Bois-Maury #3: Dulle Griet

Niedobrze się stało...

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Bois-Maury #3: Dulle Griet
Flandria, połowa XVI wieku. Kraj rozdarty zarówno politycznie, jak i religijnie. Hiszpańscy władcy reprezentują obcą i nieakceptowaną przez ogół autochtonów kulturę. Równocześnie terror inkwizycji próbuje zdusić rozszerzający się ogień reformacji. Denuncjacja, tortury i egzekucje stanowią powszechne zjawisko. Wydaje się, iż już nic nie jest w stanie bardziej zaburzyć spokoju okolicznych mieszkańców. Jednakże do czasu, bowiem pojawienie się tajemniczego wędrowca, dysponującego w dodatku tajemniczymi mocami, ostatecznie obróci w zgliszcza pozory spokoju.

Trzeci tom cyklu Bois-Maury noszący tytuł Dulle Griet w sposób luźny kontynuuje pomysł zapoczątkowany przez Assuntę. Seria, z założenia traktująca o potomkach szlachetnego rycerza Aymara, za sprawą tego albumu przeżyła kolejną metamorfozę. Epoka średniowiecza stała się przeszłością, podobnie jak wspomnieniem stał się przewodni bohater oryginalnej serii Wież Bois-Maury. Konstrukcja scenariusza, tematyka, spojrzenie na otaczający świat, a nawet oprawa graficzna wyraźnie odróżniają Dulle Griet od poprzednich epizodów.

Ulotniło się przede wszystkim poczucie patosu, stanowiące nieodłączną część wszystkich dotychczasowych albumów. Tym razem tłem dla scenariusza nie są krucjaty, Nieszpory Sycylijskie tudzież hiszpańska rekonkwista. Próżno wypatrywać bezkresnych równin Anatolii, murów Jerozolimy czy ogrodów Alhambry. Miejscem akcji jest nieposiadające politycznego znaczenia flandryjskie miasteczko, a i kluczowy dla Europy XVI wieku proces, jakim była reformacja, jest ledwie pretekstem dla opowiedzenia historii bohaterów i niestety nie odgrywa większej roli.

Hermann i Yves Huppen nie zaprezentowali tym razem spójnej i jasnej koncepcji, miotając się przez cały album pomiędzy problemami religijnej nietolerancji wewnątrz chrześcijaństwa a elementami okultystycznej magii. Jednocześnie ani wątek przemian polityczno-społecznych, ani historia bohaterów nie zostały rozwinięte w sposób, który można by uznać za atrakcyjny z perspektywy czytelnika, a posklejana z kilku pomysłów fabuła ma charakter wyjątkowo epizodyczny. Niby wszystko przeplata się wzajemnie, niby tworzona jest aura tajemniczości, gdzieś tam pojawia się górnolotny slogan, jednakże wszystko zostało wykonane bez przekonania. Czy jest to forma eksperymentu, czy może autorom zabrakło jasnej idei, trudno określić, jednakże odejście od znanej z poprzednich części koncepcji wyrazistego wątku przewodniego zdecydowanie nie przysłużyło się komiksowi.

Rozmycie scenariusza nie mogło odcisnąć piętna na bohaterach albumu. Przez całą lekturę w zasadzie wszystko jedno, która z postaci jest spadkobiercą obieżyświata Aymara de Bois-Maury. Poczucie obojętności pozostaje nawet po ukończeniu ostatniej strony. Sytuację pogarszają równie nieinteresujący bohaterowie drugoplanowi. To chyba największe rozczarowanie albumem, o ile bowiem Hermann nie zawsze radził sobie z kreacją Aymara, o tyle siłę poprzednich tomów stanowiły postacie epizodyczne. Doprawdy trudno zrozumieć dlaczego ten element został tym razem tak bardzo zaniedbany.

Nie najlepszy odbiór albumu potęguje również warstwa artystyczna Dulle Griet, podobnie jak fabuła pozbawiona elementów o charakterze monumentalnym. Tym razem oczu nie pieszczą piękne ilustracje architektury, a stwierdzenie, że "jest w porządku" - bo w zasadzie żadnych poważanych zarzutów również nie można postawić - to zdecydowanie za mało. Usprawiedliwieniem jest to, iż znaczna część historii rozgrywa się po zmroku, a więc zarówno perspektywa oraz głębia postrzegania, jak i gama barw musiały zostać dostosowane do otoczenia. Nie zmienia to faktu, iż tym razem belgijski rysownik nie chwycił za serce, jak to zazwyczaj czyni.

Jak można podsumować Dulle Griet? Komiks nie posiada historii, nie zapada w pamięć i nie wnosi absolutnie niczego ciekawego do sagi. Bohaterowie nie zatrzymują na sobie uwagi czytelnika, podobnie jak kreska Hermanna. Należy mieć tylko nadzieję, iż epizod okaże się jedynie wypadkiem przy pracy, bowiem dwa pierwsze tomy serii Bois-Maury zawiesiły poprzeczkę bardo wysoko, rozbudzając czytelnicze apetyty.