Bakuman #04-06

Wszyscy jesteśmy mangakami

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Bakuman #04-06
Przygoda Mashiro i Takagiego z tworzeniem mangi wraz z końcem trzeciego tomu napotkała poważną przeszkodę  – Takagiego dopadła niemoc twórcza przy pracy nad scenariuszem. Początkowo cierpliwy i wyrozumiały Mashiro po wielu tygodniach postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i rozpoczyna równoczesne tworzenie historii i rysunków. Co z tego wyniknie?

Po przeczytaniu dwóch tomów i części trzeciego nietrudno było o zwątpienie w to, czy scenarzysta Bakumana, Tsugumi Ohba będzie w stanie wzbogacić serię o wystarczająco dużo wątków i postaci pobocznych, by lektura kolejnych albumów nie wiązała się z coraz częstszym ziewaniem. Jednak w zakończeniu trzeciego tomu oraz wstępie czwartego udowodnił, że pomysłów mu nie brakuje i nawet jeżeli niektóre z nich trudno uznać za oryginalne, scenarzysta i tak potrafi sprzedać je odbiorcy.

Na początku serii mnóstwo miejsca poświęcono mangowemu przemysłowi, a w szczególności funkcjonowaniu magazynu, współpracy redaktorów z mangakami, procesowi twórczemu i wydawniczemu. W tomach #4-6 fragmenty traktujące o metodach wybierania mangi do publikacji, decydowania o jej dalszym losie zarówno przez redakcję, jak i ankiety czytelnicze zostały stanowczo ukrócone. Jednakże jest to w pełni zrozumiałe. Historia dzieje się na przestrzeni paru lat i bohaterowie, a przy tym też czytelnicy mieli dość czasu, żeby poznać kulisy życia mangaki i pracy w wydawnictwie. Jeżeli ktoś czuł się przytłoczony podczas czytania wyżej wspomnianych opisów, tak może być pewny, że w tomach #4-6 spotka ich o wiele mniej.

Udanym posunięciem ze strony Ohby było wprowadzenie w albumach #1-3 rywali, z którymi mierzą się Mashiro i Takagi w drodze do upragnionej serializacji mangi i stopniowe rozbudowywanie ich charakterystyk. Mashiro i Takagi na co dzień rywalizują z Niizumą czy Fukudą, a jednocześnie zacieśniają z nimi przyjacielskie więzi. Tak zacięte zmagania utrzymane w duchu wzajemnego szacunku śledzi się z żywym zainteresowaniem.

Wraz z kolejnymi tomami Ohba stopniowo i z wyczuciem dodaje do historii nowe wątki i rozwija wprowadzonych wcześniej bohaterów. Kilku z nich nie sposób nie polubić, na przykład nieco fajtłapowatego i nieustannie podążającego za marzeniem o byciu mangaką Nakaia, czy nieprzebierającego w słowach, ale jednocześnie odważnego Fukudę. Do tego dochodzi jeszcze parę postaci, o których uprzednio była tylko mowa oraz kilka całkowicie nowych. Wszyscy bohaterowie są doskonale osadzeni w historii, zaś Mashiro i Takagi są coraz bliżsi stania się profesjonalnymi mangakami. Napotykane przez nich przeszkody również są odpowiedniejsze dla ich obecnego statusu, co nie raz i nie dwa wprawi ich w zakłopotanie, niekiedy bawiąc czytelnika.

Należy pamiętać, iż Bakuman to nie tylko seria o tworzeniu mangi, ale też o uczuciach. W częściach #1-3 otrzymaliśmy zarys związku Mashiro i Azuki, tyle że był on zepchnięty na boczny tor. I o ile w tomie #4 ta sytuacja pozostaje niezmienna, tak już w albumach #5-6 wątki romantyczne ulegają intensyfikacji, nie tylko jeśli chodzi o wyżej wspomnianą parę. Jednakże podczas gdy miłostki pozostałych postaci są okraszone dozą dowcipu, tak relacja Mashiro i Azuki staje się nieznośnie pompatyczna i przesłodzona.

Nie licząc miłosnych rozterek bohaterów, historie w albumach #4-6 prezentują zbliżony poziom. W pozytywnym znaczeniu nie można tego samego powiedzieć o rysunkach. Takeshi Obata w tomie #4 i #6 był ograniczony przez scenariusz, ponieważ większość scen rozgrywała się w studiu lub innej zamkniętej przestrzeni, co nie dawało artyście pola do popisu poza przedstawianiem postaci, z którymi, nawiasem mówiąc, radzi sobie świetnie. Czytając tomiki #4-6, łatwo o zawieszenie oka nad drobiazgowymi ilustracjami pochodzącymi ze środkowego albumu. Choć jest ich tylko parę, to niektóre doprawione umiejętnym zastosowaniem perspektywy robią niemałe wrażenie.

Seria Ohby i Obaty odbija od wcześniej eksplorowanego tematu o niełatwych początkach na ścieżce do zostania mangaką. W tomach #4-6 dostajemy mniej analizy samych mang tworzonych przez duet, za to więcej miejsca poświęcono relacjom między postaciami. Na tym etapie Bakuman to nadal seria godna polecenia.