Conan Barbarzyńca: Życie i śmierć Conana. Księga druga

Droga do tronu

Autor: AdamWaskiewicz

Conan Barbarzyńca: Życie i śmierć Conana. Księga druga
Komiksowa ofensywa Conana z Cymerii, będąca skutkiem powrotu praw do wydawania obrazkowych historii o życiu króla Aquilonii do firmy Marvel, nie ustaje. Fani prozy Roberta E. Howarda i jego epigonów nie mogą narzekać na brak pozycji ze świata Ery Hyboryjskiej. Od pojedynczych epizodów, jak Kult Kogi Thuna, po rozbudowane sagi jak Narodziny legendy, od historii o samym Cymeryjczyku po spin-offy w rodzaju Bêlit – jest w czym wybierać.

Wśród albumów opublikowanych nakładem wydawnictwa Egmont znalazł się też Conan Barbarzyńca: Życie i śmierć Conana, który w ciekawy sposób, w formie krótkich epizodów spiętych fabularną klamrą, ukazuje drogę barbarzyńcy od awanturniczych początków do zwieńczenia kariery jako władca najwspanialszego królestwa Ery Hyboryjskiej.

Niedawno do sklepów zawitał drugi tom tej miniserii, w którym do zespołu Jasona Aarona (scenariusz) oraz Mahmuda Asrara i Gerardo Zaffino (rysunki) dołączył kolejny ilustrator, Garry Brown. Co ciekawe, mimo że zostaje on wymieniony na stronie tytułowej, to jego nazwisko nie pojawia się ani na okładce, ani wśród biogramów zamieszczonych na jej wewnętrznej stronie, choć na swoim koncie, oprócz Conana, ma on także między innymi prace nad seriami Infinity Wars, Iron Patriot czy Scream – niedopatrzenie zaskakujące i naprawdę trudno sensownie je wytłumaczyć.

Spod jego ręki wyszła jedna z nowelek zgromadzonych w zbiorze, Powrót do domu, w której Conan po latach przybywa na spowite śniegiem wzgórza Cymerii tylko po to, by przekonać się, że i tam sięgają macki wrogów żądnych jego krwi. To zdecydowanie moja ulubiona historia w albumie, choć części odbiorców może zapewne przeszkadzać jej autonomiczny charakter i brak powiązania z innymi epizodami, jednak mi nie zawadza to w najmniejszym stopniu. Równocześnie osoby, które wolą mocniejsze powiązanie ze sobą wspólnie publikowanych historii, w kadrach innych epizodów, jakie znajdziemy w drugim tomie Życia i śmierci Conana, bez trudu dostrzeżemy nawiązania i do klasycznych opowiadań Howarda, i do opowieści z pierwszego tomu, i do historii z innych albumów (jak Era Conana: Bêlit).

Podczas gdy w pierwszym tomie mogliśmy oglądać Conana jako nieopierzonego młokosa, w drugim dominują historie ukazujące późniejsze etapy jego kariery, w których jednak scenarzysta umiejętnie ukazuje rozwój postaci, jej dojrzewanie i nabywanie coraz większej odpowiedzialności. To chyba największy atut serii, choć trudno powiedzieć, by cymeryjski barbarzyńca był przesadnie skłonny do refleksji – wciąż pozostaje przede wszystkim tęgim rębajłą, a pod jego mieczem giną niezliczeni wrogowie, od zwierząt i ludzi, przez potworne monstra, na bogach kończąc. Może się to podobać, we mnie takie ukazanie bohatera budzi mocno mieszane uczucia, skutecznie burzy bowiem jakikolwiek dramatyzm: cokolwiek by się nie działo, wszelkie przeszkody stojące Conanowi na drodze okazują się tylko tymczasowe. Ludzie, bogowie, sama śmierć – wszyscy oni muszą ulec niezłomnej woli i brutalnej sile barbarzyńcy oraz ostrzu jego miecza.

Z tego powodu drugi tom Życia i śmierci Conana muszę ocenić nieco słabiej niż pierwszy, choć nadal pozostaje on pozycją godną uwagi. Na pewno powinien zainteresować wszystkich fanów postaci czarnowłosego barbarzyńcy, ale także osoby szukające dobrze opowiedzianych historii w konwencji odmiennej od standardowych marvelowskich albumów o superbohaterach – choć patrząc na jego dokonania, można powiedzieć, że Conanowi w sumie niewiele do nich brakuje.

Życie i śmierć Conana okiem erpegowcaFabularną klamrę spinającą nowele zebrane w tym tomie trudno byłoby przełożyć na intrygę erpegowej kampanii (chyba że bardzo specyficznej), ale pojedyncze epizody bez większego trudu można zaadaptować na scenariusze nie tylko do którejkolwiek z gier fabularnych osadzonych w realiach Ery Hyboryjskiej, ale także bardziej popularnych systemów z gatunku fantasy, jak D&D albo Warhammer. Oprócz pełnej adaptacji pojedynczych historii, można także zaczerpnąć z nich indywidualne elementy – BN-ów, potwory, fragmenty scenografii czy pomysły fabularne.

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie albumu do recenzji.