Bydgoski Konwent Komiksu i Gier 2014

Niespodziewany spadek formy

Autor: Mały Dan

Bydgoski Konwent Komiksu i Gier 2014
Na komiksowej mapie Polski Bydgoszcz jest miejscem szczególnym, symbolicznym i kultowym. To właśnie tam przez większą część swojego życia tworzył Jerzy Wróblewski, stamtąd pochodzą twórcy pokroju Andrzeja Janickiego czy Michała Śledzińskiego, tam narodziły się takie inicjatywy jak Awantura czy Produkt, tamtejsze Szwederowo jest pierwowzorem dzielnicy, z której pochodzą bohaterowie znakomitego Osiedla Swoboda. Uruchomienie w stolicy Kujaw festiwalu o profilu komiksowym było ruchem tyle naturalnym i oczywistym, co wręcz koniecznym i nieodzownym. Od kilku lat Bydgoska Sobota z Komiksem  oznaczała start konwentowego roku dla wielu polskich miłośników komiksowego medium.

Nieubłagane konsekwencje zmian

Tegoroczna edycja Bydgoskiej Soboty z Komiksem od dłuższego czasu stała pod ogromnym znakiem zapytania. Początkowo zapowiadano zmianę terminu imprezy, później zmianę jej formuły, a następnie zmianę głównego organizatora. Ostatecznie bydgoski konwent komiksowy odbył się 26 kwietnia 2014 roku jako Bydgoski Konwent Komiksu i Gier. To kolejna polska impreza komiksowa po Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, która drastycznie zmienia swoje oblicze. O ile zmiana "łódzkiej" formuły dotyczyła tylko lokalizacji i formy konkursu, o tyle zmiana formuły "bydgoskiej" dotknęła całokształtu przedsięwzięcia. Czy takie posunięcia wychodzą na dobre i jaki jest ich efekt w praktyce?

W 2013 roku gościem specjalnym imprezy był sam Tadeusz Baranowski. W 2013 roku Bydgoszcz była jednym z punktów trasy Tony’ego Sandovala promującego wydany nakładem Timof i cisi wspólnicy komiks Doomboy, Wydawnictwo Komiksowe zadebiutowało tam swoim pierwszym albumem Ostatnie dni Stefana Zweiga Laurenta Seksika i Guillaume Sorela, a komiksowe warsztaty dla dzieci prowadził Tomasz Samojlik. A poza programem marcowe wypady do Bydgoszczy obligatoryjnie umilały nocne eskapady po bydgoskich knajpach pod przewodnictwem Śledzia. Z roku na rok ludzie dopisywali coraz bardziej. Z roku na rok miało miejsce coraz więcej komiksowych premier. Wszystko wydawało się iść zdecydowanym krokiem w najlepszym z możliwych kierunków. A jednak – tym razem coś poszło nie tak.

Nikłe zainteresowanie bogatym programem

Już na pierwszy rzut oka program Bydgoskiego Konwentu komiksu i Gier wdawał się być nieco uboższy niż choćby w roku ubiegłym czy dwa lata temu. Nie zmienia to jednak faktu, że organizatorzy zaprosili zacnych gości. W tym gronie znaleźli się Jacek Michalski (z okazji premiery trzeciego tomu serii Tajemnice D.A.G. Fabrik Bromberg zatytułowanego Na linii frontu do scenariusza Macieja Jasińskiego), Andrzej Nowakowski, Tadeusz Raczkiewicz, Łukasz Chmielewski, Karol Kalinowski (z okazji premiery drugiego wydania komiksu Łauma) i Michał Śledziński.

