Bend
Uwaga: zanim zaczniesz czytać tę recenzję, kliknij tutaj. Jeśli przynajmniej 90 procent nazwisk coś ci mówi, możesz kontynuować. Jeśli jednak rock kończy się dla ciebie na poziomie Blue Cafe lub Myslovitz, lepiej przejrzyj komiksy na naszej stronie, bo szkoda twojego czasu. Albowiem jest to tekst dla ludzi, którzy czują rocka.
Bend to dość niecodzienna pozycja w ofercie Kultury Gniewu. Wydawnictwo to było dotychczas kojarzone z bardziej agresywnymi, a przynajmniej prowokacyjnymi komiksami. Tymczasem najnowszej publikacji równie daleko do Pixy czy Cinema Panopticum, co Muminkom do Kaznodziei. Autobiograficzna historia opowiedziana przez Mawila nie zagraża czytelnikowi trwałym uszkodzeniem psychiki lub koniecznością przedefiniowania swojego światopoglądu. To podróż w czasy niezbyt odległej młodości, które chwilami mogą jednak przypominać inną planetę.
Podróż we wspomnienia toczy się spokojnie, bez gwałtownych zwrotów akcji i życiowych dramatów. Można z niej wyodrębnić ważne w karierze młodego rockmana wydarzenia: pierwsze próby, pierwszy koncert, zakup pierwszej gitary czy pieca. Wszystko jest tu pierwsze i z tego powodu ważne, wyjątkowe. Próżno przy tym szukać u Mawila ciemnych stron muzycznej działalności. Bend opowiada o nastolatkach bawiących się w tworzenie muzyki dla przyjemności, by zaimponować dziewczynom lub po prostu poczuć, jak to jest "grać w zespole". Każdy, kto czuje rocka, choć raz o tym marzył.
Przyjazne i ciepłe myśli budzi również dystans autora do własnej osoby. Rysunkowy Mawil jest pocieszny i pokraczny, w ogóle nie zachowuje się jak na rasowego rockersa przystało. Na dodatek, ledwie umie grać na gitarze, co jest źródłem nieustannego podenerwowania.
Trochę przesadnie brzmią za to zamieszczone na skrzydełku oprawy wyimki z recenzji Benda, które ukazały się w prasie niemieckiej. W kontekście lekkiego utworu delikatnie rażą patosem i triumfalizmem. O wiele lepiej wypadają komentarze Krzysztofa Ostrowskiego, Olafa Deriglasoffa i Macio Morettiego z ostatniej strony okładki. Muzycy wyłapują te fragmenty, w których zobaczyli siebie samych, dodając komiksowi wiarygodności.
Bend nie posiada jednoznacznego, wyraźnego zakończenia i trudno mówić tutaj o zamkniętej kompozycji. Konstrukcja fabuły oddaje los niezliczonych zespołów, które powstały, zagrały kilka kawałków i zgasły, pozostając ważnym wspomnieniem dla tych, którzy je tworzyli. Finał komiksu Mawila przypomina zatem raczej słowa piosenki Jacka Kaczmarskiego, który zastanawia się, jak dalej potoczą się losy tych, z którymi niedawno był tak blisko związany...
Więc, jeśli czujesz rocka, zanuć sobie pod nosem: co się stało z naszą klasą...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Bend to dość niecodzienna pozycja w ofercie Kultury Gniewu. Wydawnictwo to było dotychczas kojarzone z bardziej agresywnymi, a przynajmniej prowokacyjnymi komiksami. Tymczasem najnowszej publikacji równie daleko do Pixy czy Cinema Panopticum, co Muminkom do Kaznodziei. Autobiograficzna historia opowiedziana przez Mawila nie zagraża czytelnikowi trwałym uszkodzeniem psychiki lub koniecznością przedefiniowania swojego światopoglądu. To podróż w czasy niezbyt odległej młodości, które chwilami mogą jednak przypominać inną planetę.
Podróż we wspomnienia toczy się spokojnie, bez gwałtownych zwrotów akcji i życiowych dramatów. Można z niej wyodrębnić ważne w karierze młodego rockmana wydarzenia: pierwsze próby, pierwszy koncert, zakup pierwszej gitary czy pieca. Wszystko jest tu pierwsze i z tego powodu ważne, wyjątkowe. Próżno przy tym szukać u Mawila ciemnych stron muzycznej działalności. Bend opowiada o nastolatkach bawiących się w tworzenie muzyki dla przyjemności, by zaimponować dziewczynom lub po prostu poczuć, jak to jest "grać w zespole". Każdy, kto czuje rocka, choć raz o tym marzył.
Przyjazne i ciepłe myśli budzi również dystans autora do własnej osoby. Rysunkowy Mawil jest pocieszny i pokraczny, w ogóle nie zachowuje się jak na rasowego rockersa przystało. Na dodatek, ledwie umie grać na gitarze, co jest źródłem nieustannego podenerwowania.
Trochę przesadnie brzmią za to zamieszczone na skrzydełku oprawy wyimki z recenzji Benda, które ukazały się w prasie niemieckiej. W kontekście lekkiego utworu delikatnie rażą patosem i triumfalizmem. O wiele lepiej wypadają komentarze Krzysztofa Ostrowskiego, Olafa Deriglasoffa i Macio Morettiego z ostatniej strony okładki. Muzycy wyłapują te fragmenty, w których zobaczyli siebie samych, dodając komiksowi wiarygodności.
Bend nie posiada jednoznacznego, wyraźnego zakończenia i trudno mówić tutaj o zamkniętej kompozycji. Konstrukcja fabuły oddaje los niezliczonych zespołów, które powstały, zagrały kilka kawałków i zgasły, pozostając ważnym wspomnieniem dla tych, którzy je tworzyli. Finał komiksu Mawila przypomina zatem raczej słowa piosenki Jacka Kaczmarskiego, który zastanawia się, jak dalej potoczą się losy tych, z którymi niedawno był tak blisko związany...
Więc, jeśli czujesz rocka, zanuć sobie pod nosem: co się stało z naszą klasą...
Galeria
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Bend
Scenariusz: Mawil
Rysunki: Mawil
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: październik 2006
Liczba stron: 80
Format: B5
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 21,90 zł
Scenariusz: Mawil
Rysunki: Mawil
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: październik 2006
Liczba stron: 80
Format: B5
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 21,90 zł