» Recenzje » Coda #3

Coda #3


wersja do druku

Koda, czyli finał utworu

Redakcja: Balint 'balint' Lengyel

Coda #3
Czy można satysfakcjonująco zamknąć epicką opowieść w zaledwie trzech tomach komiksu? Coda pokazuje, że owszem, jeszcze jak!

Ale przypomnijmy najpierw, gdzie stoimy z akcją po tomie drugim. Hum, nasz cyniczny bard, skopał wszystko, co mógł skopać: stracił ukochaną, zdradził towarzyszy, nie zauważył tego, co miał na wyciągnięcie ręki, dążąc do z-zadka-wziętego ideału, którego ani nie przemyślał, ani nie skonsultował z zainteresowaną, która tym ideałem miałaby być. Został sam, pośrodku pustyni, bez akkeru i wsparcia. Tylko on i wierny, choć morderczy konik, a gdzieś na horyzoncie majaczy możliwa apokalipsa 2.0. 

Simon Spurrier, nasz błyskotliwy scenarzysta, w końcu pokazuje nam, kim Hum naprawdę jest: zgorzkniałym facetem, który właśnie stracił swój cel życia. Bard jednak umie przyznać się do porażki i możemy obserwować, jak jego rezygnacja i napędzi kolejne wydarzenia (czy nasz bohater tego chce, czy nie). Autor zbiera wątki poruszone w poprzednich dwóch tomach, część z nich wywraca na nice – pokazując, gdzie zrobił czytelników w bambuko i gdzie Hum padł ofiarą przekrętu podczas przepychania własnych krętactw. A tempo cały czas narasta, wszystko zmierza ku wybuchowemu finałowi, w którym wątki zostaną połączone, bohaterowie być może zdołają naprawić to, co dotąd zepsuli, a świat, jaki znają… cóż, można powiedzieć, że nie zmieni się za bardzo. Dodajmy do tego kapkę filozoficznych rozważań o ludzkości i… dostajemy Codę zgodną ze znaczeniem tytułu: podsumowaną i zamkniętą. I finał jest tu, zapewniam was, doskonały.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Czyta się to znakomicie – bo i autor jest oblatany w technikach narracyjnych, skrzętnie trzymający się konkretnej wizji “epickości w skali mikro”, a i bohaterowie są bezbłędnie napisani, zaś całość uzupełniają rysunki nie z tej Ziemi. Matias Bergara w żadnym momencie serii, także w zebranych tu ostatnich zeszytach, nie dał sobie taryfy ulgowej. Barwy oddają nastrój postaci i przechodzą od przytłumionych, ciemnych na początkowych stronach do coraz bardziej chaotycznych i technikolorowych w okolicy kulminacji wydarzeń – i mimo pozornego chaosu na kadrach, artysta zadbał, byśmy nie zgubili się w akcji. Jeśli w poprzednich albumach styl Bergary wam pasował – tu nie będzie inaczej.

Coda jako całość to też jeden z tych komiksów, które poważnie traktują opowiadanie historii. W końcu głównym bohaterem jest bard, a narracja jest szkatułkowa – zawiera fragmenty cudzych opowieści i często wokół wagi kronik czy historii krąży. Spurrier wykorzystał te motywy, by wciągnąć nas w wir bardzo prostej na poziomie schematu fabuły, którą pokrył warstwami wieloliniowej akcji. Nie zapomniał też o zapewnieniu katharsis, dorzuceniu sporej ilości cynicznego humoru i przygotowaniu satysfakcjonującego zakończenia. W połączeniu z niesamowitymi rysunkami Bergary dało to dzieło, które od pierwszych stron nie pozwoliło oderwać się od lektury. Ostatecznie ta krótka, trzytomowa seria to jedna z najbardziej satysfakcjonujących lektur minionych miesięcy. Zdecydowanie warta wypróbowania!

 

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Coda #3
Scenariusz: Simon Spurrier
Rysunki: Matias Bergara
Seria: Coda
Wydawca: Non Stop Comics, Sonia Draga
Data wydania: 14 października 2020
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Liczba stron: 104
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolorowy
ISBN: 9788366512313
Cena: 46,00 zł



Czytaj również

Coda #2
Piękna pani w technikolorze
- recenzja
Szumowina (wyd. zbiorcze) #2: Moonflower
Trochę zabawnie, a trochę poważnie
- recenzja
Sandman Uniwersum: Hellblazer #1
John Constantine w świecie Sandmana
- recenzja
Rio
Rio
Ociekająca krwią samba
- recenzja
Cyberpunk 2077: Sny wielkiego miasta
Ziszczony koszmar przyszłości
- recenzja
Diuna: Opowieści z Arrakin
Dwa opowiadania, dwie jakości
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.