Jednym ze sposobów, by zachować pamięć, jest czytanie literatury poświęconej tym wydarzeniom. Napisano niezliczoną liczbę książek o obozach koncentracyjnych, ideologii III Rzeszy i zawierających świadectwa Ocalonych. Warto zauważyć, że ten rodzaj upamiętnienia nie ogranicza się tylko do książek, istnieją także „komiksy obozowe”, wśród których niewątpliwie jednym z ważniejszych jest Maus. Teraz do owych komiksów dołączył także Chleb wolnościowy autorstwa Pawła Piechnika, stworzony przy współpracy z Państwowym Muzeum na Majdanku.
Chleb wolnościowy wydany został w twardej oprawie w formacie A4 i liczy sobie 80 stron. To publikacja o wymiarach 21 x 30 cm, ładnie prezentująca się na półce, a jednocześnie nie zajmująca zbyt dużo miejsca. Jej okładka przednia zawiera dziurę, przez którą widać pierwszą stronę prezentująca koliste panele komiksowe. To dosyć nietypowe rozwiązanie, z którym spotykam się po raz pierwszy, ale muszę przyznać, że efekt jest bardzo estetyczny.
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy przy lekturze komiksu, poza nietypową okładką, jest bardzo wysoka jakość graficzna tomiku. Obrazki są narysowane przepięknym stylem i chłonie się je całym sobą. Piechnik osiągnął niewątpliwie wysoki poziom artystyczny i wykorzystał ów poziom w pełni, rysując kolejne plansze. Chleb wolnościowy nie ustępuje niczym rysunkom gigantów komiksów.
Pod względem fabularnym komiks to zbiór kilku krótkich historii obozowych, z których każda bazuje na opowieści jednego z Ocalonych. Mamy tu historie budzące smutek i grozę, jak choćby opisy ciężkiej pracy i głodowych racji żywnościowych, ale także podnoszące na duchu opowieści o przyjaźni, poświęceniu i pomaganiu drugiemu człowiekowi.
Jeśli mogę coś zarzucić Chlebowi wolnościowemu, to brak myśli przewodniej. Proszę, nie zrozumcie mnie źle, to bardzo ważne, by pamiętać o Holokauście i by jego ofiary miały platformę do opowiadania swych historii. Niestety, Chleb to komiks bardzo krótki, a poszatkowanie go na mniejsze historie sprawia, że wydaje się być jeszcze krótszy. Finalny efekt to zbiór vignettes które, poza miejscem akcji – obozem koncentracyjnym w Lublinie – nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, co może wywoływać u czytelnika poczucie zagubienia i "skakania z kwiatka na kwiatek". Możliwe, że skupienie się na jednym narratorze, zamiast wielu, byłoby lepszym wyjściem dla i tak ograniczonej stronicowo publikacji.
Na końcu komiksu znajdziemy mini-biografie narratorów, mały słowniczek pojęć i krótki tekst popularnonaukowy o historii obozu w Majdanku. Wnioskując po tych elementach, dochodzę do wniosku, że jest to publikacja adresowana do młodszego czytelnika – być może jako pierwsza literatura obozowa, bądź uzupełnienie tego, co na lekcjach historii w szkole podstawowej powie nauczyciel. Jeśli taki był zamysł komiksu, to muszę przyznać, że zarówno krótszy format, jak i wielość narratorów nagle zyskują moje zrozumienie, a nawet pochwałę. Obawiam się jednak, że jako dorosły człowiek – już z pewną wiedzą na temat Zagłady – nie jestem w stanie wyciągnąć z publikacji tego, co mógłby zrobić jej target czytelniczy.
Uważam Chleb wolnościowy za udane dzieło. Myślę, że przede wszystkim skorzystają z niego młodsi czytelnicy, ale nawet starszym spodoba się kreska. To dobrze, że ofiary Holocaustu mają kolejne medium, poprzez które mogą przekazać swe doświadczenia nowemu pokoleniu. Cieszy także twarda oprawa. Niestety, z powodu dużej liczby opowiadanych historii, relatywnej krótkości publikacji i braku motywu przewodniego – poza umieszczeniem akcji w obozie w Majdanku, oczywiście – odbiorca może czuć pewien niedosyt. Niemniej jednak warto dać Chlebowi szansę.