DC Black Label. Hellblazer: Wzlot i upadek

Wyluzowany Constantine

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

DC Black Label. Hellblazer: Wzlot i upadek
Widok mężczyzny kończącego upadek na iglicy kościoła bezsprzecznie należy do makabrycznych. Jednak to nie sam sposób śmierci szokuje Aishę Bukhari, lecz widok skrzydeł wystających z ciała ofiary.

Martwy mężczyzna ze skrzydłami, którego spotyka bohaterka, okazuje się nie być odosobnionym przypadkiem. W najbliższym czasie podobna śmierć spotyka wiele innych osób. Ofiary łączą tylko dwie kwestie – wszyscy za życia mogli się pochwalić pokaźną sumą pieniędzy na koncie i zarazem każdy z nich skończył ze skrzydłami w ciele. Detektyw Aisha Bukhari nawiązuje współpracę z przyjacielem z dzieciństwa, Johnem Constantinem, mającym niemałe pojęcie o nadnaturalnych sprawach. Owa wiedza będzie im zresztą niezbędna, bo intryga sięga najgorszych kręgów piekła.

Wzlot i upadek to zamknięta historia, w której autorzy serwują czytelnikom swego rodzaju prezentację postaci. Nie jest to wprawdzie żadna geneza maga z klasy robotniczej, ale komiks możliwy do przeczytania bez znajomości bohatera i pozwalający liznąć sedna opowiadanych o nim historii. Tom Taylor wielokrotnie zahacza o elementy ikoniczne w wizerunku Johna Constantine'a – niechęć do wyższych sfer, instrumentalne traktowanie przyjaciół, futbol, umiłowanie pubów i papierosów, cięty język i konszachty z demonami. Sęk w tym, że we Wzlocie i upadku nie wybrzmiewają z taką siłą, jak miało to miejsce w runach Gartha Ennisa, Jamesa Delano czy Warrena Ellisa. Nawet najtragiczniejszym wydarzeniom brakuje ładunku emocjonalnego, wszystko traktowane jest jako okazja do dowcipkowania lub zaprezentowania spokoju ducha protagonisty. Taylor pisze jeszcze bardziej wyluzowaną wersję Constantine'a, w końcu mowa o scenarzyście wyjątkowo dobrze radzącym sobie z wciągającym i dynamicznym opowiadaniem fabuł nieskomplikowanych – jak choćby proste, lecz także intensywne i przyjemne w odbiorze DC Eased – jakkolwiek jednak mając w pamięci wydania zbiorcze Hellblazera, trudno zachwycić się tą opowieścią. Autor nie poradził sobie z wykorzystaniem motywu demona w ciele chłopca i fabuła kuleje przez zupełnie nielogiczne postępowanie antagonisty, który w paru ważnych momentach po prostu usuwa się z drogi, aby Constantine i spółka na pewno zdążyli zebrać siły na walkę z nim. Nasuwa się wniosek, że scenarzysta bardziej chciał pobawić się niezwykle charakterną i charakterystyczną postacią maga z klasy robotniczej, doprowadzić do całkiem pokaźnej liczby dowcipnych scen i dialogów, a samą walkę o prym w piekle i konfrontację Johna z wydarzeniem z przeszłości potraktować jako elementy obowiązkowe. 

Od strony rysunkowej jest solidnie, aczkolwiek na tle innych tytułów wydanych w linii DC Black Label to właśnie Hellblazer wypada najsłabiej. Gruba kreska i nastawienie na fizjonomię postaci kontrastują z niejednokrotnie pustymi lub słabo zarysowanymi tłami. Format jedynie tę pustkę uwydatnia, podobnie jak często przesadzoną mimikę bohaterów.

Nowicjusze chcący przetestować Constantine'a znajdą we Wzlocie i upadku całkiem sporo cech opowieści rodem z opasłych wydań zbiorczych Hellblazera, dzięki czemu mogą w dość prosty sposób przekonać się na własnej skórze, czy wędrówki u boku nietuzinkowego maga są czymś dla nich. Dla miłośników postaci to jednak już co najwyżej ciekawostka, przy której można się kilkakrotnie uśmiechnąć, lecz na tle dzieł Ennisa, Delano i Ellisa historia zaserwowana przez Taylora wypada przeciętnie, głównie przez pozbawienie fabuły należytego ciężaru emocjonalnego.