Conan Barbarzyńca: Exodus i inne opowieści
Migawki z Ery Hyboryjskiej
Różny, niestety, jest także poziom tych historii osadzonych w czasach Ery Hyboryjskiej, zarówno jeśli chodzi o ich fabułę, jak i oprawę graficzną – obok pozycji bardzo dobrych dostajemy też zaledwie przeciętne lub jeszcze słabsze. Najlepiej widać to po albumowych antologiach, w których prawdziwe perełki potrafią sąsiadować z materiałami budzącymi jedynie rozczarowanie. Dlatego też po album Conan Barbarzyńca: Exodus i inne opowieści sięgałem z pewną ostrożnością.
Pomimo stosunkowo niewielkiej objętości, 112 stron, przynosi on nowele opublikowane pierwotnie w kilku zeszytach, zbiera historie stworzone przez różnych scenarzystów i ilustratorów – niektórych możemy już kojarzyć z wcześniejszych tomów wydanych przez Egmont. Opowieść otwierająca album, tytułowy Exodus, zdawała się jednak nie potwierdzać obaw – jest zdecydowanie najlepsza w całym tomie i nawet dla niej samej warto po niego sięgnąć. Stworzona w całości przez Esada Ribicia, stanowi jasne potwierdzenie prawdziwości powiedzenia, że jeden obraz wart jest tysiąca słów, bowiem historię wędrówki młodego barbarzyńcy z mroźnej, niegościnnej północy w bardziej cywilizowane rejony opowiada samymi ilustracjami, bez choćby słowa tekstu. Zastanawia mnie, czy podobny majstersztyk byłby możliwy, gdyby za scenariusz i ilustracje odpowiadały dwie różne osoby, ale to czysto akademickie rozważania.
Druga nowelka w zbiorze, pozbawiona tytułu, w porównaniu z Exodusem prezentuje się słabiej, ale patrząc na nią jako na samodzielną historię, wypadałoby ją ocenić jako solidny produkt plasujący się w górnych rejestrach stanów średnich. Scenariusz, za który odpowiada Frank Tieri, zabiera nas wraz z czarnowłosym barbarzyńcą w pościg za porywaczami dziewczynki, którzy chcą ją złożyć w ofierze mrocznym bóstwom. Rychło jednak przekonujemy się, że sprawa nie jest tak oczywista, a pozory okazują się mylące. Historia nie jest też pozbawiona humoru, a mi szczególnie spodobały się w niej drugoplanowe postacie – aż chciałoby się, żeby niektóre z nich pojawiły się jeszcze w komiksowych historiach o Conanie. Poprawnie należy ocenić także kreskę, jaką historia jest zilustrowana – ostra i wyrazista – jest dziełem Andrei di Vito (szkice) i Scotta Hanny (tusz), dobrze współgra z niezbyt skomplikowaną intrygą, a równocześnie pozwala dokładnie ukazać mimikę postaci.
Dalsze opowieści zgromadzone w zbiorze pierwotnie wchodziły w skład albumu King-Size Conan #1 i nawet jeśli popatrzeć na nie w oderwaniu od dwóch wcześniejszych, to trudno wskazać jakikolwiek łączący je wspólny mianownik czy element – poza, rzecz jasna, osobą głównego bohatera. Stworzone przez Roya Thomasa, a zilustrowane przez Steve'a McNivena Pokłosie i... początek to na dobrą sprawę ledwie wprawka, luźno powiązane sceny z życia Cymeryjczyka – widzimy go walczącego w bitwie o fort Vanarium, po czym przeskakujemy do momentu, w którym dołącza do grupy Aesirów i wpada z nimi w zasadzkę. Można by domniemywać, że druga część mogłaby stanowić preludium do Córki lodowego olbrzyma (które to opowiadanie doczekało się przynajmniej kilku komiksowych adaptacji), ale niezależnie od tego trudno byłoby wskazać na jakieś atuty tej nowelki. Praktyczny brak fabuły, kreska nieszczególnie wpadająca w oko, a na dokładkę dostajemy jeszcze absurdalnie napuszone dialogi, które mogą tylko przyprawić czytelnika o szczękościsk – gdyby usunąć z antologii ten jej fragment, nic by na tym nie straciła.
