Czterej Jeźdźcy Apokalipsy
Apokalipsa inspiruje artystów
Biblijną księgą proroczą inspirowali się wielcy artyści renesansu: Albrecht Dürer tworząc w latach 1497 - 1498 drzeworyt pt. Jeźdźcy Apokalipsy oraz Michelagelo Buonarroti pokrywając w latach 1534 - 1541 sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej swoimi freskami. Do Objawienia Jana nawiązywały liczne dzieła muzyczne: począwszy od ostatniej kompozycji Wolfganga Amadeusza Mozarta pt. Requiem Dies Irae, na utworze fińskiego zespołu - nomen omen - Apocalyptica pt. Harmageddon kończąc. Księga Objawienia miała wpływ na obrazy filmowe: Ingmar Bergman stworzył w 1957 roku film pt. Siódma pieczęć, a Jonas Åkerlund nakręcił w 2009 roku film pt. Horsemen – Jeźdźcy Apokalipsy. Do ostatniej części Nowego Testamentu odwoływali się również pisarze: Vicente Blasco Ibáñez w książce Czterech Jeźdźców Apokalipsy z 1916 roku oraz Billy Graham w książce pod tym samym tytułem z 1983 roku.
W 2012 roku do grona autorów inspirujących się Apokalipsą świętego Jana dołączyli Michael Mendheim i Simon Bisley – twórcy wydanego nakładem Heavy Metal komiksu pt. The Four Horsemen of Apocalypse. W czerwcu 2013 roku komiks Czterej Jeźdźcy Apokalipsy za sprawą wydawnictwa Mucha Comics trafił w ręce polskich czytelników.
Narkomanka, Wariat i Oszust ratują świat
Fabuła komiksu wymyślona przez Michaela Mendheima, któremu asystowali Sean Jaffe i Mike Kennedy, nie jest zbyt skomplikowana. Więcej: jest oparta na nadmiernie wykorzystywanych w teologicznych thrillerach schematach, a co za tym idzie przewidywalna od początku do końca. Według biblijnego proroctwa kiedy Siedem Pieczęci zostanie zniszczonych, bramy piekieł się otworzą, a na ziemię spadną odwieczni, niepowstrzymani i straszliwi Czterej Jeźdźcy. Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć rozpętają Armagedon. Nadejdzie koniec świata. Wojownik Zakonu Salomona musi ochraniać starożytne pieczęci przed ludźmi, którzy w nadejściu końca upatrują swoich indywidualnych korzyści. W ostateczności będzie musiał podjąć desperackie kroki. Stawką jest przecież ocalenie całej ludzkości.
Wybrańcem jest Adam Cahill: kochający mąż, opiekuńczy ojciec, wspaniały nauczyciel i bezwzględny wojownik. Jego głównym antagonistą jest demoniczny Beralios, fanatyk stojący na czele sekretnego bractwa Nikolaitów, którzy w przerwach między wspólnotowymi orgiami knują zainicjowanie końca świata. Gdy niemal wszystkie pieczęcie znajdą się w posiadaniu wroga, Adam uda się wprost w piekielne czeluści w poszukiwaniu potępionych dusz, które staną się jego sprzymierzeńcami w walce z Jeźdźcami Apokalipsy. W skład świty Cahilla wejdą: upadła wokalistka Jessica Grace, weteran wojenny Lucas Hand oraz skorumpowany polityk Jordan Osbourne. W sytuacjach, kiedy dobro mierzy się ze złem, zazwyczaj dobro zwycięża. A później wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Czy w tym przypadku mogło być inaczej?
Momentami twórcy silą się na górnolotne hasła o wartościach i możliwości odkupienia najgorszych nawet win, ale wywołuje to efekt raczej komiczny. Zdecydowanie bardziej przekonująco i wiarygodnie wypadają te fragmenty, w których autorzy skupiają się na opowiadaniu bez ogródek o brutalnym ćwiartowaniu ciał oponentów, praktykach seksualnych członków gnostyckich sekt i nieuchronnym zmierzaniu świata ku końcowi.
Bisley na równi pochyłej
Graficznie komiks również nie zachwyca. Nie da się ukryć, że rysunki Simona Bisleya, który w latach 90-tych ubiegłego stulecia wywoływał gromki aplauz całego niemal pokolenia czytelników komiksu, były aspektem pozwalającym spodziewać się albumu bardzo efektownego przynajmniej na płaszczyźnie plastycznej.
