Chew #7: Zgniłe jabłka

Żarty się skończyły

Autor: Shadov

Chew #7: Zgniłe jabłka
Chew to pokręcona, zwariowana i absurdalna seria opowiadająca o Tonym Chu, cybopacie odbierającym mentalne doznania z tego co zje. Historia liczy już siedem tomów i nadal zaskakuje, wciska w fotel i rozbawia. Chociaż przez ostatnie wydarzenia bohaterom nie było do śmiechu.

Sceny zaprezentowane w końcówce szóstego tomu Chew: Babeczki nie z tej ziemi wstrząsnęły całą rodziną Chu. Jedna z najbliższych i najdroższych osób dla Tony’ego odeszła, a morderca pozostaje na wolności. Dla protagonisty, przywróconego z funkcji policyjnego "krawężnika" do FDA, żarty się skończyły. Postanawia dopaść winnego i nic go nie zatrzyma. Czy na pewno?

John Layman – autor scenariusza – nie raz już pokazał, że lubi rozciągać główne wątki nawet na kilka albumów i przeplatać ich przebłyski z wydarzeniami pobocznymi. W Zgniłych jabłkach historia wampira cybopaty, kolekcjonera rzadkich darów ciągnąca się od Międzynarodowego smaku, która dość obszernie rozwinęła się w poprzedniej części, nieco schodzi na dalszy plan. W Chew #7 przodują wydarzenia związane z sektą Czcicieli Jajka, które początek miały w Delicjach deserowych i Flambirowaniu, oraz kilka mniejszych misji agenta Chu. Między innymi wyprawa z marynarką wojenną na jedną z wysepek północnego Pacyfiku, czy wsparcie koleżanek z agencji USDA.

Album zaczynamy smutnym akcentem – pogrzebem, gdzie obok bieżących wydarzeń scenarzysta wykorzystał okazję, aby przemycić wspomnienia z przeszłości głównego bohatera. Jednak po spokojnym, nostalgicznym wręcz początku, opowieść nabiera tempa. Agent Chu szybko wpada na trop sekty Czcicieli Jajek. W siódmym Chewie grupa ta coraz radykalniej manifestuje swoje poglądy, nie kryjąc się już z przerażającymi zamiarami. Co trzeba przyznać, wątek ten na przestrzeni kilku albumów dość dobrze sobie radził. Obok wydarzeń związanych z cybopatą-mordercą, sprawia, że fabuła nie "wałkuje" w kółko tego samego tematu.

Nieco słabiej jest z pobocznymi opowieściami. Wyprawę Chu z marynarką wojenną można uznać za jeden ze słabszych epizodów, włączając szósty i piąty tom. Podobnie jest z kogutem Poyo; jeśli ktoś liczył na kolejne nieprawdopodobne misje tego agenta – będzie zawiedziony. Pod względem przewidywalności fabularnej siódmy tom nie odbiega zbytnio od reszty: raz jest schematycznie, a innym razem zaskakująco. Poza tym przygodom protagonisty nie można odmówić dużej dawki humoru, przerysowania rzeczywistości i absurdu, który wręcz “wylewa” się z każdej strony, a wielowątkowa historia zachęca do sięgania po kolejne tomy zwariowanych przygód Chu.

Co warto zauważyć, siódmy tom skupia się na przemianie, jaką przechodzi główny bohater pod wpływem ostatnich trudnych wydarzeń. Znany z poprzednich serii spokojny i sprawiedliwy Chu staje się "złym gliną". Ukochane prawo i znienawidzony przełożony schodzą na dalszy plan, a każdą konfrontację czy nowe zadanie traktuje jak walkę. Zwłaszcza fani serii powinni docenić sceny, gdzie Chu "ustawia" swojego szefa. Niemniej, nie zawsze Tony jest w centrum uwagi. Akcja często przenosi się na życie towarzyskie pozostałych bohaterów. Przoduje tutaj agent Colby, partner protagonisty. John Layman w ciekawy sposób rozwinął jego relacje z przełożonym z FDA i przełożoną z USDA. Dalej jest Oliwka, córka Chu, także mająca swoje pięć minut i stary znajomy z początków pracy w agencji.

Wizualnie Chew #7: Zgniłe jabłka nadal zachowuje karykaturalny styl Roba Guillory'ego, świetnie pasujący do równie "wyolbrzymionego" świata, w którym uzdolnionych nie brakuje. Pełne całostronicowe kadry, często obrzydliwe sceny z Chu kosztującym wszystkiego i wszystkich, zakodowały się już zapewne w głowie każdego fana serii. Co trzeba przyznać artysta od początku serii świetnie oddaje emocje bohaterów.

Siódmy album to bardzo dobra kontynuacja przygód Tony'ego Chu. Nim protagonista zdąży się obejrzeć stanie do walki z członkami sekty Czcicieli Jajka, następnie zaś jako tajna broń zostanie wysłany z marynarką wojenną, a to ledwie wierzchołek góry lodowej. Wydarzenia się zagęszczają i sprawiają, że z coraz większym zapałem pochłania się kolejne rozdziały.