Na plan pierwszy wysunęły się spotkania z Karolem Kalinowskim i Michałem Śledzińskim, które przybrały formę swobodnych pogawędek pełnych dowcipu, ironii i dystansu. KRL opowiedział o swoim flagowym dziele Łauma oraz o jego teatralnej i filmowej adaptacji, grze planszowej, nad którą pracował, zespole country, w którym gra, swojej dumie z publikacji Szkicownika, fascynacji Prometeuszem Ridleya Scotta oraz poziomie czytelnictwa wśród polskich dzieci. Śledziu mile połechtał swoich fanów bogatymi i różnorodnymi planami na przyszłość: od Niedźwiedzia, poprzez zbiorcze wydanie "kolorowego" Osiedla Swoboda i trzecie wydanie zbiorcze "czarno-białego" Osiedla Swoboda, kolejne cztery tomy Czerwonego Pingwina, aż po zamknięcie trylogii Na szybko spisane (tym razem przypuszczalny termin skwitowany został hasłem "kiedyś”), opowiedział o satysfakcji, jaką daj mu praca na etacie w Human Ark, bez większych ogródek przyznał się z jakiego powodu od czasu do czasu nosi kaszkiet oraz zdradził meandry sąsiedzkiego życia z panem Adamem Słodowym.  

Poza spotkaniami ze scenarzystami i rysownikami w programie znalazło się miejsce na wykłady i prezentacje. Maciej Gierszewski opowiedział o picturebookach i komiksach dedykowanych najmłodszym czytelnikom, Maciej Jasiński zaprezentował wszystkie wcielenia Wiedźmina, zaś Seweryn Podgórski przedstawił najpopularniejsze gry na podstawie komiksów. Bydgoski konwent urozmaicały sesje autografowe, wernisaże wystaw, warsztaty komiksowe dla dzieci, konkurs wiedzy o Jerzym Wróblewskim z atrakcyjnymi nagrodami (swoją drogą: poziom trudności hard), premiera broszury wydanej z okazji 40. rocznicy ukazania się komiksu Kryptonim "Walizka" Zbigniewa Gabińskiego i Jerzego Wróblewskiego oraz pieszo-tramwajowa wyprawa po Bydgoszczy śladami Kapitana Żbika. Na dobrą sprawę zabrakło tylko gier, których obecność została w tym roku podkreślona w zmienionej nazwie imprezy. Następnego dnia rano w ramach Konwentu miała miejsce wyprawa do Dynamit - Aktien Gesellschaft Fabrik Bromberg - niestety nie dopisała ani pogoda (było pochmurno, padał deszcz i wiał chłodny wiatr), ani weekendowe połączenia komunikacji miejskiej (próba przebicia się w niedzielę rano z jednego końca Bydgoszczy na drugi musi skończyć się fiaskiem).

Towarzyskie spotkania komiksowe

Świecką tradycją bydgoskiego festiwalu jest błyskawiczne zacieranie granic między spotkaniem komiksowym a spotkaniem towarzyskim. W tym roku nastąpiło to wyjątkowo wcześnie, bo od samego startu imprezy ławki nad malowniczym brzegiem Brdy były zaludnione gęściej niż krzesełka w oficjalnej sali spotkań w Akademickiej Przestrzeni Kulturalnej. I choć te sympatyczne pogawędki sporadycznie przerywały niespodziewane opady deszczu lub jeszcze bardziej niespodziewane interwencje patrolu straży miejskiej, to i tak przyjemnie było spotkać znajome twarze, porozmawiać o komiksach, poprzeglądać najnowsze publikacje, pośmiać się z głupot i wypić zimne piwo.  

W porównaniu ze wcześniejszymi edycjami bydgoskiego festiwalu tegoroczna odsłona konwentu wypadła dość blado i pozostawiła po sobie spory niedosyt. Choć wydawało się, że organizatorzy z Maciejem Jasińskim na czele stawali na głowie, żeby urozmaicić sobotnie spotkanie, to jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że czegoś tam brakowało. Trudno jednocześnie ocenić czego konkretnie, bo punkty programu były atrakcyjne, goście ciekawi, a towarzystwo – jak zawsze – przednie. Być może znów zadziałało niepisane prawo pierwszej edycji imprezy po zaprowadzeniu w jej trybach diametralnych zmian, a do nowej formuły trzeba się zwyczajnie przekonać. I wrócić do największego miasta Kujaw za rok.