Barakuda #1: Niewolnicy

Przygodę czas zacząć

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Barakuda #1: Niewolnicy
Od premiery pierwszej części Piratów z Karaibów budzący sympatię, zarówno szalony, jak i nieprzeciętnie sprytny Jack Sparrow na dobre zagościł w świadomości tłumów. Patrząc na postać wesołego pirata łatwo można było puścić w niepamięć, jak krwawe czasy zostały przeniesione na duży ekran. Jean Dufaux przypomina o tym w Barakudzie.

Spoglądając na pierwszy z sześciu tomów cyklu łatwo o stwierdzenie, że tytułowym Barakudą jest przedstawiony na okładce starszy mężczyzna o surowym wyrazie twarzy. Nie jest to jednak prawda, gdyż cykl został ochrzczony imieniem okrętu, którym ów mężczyzna, zwany Blackdogiem, dowodzi. Pod komendą ma do dyspozycji nie tylko doświadczonych wilków morskich, ale także młodego syna w pełni oddanego pirackiemu rzemiosłu. Mimo to, Blackdog nie ma wielu powodów do zadowolenia – ostatnimi czasy mu się nie wiedzie, zaś gubernator pirackiej wyspy Puerto Blanco ze zniecierpliwieniem wypatruje należnej dziesięciny. Pewnego dnia los uśmiecha się do starego kapitana – podczas abordażu bierze w niewolę arystokratów, którzy mają mu przynieść pokaźną sumkę liwrów na targu niewolników. Uzyskane złoto to jednak drobnostka w porównaniu do diamentu z Kasharu, na którego ślad natrafili morscy rozbójnicy.

Chociaż po tym wstępie może się wydawać, że cała fabuła skupia się wokół wyprawy Blackdoga, to jest to wrażenie mylne. W Niewolnikach scenarzysta m. in. Mureny i Konkwistadora zapoznaje czytelnika z głównymi postaciami intrygi, którą zresztą bez ociągania zawiązuje na przestrzeni zaledwie 56 stron. Nie da się ukryć, że pierwszy tom stanowi swego rodzaju wprowadzenie do brutalnego świata, w którym rządzą bezlitośni awanturnicy oraz opowieści budowane wokół poszukiwań diamentu. Barakudę czyta się bardzo dobrze, a szorstki realizm z pewnością się temu przysłużył. Nie natrafimy na humor rodem z przytoczonego we wstępie filmu, a słowa zapisane na obwolucie – "Żadnej litości. Dla nikogo. Nigdy." – wprost oddają filozofię piratów.

Warto też dodać, że scenarzysta rozpoczął komiks bez ceregieli wrzucając czytelnika w środek morskiej bitwy, która po chwili przerodziła się w krwawy abordaż, a później… No właśnie, początkowa scena jest niemalże jedyną rozgrywającą się na morzu, ponieważ dalej grunt pod stopami towarzyszy bohaterom na każdym kroku. Bynajmniej nie osłabia to siły oddziaływania wilków morskich na wyobraźnię odbiorców, bo nawet po przeniesieniu miejsca akcji na ląd, scenariusz nie pozwala na nudę. Pojedynki, pościgi, knowania, handel niewolnikami, rozpoczynający się wyścig o drogocenny kamień... W Barakudzie dostajemy wszystko, co potrzeba, by dać się porwać przygodzie, mimo iż ta dopiero się rozpoczyna. Dobrze wypadają charakterystyczne postacie i to tym ciekawsze, że na pierwszy plan wysuwają się nie tylko Blackdog z synem, ale także Emilio o dziewczęcej urodzie, młoda Maria Sanchez del Scuebo czy zakonnicy. 

Po zakończeniu pierwszego tomu mam zastrzeżenia raptem do paru kwestii dialogowych brzmiących nieco sztucznie, chociaż są to prawdopodobnie efekty uboczne skondensowania informacji z racji na objętość albumu. Wątpliwości budzi także to, czy poszukiwania diamentu nie będą zbyt zbliżone do schematów znanych z filmów i literatury, lecz po Niewolnikach Jean Dufaux zasługuje na kredyt zaufania.

Swoją rolę odgrywają także ilustracje Jeremy’ego Petiqueuxa. Scenariusz zapewnił mu pole do popisu i na przestrzeni kilkudziesięciu stron dostarczył wiele różnorodnych, utrzymanych w pastelowej kolorystyce kadrów. Pirackie facjaty bywają odpowiednio odrażające, zaś mieszanina nocnych oraz dziennych scenerii dobrze się sprawdza. Do tego dochodzi jeszcze wysoka szczegółowość, z jaką Jeremy kreśli wszelkie rysunki, choć akurat w scenie abordażu natkniemy się na pewien chaos. Niemniej, nie obniża on wrażeń estetycznych.

Barakuda #1: Niewolnicy to dopiero wstęp, lecz prezentuje się nader ciekawie. Na kilkudziesięciu stronach da się poczuć zew przygody, ale nie pozbawionej, a wręcz eksponującej brutalny realizm pirackiego rzemiosła. A to dopiero początek opowieści o piratach, która nomen omen powinna jeszcze silniej złapać wiatr w żagle.

 

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za przekazanie komiksu do recenzji.