Tylko przez porównanie z boleśnie miałkim poprzednikiem można nieco łaskawszym okiem spojrzeć na następną nowelkę, zatytułowaną W mieście złodziei. Choć za jej scenariusz odpowiada Kurt Busiek, to fabuła nawet nie umywa się do tego, co możemy pamiętać z Narodzin legendy. Owszem, można docenić obecny tu humor, można zwrócić uwagę na kuriozalną moralność bohatera (dobrze jednak pasującą do miejsca, w którym osadzona jest fabuła), podobać się może też kreska Pete'a Woodsa, choć nieco zbyt sterylna, ale trudno nie dostrzec słabości intrygi. Podczas gdy druga opowieść zamieszczona w zbiorze była w porządku, to choć tę również ogólnie oceniłbym jako średnią, to jednak zauważalnie słabszą – tak jak pośród dobrych czy złych utworów jest pewna gradacja jakości, tak i średniak średniakowi nierówny.
Dużo lepiej za to prezentuje się Umrzeć od miecza ze scenariuszem Roya Thomasa i rysunkami, za które odpowiadał Roberto de la Torres. Na pierwszy rzut oka to nic innego jak kolejna wstawka ukazująca jedną z wielu potyczek, w jakich brał udział przyszły król Aquilonii. Dostajemy jednak znacznie więcej, zaś autor zdołał w nienachalny sposób przekazać w niej głębszą refleksję – ukazaną tym lepiej, że pozwala zasygnalizować potencjał bohatera jako przyszłego dowódcy, stratega i – ostatecznie – monarchy. Obok tytułowego Exodusu to zdecydowanie najlepsza nowelka w zbiorze. Na pochwałę zasługuje też kreska, jaką jest rysowana, podkreślająca brutalność walki, diametralnie odmienna choćby od grafik Woodsa, które ilustrowały wcześniejszy fragment antologii.
Także strona graficzna jest atutem przedostatniej historii. Requiem ze scenariuszem i rysunkami Kevina Eastmana ma niebanalny styl, przywodzący na myśl ilustracje Richarda Corbena, którego wstawki ukazywały retrospekcje w Powrocie do Cymerii. Niestety z ilustracjami nie idzie w parze scenariusz, sztampowy wręcz do bólu – Conan, ranny w potyczce z bandytami, dochodzi do zdrowia w sielskiej wiosce. Gdy ta zostaje spalona przez tych samych bandytów, barbarzyńca mści się za pomordowanych wieśniaków, wybijając bandytów do nogi. W efekcie trudno ocenić ten fragment powyżej średniej, a w połączeniu z wtórną fabułą, mocno niestandardowa kreska dla części czytelników może wręcz dyskwalifikować tę nowelę.
W ostatnim fragmencie zbioru wracamy jednak na spokojne wody bezpiecznej, realistycznej grafiki, dzięki ilustracjom Jesusa Saiza. W połączeniu ze scenariuszem Stevena S. DeKnighta trafiamy wraz z Conanem, Bêlit i ich piracką załogą na Okręt przeklętych. Tam na bohaterów i czytelnika czekają: nieprzebrane bogactwo, pradawna magia, nieludzkie potwory i niezbadane tajemnice – czyli wszystko to, czego moglibyśmy spodziewać się po pulpowej historii osadzonej w czasach Ery Hyboryjskiej. Zarówno od strony fabularnej, jak i graficznej fragment wieńczący album oceniam dobrze, choć na pewno nie dorównuje on jego najlepszym częściom.
Dalej zostają nam już tylko dodatkowe materiały, czyli galeria alternatywnych okładek poszczególnych zeszytów i miniaturki szkiców wszystkich plansz tworzących tytułową historię. To na dobrą sprawę standard.
Tym samym słowem nie sposób jednak określić zgromadzonych w tomie historii. Nawet pomimo tego, że finalnie album można ocenić jako dobry średniak, to jest to wypadkowa bardzo nierównych nowelek – obok bardzo dobrych znalazły się przeciętne czy wręcz rozczarowujące, a pojedyncze fragmenty mogą nawet łączyć dobrą stronę graficzną z miałką fabułą.
Jednak mając to na uwadze, można sięgnąć po Exodus i inne opowieści właśnie dla tych fragmentów antologii, które wybijają się ponad przeciętność, słabsze części traktując jako niekonieczny dodatek. Nie tylko najbardziej zagorzali fani Conana z Cymerii mogą docenić zawartość tego tomu.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie albumu do recenzji.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Scenariusz: Esad Ribić, Roy Thomas, Frank Tieri
Rysunki: Esad Ribić, Andrea di Vito
Seria: Conan Barbarzyńca, Conan
Wydawca: Egmont
Data wydania: 11 sierpnia 2021
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Liczba stron: 112
Format: 16.7x25.5cm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328152366
Cena: 39,99 PLN
Wydawca oryginału: Marvel
Kraj wydania oryginału: USA