystkie przynoszą nowe przygody, zahaczając tak o starych łotrów, jak i nowych sojuszników, w tym kolejnego Robina. Miłośnicy Gacka spokojnie mogą sięgnąć po omawianą pozycję, bowiem na pewno nie zawiodą się scenariuszowo ani graficznie.