Czarny Młot. Skulldigger i Kostek

Batman w Spiral City

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Czarny Młot. Skulldigger i Kostek
Czarny młot należy do jednej z najbardziej intrygujących serii o superbohaterach z jednej strony rozwijając swoje oryginalne uniwersum, z drugiej zaś regularnie sięgając do innych zasłużonych cykli. Najlepszym tego przykładem jest najnowsza opowieść: Skulldigger i Kostek.

W Spiral City szerzą się zbrodnie, korupcja i przemoc, na szczęście miasto nie pozostaje całkowicie bezbronne: czarne charaktery muszą się strzec niebezpiecznego mściciela – Skulldiggera. Kiedy mistrz zbrodni, Grimjim, ucieka z więzienia, nikt nie jest bezpieczny. Czy także tym razem Skulldigger i jego młody pomocnik uratują Spiral City? Może być trudno, gdyż wejdzie im w drogę pewna policjantka...

Fani Czarnego Młota, Abrahama Slama oraz całej widowiskowej ekipy muszą jednak uzbroić się w cierpliwość, bo Skulldigger i Kostek, zgodnie z informacją na okładce, jest opowieścią ze świata Czarnego Młota, klasycznym spin-offem, w którym pojawiają się zaledwie odwołania do cyklu głównego. W zamian scenarzysta, Jeff Lemire, zaserwował utwór będący hołdem dla wielce zasłużonego Batmana.

Lemire kreśli wizerunek quasi-Batmana – tutaj nazywanego Skulldiggerem – który normalnie nie mógłby się ukazać ze względu na przekreślenie szeregu fundamentalnych założeń towarzyszących Nietoperzowi od zarania dziejów. Zabawa konwencją obejmuje kwartet głównych bohaterów: Skulldiggera, jego pomocnicka Kostka, adwersarza Grimjima oraz detektyw Amandy Reyes, uzupełnianych przez kandydata na burmistrza Spiral City, Texa Reeda, i dotyczy przede wszystkim pochodzenia oraz relacji pomiędzy postaciami. Wszystko co przewija się przez karty komiksu jest jakby znajome czytelnikowi, ale jednocześnie przerobione na potrzeby historii napisanej przez Lemire’a.

Kluczowe pytanie jest oczywiste: czy pomysł kanadyjskiego scenarzysty zapewnia dobrą jakościowo rozrywkę? Co może wydać się zaskakujące – tak, i to na obu płaszczyznach: quasi batmanowej i oryginalnej, przy czym zabawa konwencją oferuje więcej wrażeń natury intelektualnej, perypetie Skulldiggera zaś gwarantują uczciwą dawkę piąchopiryny. Lemire wykazał się też wyczuciem, świetnie puentując opowieść, jednocześnie domykając ją na tyle, by odbiorca poczuł satysfakcję z lektury bardzo przyzwoitego one-shoota.

W percepcji pomaga kreska Tonci Zonjica, może nie jakaś wytrawna, ale jednak reprezentująca na tyle porządne wyrobnictwo, by skutecznie oddać emocje targające bohaterami. Z drugiej strony ledwie "poprawna" kreska nie odciąga uwagi odbiorcy od tego co najważniejsze, czyli treści. Ilustrator umiejętnie korzysta też z kolorów, niezmiernie ważnych dla zbudowania ciężkiego, miejscami nawet przytłaczającego klimatu, zwłaszcza że Skulldigger wykazuje się nocną aktywnością.

Ogólnie rzecz ujmując, Skulldigger i Kostek to całkiem udana propozycja rozrywkowa, w trakcie trzech kwadransów lektury oferująca więcej niż można by się spodziewać na pierwszy rzut oka. Co więcej, to całkiem atrakcyjny kąsek nie tylko dla miłośników uniwersum Czarnego Młota, ale dla wszystkich fanów Batmana, którzy w trakcie lektury mogą puścić wodze fantazji na rzecz rozważań "co by było gdyby…".