Trudno odmówić komiksowi ekspresji charakterystycznej dla tego twórcy. Równie trudno jednak nie odnieść wrażenia, że nie jest to już ten sam rysownik, którego kadry niegdyś podziwiać można było na planszach Ostatniego Czarniana, Sądu nad Gotham czy Rogatego Boga za pomysłowe rozwiązania graficzne, za obsesyjną wręcz dbałość o szczegóły, za odkrywczą skłonność do przesady, za rozpadające się wśród bryzgów krwi i wnętrzności ciała, za przesadnie umięśnionych facetów i za przesadnie ponętne kobiety, słowem: za heavy metal uderzający z każdej strony. Tutaj postaci często tracą proporcje, często brakuje im anatomii, często wyglądają inaczej na kolejnych kadrach. Mściciel Cahill jest ledwie miernym cieniem Sędziego Dredda, szaleniec Hand nie jest godnym następcą dla Lobo, prostytutka Grace pod żadnym względem nie dorównuje bohaterce komiksu Za garść posoki, a kłamca Osbourne stanowi obiekt drwin karła Ukko.
Dodatkowo odbiór albumu zaburzają komputerowo nałożone kolory, za które odpowiedzialny jest Chad Fidler. Efekciarska sztuczka osiągnięta minimalnym nakładem sił w programie graficznym, nijak się ma do dopieszczonych do maksimum plansz, które niegdyś były znakiem rozpoznawczym Bisleya. Elektroniczna postprodukcja komiksu, która zapewne w zamierzeniu miała dodać mu atrakcyjności, poskutkowała brakiem czytelności niektórych kadrów lub też całych całych plansz.
Pozytywne wrażenie wywołują streszczenia życiorysów bohaterów zamknięte w jednej planszy oraz chwilami epickie sceny walki, które zresztą zawsze były wielkim atutem Bisleya. Szczególną uwagę zwraca wizja piekła, bardzo odmienna od tej, którą brytyjski rysownik zaproponował w zbiorze ilustracji do Biblii, aczkolwiek równie zapierająca dech i zaskakująca. Całość ratują również same postaci Jeźdźców, których wizerunki dalekie są od powszechnych wyobrażeń utrwalonych w świadomości współczesnego człowieka, a które wydają się być bardzo aktualne w kontekście dzisiejszej rzeczywistości na świecie. Niezaprzeczalnie najlepszy moment tego albumu stanowią jednak dwie plansze, z których pierwsza jest bisleyowską parafrazą słynnego drzeworytu Albrechta Dürera zatytułowanego Jeźdźcy Apokalipsy, a następująca bezpośrednio po niej przedstawia panoramę Nowego Jorku stojącego w ogniu i zalewanego przez fale. Dużym plusem albumu jest również galeria fenomenalnych okładek stworzonych przez Ivana Khivrenko.
Drukarski kiks
Osobny akapit należy się polskiemu wydaniu albumu, które niestety również nie przynosi powodów do radości. Oto ponad dwieście stron oprawionych w twardą okładkę jest ze sobą zwyczajnie sklejonych. Lektura komiksu bez spowodowania większych uszkodzeń poszczególnych stron wymaga zegarmistrzowskiej precyzji i anielskiej cierpliwości. Wszystkie te wątpliwe atrakcje rozwijające sprawność manualną dostępne są w niebagatelnej cenie 99 złotych. Nietrudno się nieco rozczarować. A szkoda. Mogło być pięknie, bo oficyna Mucha Comics przyzwyczaiła już swoich odbiorców do wysokiej jakości edytorskiej wydawanych albumów.
Masakra, Kobiety i Piekło
Czterej Jeźdźcy Apokalipsy to komiks dedykowany w głównej mierze dla czytelników pisma Heavy Metal – nota bene wydany został z okazji 35. rocznicy jego powstania. Geneza pisma ma swoje korzenie w środowisku kontrkultury amerykańskiej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, a utwory publikowane na jego łamach to często teksty wypełnione wyrafinowaną przemocą, wyuzdaną erotyką i satanistyczną symboliką, co w pełni odpowiadało estetycznym wymaganiom potencjalnych odbiorców periodyku. I do takiego właśnie odbiorcy adresowany jest komiks Mendheima i Bisleya: czytelnika ukierunkowanego na szmirę ociekającą czerwoną posoką, tandetę w seksistowskiej otoczce i kicz spod znaku pentagramu, odwróconego krzyża i trzech szóstek. Czy znajdzie w Polsce swoich odbiorców? W to nawet nie śmiem powątpiewać…
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Scenariusz: Sean Jaffe, Mike Kennedy, Michael Mendheim
Rysunki: Simon Bisley
Kolory: Chad Fidler
Wydawca: Mucha Comics
Data wydania: 7 czerwca 2013
Liczba stron: 216
Format: 220x320 mm
Oprawa: twarda, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788361319368
Cena: 99 zł
Wydawca oryginału: Heavy Metal
Data wydania oryginału: 2012