Batman. Detective Comics #3: Pozdrowienia z Gotham

Batman niskich lotów

Autor: Shadov

Batman. Detective Comics #3: Pozdrowienia z Gotham
Peter J. Tomasi posiada już na koncie trochę komiksów o superherosach, jednak powierzenie mu serii Batman – Detective Comics stanowiło dużą niewiadomą. I o ile pierwsze dwa tomy: Mitologia i Rycerz z Arkham były w porządku, tak przy Pozdrowieniach z Gotham coś się popsuło.

Po ciężkiej potyczce z Rycerzem z Arkham i jego oddziałem wyznawców, Batman powrócił do patrolowania ulic Gotham. Zawsze jest kogo ratować, zawsze jest kogo ścigać i zawsze znajdzie się ktoś, kto potrzebuje pomocy. Jedni są bardziej bezpośredni w swoich działaniach, a inni pozwalają sobie na “pracę” w cieniu.

Tom Pozdrowienia z Gotham to trochę album o niczym, ponieważ przez 140 stron nie widać, aby na horyzoncie majaczył bardziej złożony konflikt, stanowiący wyzwanie dla Batmana. Owszem, coś tam się pojawia pomiędzy głównymi watkami, gdzie przewodnią rolę zdaje się odgrywać Doktor Victor Fries, ale nie wygląda to na coś bardziej intrygującego. Po całkiem udanym epizodzie w Rycerzu z Arkham, Peter J. Tomasi bardzo rozdrobnił fabułę, skupiając się na kilku pomniejszych potyczkach Mrocznego Rycerza. Żadna z nich, pomimo swojej "akcyjności", pojawiających się przestępców ani nawet intrygujących wątków (jak dwóch dawno zapomnianych rozbitków) nie jest epizodem, który jakoś bardziej zapada w pamięć. Oczywiście, jak przystało na rasowe superhero, wciąż dostajemy mnóstwo wrażeń napędzanych pięściami Batmana i równie efektownych walk, niemniej nie ma tu nic, czym Mroczny Rycerz mógłby się wyróżnić pośród innych komiksów z Batmanem, właśnie dlatego ten tom tak gnie pośród do tej pory wydanych.

Trzeci album z Batmanem jest w sumie bardzo standardowy również w pozostałych aspektach: narracji, dialogach, motywacji bohaterów. Peter J. Tomasi użył bardzo “bezpiecznych” i sprawdzonych pomysłów detektywistycznych, jak chociażby wesołe miasteczko zajęte przez Jokera, króla intryg i nemezis Batmana. Intryga nie opiera się na niczym, czego każdy inny przestępca w Gotham by nie zrobił. Patrząc, jak w poprzednich częściach Tomasi szafował pomysłami, aż dziw bierze jak "spłaszczył" Jokera. Tyczy się to również bezludnej wyspy, gdzie dyrektorowie Wayne Enterprises muszą stawić czoło Dedashotowi. Najciekawsza wydaje się tu historia ze Spectrem, która zahacza o kult, rytuały i inną postać znaną z HellblazeraHitmana.

Pod względem ilustracyjnym ten komiks jest dość ciekawy. Pierwsza opowieść ze Spectrem (Kyle Hotz – rysunki i tusz; David Baron – kolory) ma charakterystyczny, podobny do malarskiego styl: przygaszone kolory w ciemnych odcieniach oraz bardzo mocno zaakcentowany cień przenikający plansze i bohaterów, co sprawia, że kontur został bardzo uwydatniony. Inaczej jest z pozostałymi zeszytami, jak chociażby Pozdrowieniami z Gotham. Tę historię tworzyli: Doug Mahnke – rysunki, Jaime Mendoza – tusz i Dave Baron – kolory. Mamy do czynienia z wyrazistymi, "jaskrawymi" barwami i lekko karykaturalnymi twarzami. Opowieść jest ładna, ale nie przedstawia nic bardziej wymyślnego ponad komputerowe rzemiosło. Najbardziej standardowo prezentuje się historia Ocalały, za którą odpowiedzialni są Christian Duce – rysunki/tusz oraz Luis Guerrero – kolory. Ciekawostką za to jest galeria okładek zamieszczona na końcu albumu, bowiem w niej znajdziemy dwie prace Dana Quintana, wykonane w niezwykłym gotyckim klimacie.

Po całkiem udanych wcześniejszych częściach można było oczekiwać, że Peter J. Tomasi rozwinie Batmanowi pelerynę i porządnie namieszania w Gotham, tym samym zachęcając czytelnika do śledzenia kolejnych misji Mściciela. Nowa seria z Batmanem jednak jak na razie nie pnie się w górę. Przy trzecim tomie nastąpił spadek poziomu i ciężko wyobrazić sobie, aby miało się to zmienić, zwłaszcza że nie widać na horyzoncie jakiejś spektakularnej i skomplikowanej intrygi.