BBPO. Znany diabeł

Apokalipsa i... może już starczy?

Autor: Balint 'balint' Lengyel

BBPO. Znany diabeł
Znany diabeł w założeniu ma chyba oferować wszystko i to w dużych dawkach. Znalazło się więc miejsce dla Hellboya wraz BBPO, istoty z drugiego krańca kosmosu, renegatów, zombiech, diabłów oraz nazistów. To wszystko wrzucono w środek apokalipsy, czy jak kto woli Ragnaroku, kiedy to – jak łatwo przewidzieć – ci dobrzy próbują powstrzymać tych złych. Wszystko to stanowi przyczynek do trwających 370 stron zmagań.

I nastał Ragnarok! Istoty z innych wymiarów oraz z najgłębszych piekielnych czeluści pustoszą świat dotychczas pozostający we władaniu ludzi. Ludzkość dziesiątkowana jest przez demony i potwory, a to dopiero preludium do kolejnych nieszczęść. Ostatnią szansą na zorganizowanie oporu jest BBPO, organizacja chroniąca Ziemię od dziesiątek lat. Iskierką nadziei na ostateczny sukces jest też odnalezienie Hellboya. Czy jednak piekielny chłopiec da radę w pojedynkę odeprzeć hordy potworów?

Bez ogródek trzeba przyznać, że Znany diabeł to prawdziwa jazda bez trzymanki – z ekstremalnie dynamiczną historią, co niestety w sposób bardzo zauważalny odbiło się na jej czytelności. Po prawdzie, już dawno nie widziałem tak chaotycznego scenariusza. Akcja skacze po różnych lokacjach, a na kartach komiksu pojawia się mnóstwo postaci, których wypowiedzi często nawiązują do wydarzeń z serii BBPO. Piekło na Ziemi. W rezultacie bardzo łatwo można pogubić się w związkach i relacjach, a przed lekturą omawianego komiksu najlepiej jest rozrysować sobie w głowie – bądź na tablicy ściennej – kto jest kim, co robił, z kim współpracował.

Jednak gdzieś po 130 stronach tempo znacząco opada, co niewątpliwie powiązane jest z faktem pojawienia się czołowej postaci wymyślonej przez Mike'a Mignolę, czyli Hellboya. Wraz z nim swą obecność objawia odwieczny antagonista piekielnego chłopca; mowa oczywiście o Rasputinie. Obaj na chwilę spowalniają narrację, wprowadzają aspekt rzeczywiście demoniczny, będący zresztą fundamentem sukcesu oryginalnej serii. W rezultacie czytelnik w końcu otrzymuje możliwość rozkoszowania się lekturą "jak kiedyś", zwłaszcza że wstawki z rosyjskim mnichem nie tylko budują rewelacyjny klimat, ale i dostarczają bardzo ważnych informacji.

Niestety, nic co dobre, nie trwa wiecznie i w pewnym momencie historia ponownie przyśpiesza, stając się zbitkiem jakichś fragmentów, zaś na kartach komiksu panuje chaos: ten wywołany przez Ragrnarok oraz Mignolę do spółki z Alliem. W tym czasie członkowie BBPO próbują uratować co się da z apokalipsy, zwykli ludzie jakoś przeżyć, a istoty z innego wymiaru unicestwić nasz świat. Najgorsze jest jednak co innego: opowieść zwyczajnie nie należy do jakichś szczególnie interesujących, co niewątpliwe wynika z omawianego bałaganu. Dopiero ostatnie strony wynagradzają cierpliwość czytelnika, ale to niespecjalna nagroda.

Z kolei niewątpliwym atutem komiksu jest jego szata graficzna. Sam Mignola popełnił zaledwie kilka stron, więc trudno tutaj mówić o jakimś istotnym wkładzie w album. Jednak jego następcy dołożyli starań, by BBPO budziło ciepłe skojarzenia z serią będącą pierwowzorem. Nie popełnię też nadużycia, jeśli napiszę, że są kadry, kiedy mógłbym uwierzyć, iż to sam Mike Mignola stał za ich powstaniem.

Główny ilustrator, Laurence Campbell, dba o nieco kanciaste, toporne, pozbawione nadmiernej liczby detali kontury, zaś paleta barw składa się głównie z szaroburych tonacji oraz czerwieni. Wszystko do kupy buduje ciężki, mroczny, a przez to świetny klimat apokalipsy zgotowanej przez demoniczne istoty z piekła rodem. Ragnarok przedstawiony na kartach Znanego diabła jest dokładnie taki jaki sobie wyobrażałem, że będzie, kiedy to zaczytywałem się Hellboyem.

Spoglądając jednak zdroworozsądkowo na komiks jako całość, zaryzykuję jednak stwierdzenie, że Mike Mignola od dłuższego czasu raz za razem próbuje wejść do tej samej rzeki, względnie odgrzać raz jeszcze kotleta. Tak się zwyczajnie nie da. Oryginalne opowieści o Hellboyu uwiodły moje serce klimatyczną, mroczą opowieścią wraz z nieszablonowym podejście do podań ludowych oraz oczywiście świetną kreacją głównego bohatera. Późniejsze spin-offy wypadają jednak co najwyżej blado na tle pierwowzoru.

Cały poziom cyklu BBPO był już bardzo wyboisty: były świetne momenty, przeplatane niestety miałkimi, bezbarwnymi opowieściami. Podobnie w przypadku Znanego diabła: doskonałe są tylko pojedyncze, fajne fragmenty; a wszystko pływa po morzach raczej nieciekawej, aczkolwiek bardzo widowiskowej apokalipsy. Jeśli ktoś naprawdę uwielbia opowieści o BBPO, to może sięgnąć po omawiany komiks, pozostałe osoby muszą tą decyzję poważnie przemyśleć.