Bakuman #07

Bo z redaktorem nigdy nie wie, oj nie wie się

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Bakuman #07
W poprzednim tomie Mashiro i Takagi stawali na głowach, by zwiększyć spadającą w ankietach czytelniczych popularność ich mangi. Te starania okazały się jednak niewystarczające.

Mangacy wraz ze swoim redaktorem walczyli na różne sposoby, lecz siódmy tom otwiera druzgocąca dla nich informacja – seria zostaje przerwana. Po początkowym marazmie za namową najbliższego otoczenia szybko wracają do prac nad kolejnym tytułem. A raczej – nad kilkoma.

W siódmym tomie Bakumana w końcu dochodzi do sytuacji, której chyba każdy czytelnik poprzednich 2-3 albumów mógł się spodziewać. Otóż w pewnym momencie Mashiro i Takagi postanawiają zaprzestać realizowania wskazówek redaktora, co doprowadza do niesnasek i sporego zamieszania. Sytuacja staje się napięta, mimo że obie strony wciąż muszą ze sobą współpracować. Nie da się ukryć, że te nieporozumienia to dość bardzo prosty zabieg scenarzysty, ale jest przy tym dobrze nakreślony i ze względu na jawną buńczuczność duetu głównych bohaterów, nie sposób było go pominąć.

Tsugumi Ohba nie poprzestaje na tym i dodaje do palety postaci kolejnych redaktorów, zwiększa rolę innych mangaków (tym razem padło na Aoki) i w efekcie trudno poczuć zmęczenie kolejnymi, w gruncie rzeczy zbliżonymi tematycznie tomikami. Ostatecznie Mashiro i Takagi wciąż dążą do tego samego i kolejne sukcesy przybliżają ich do celu, a i tak ich losy śledzi się z zaciekawieniem. Podobnie jak poczynania postaci zyskujących własne wątki lub pojawiających się epizodycznie. Takim bohaterem jest na przykład Kazuya Hiramaru, który porzucił pracę w korporacji na rzecz zostania mangaką, ale twórcze życie szybko stało się dla niego nie do zniesienia, co doprowadziło do wielu zabawnych sytuacji. Nie inaczej jest w przypadku całkowicie oddanej i piekielnie zazdrosnej dziewczyny Takagiego, Miyoshi. Warstwa humorystyczna zapewnia chwile miłego wytchnienia od czasem patetycznych scen o mandze. W dodatku w siódmym tomiku powraca paru znajomych Takagiego i Mashiro z dawnych lat i widać, że jeszcze sporo namieszają w życiu naszych bohaterów.

Takeshi Obata utrzymuje wysoką jakość ilustracji, zaś dzięki fabule obfitującej w nerwowe rozmowy i kłótnie, miał okazję jeszcze bardziej popisać się w odwzorowywaniu zarówno mimiki, jak i gestykulacji bohaterów. Pod tym względem Bakuman jest po prostu świetny, a zróżnicowanie emocji na twarzach postaci robi niemałe wrażenie i niekiedy wywołuje uśmiech u czytelnika.

Kolejne tomiki Bakumana konsekwentnie powiększają grono postaci, dodając tym samym nowe wątki. Z jednej strony konflikt mangaków z redaktorem był łatwy do przewidzenia, z drugiej – został dobrze rozwinięty, zaś na horyzoncie już odmalowują się kolejne wyznania. Życie mangaki okazuje się być barwniejsze, niż można by się tego spodziewać.