BBPO. 1946-1948

Spin-off lepszy od pierwowzoru

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

BBPO. 1946-1948
Postaci Hellboya, agenta Biura Badań Paranormalnych i Obrony, nie trzeba raczej przedstawiać nikomu. Jak jednak funkcjonowało owo biuro, gdy w jego szeregach nie było jeszcze nadludzko wytrzymałego demona o ludzkim sercu, a przeciwko nadprzyrodzonym zagrożeniom musieli stawać zwykli żołnierze? O tym właśnie jest ten zbiór, w interesujący sposób poszerzający naszą wiedzę na temat świata wykreowanego przez Mike'a Mignolę i innych autorów.

BBPO. 1946-1948 zawiera trzy historie przedstawiające losy profesora Trevora Bruttenholma (opiekuna i mentora Hellboya, który zmarł już w pierwszym tomie jego przygód) i początki Biura Badań Paranormalnych i Obrony, powołanego do istnienia po zakończeniu drugiej wojny światowej w odpowiedzi na związane z okultyzmem działania Trzeciej Rzeszy. Pierwsza z nich opowiada o śledztwie prowadzonym w Berlinie przez Bruttenholma i towarzyszących mu żołnierzy w związku z bioinżynieryjnymi eksperymentami nazistowskich naukowców, podczas którego profesor poznaje Warwarę, niepokojącą dziewczynkę zarządzającą radzieckim odpowiednikiem BBPO. Historia ta pełnymi garściami czerpie z motywów pochodzących z Nasienia zniszczenia. Obudzić diabła, ale pod wieloma względami wypada lepiej od owego zbioru, jako że prościej przychodzi wykreować atmosferę grozy i wszechobecnego niebezpieczeństwa, jeśli bohaterami są zwykli śmiertelnicy, dla których nawet najsłabszy potwór stanowi śmiertelne zagrożenie.

Księgę drugą, której akcja rozgrywa się w roku 1947, poświęcono grupce agentów biura wysłanych do francuskiego miasteczka, aby szukać śladów aktywności pewnego wampira, który dwa wieki wcześniej rezydował w tamtejszym zamczysku. Oczywiście w przedstawionym tu uniwersum nie można rzucić kamieniem, by nie trafić w jakąś istotę nadprzyrodzoną, zatem niemal od razu jeden z żołnierzy napotyka na trop czegoś bardzo dziwnego, podczas gdy jego towarzysze oddają się radosnemu piciu. Zbiór wieńczy rozgrywająca się rok później w Stanach Zjednoczonych opowieść o eksperymentach z pokojowym wykorzystaniem energii atomowej, które mogły doprowadzić do pojawienia się na pustkowiu potworów, których wygląd sugeruje pozaziemskie pochodzenie.

Podczas lektury bawiłem się zadziwiająco dobrze, lepiej nawet niż przy uznawanych powszechnie przez miłośników komiksu za kultowe przygodach samego Hellboya. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że w przeciwieństwie do nich w BBPO. 1946-1948 znalazło się miejsce na dobrze wykreowane, intrygujące postacie, którymi losami można autentycznie się przejąć. Trevor nie stanowi wprawdzie przykładu najbardziej fascynującego protagonisty, ale jest z nim związanych tyle wątków (opieka nad młodym demonem, wyrzuty sumienia z powodu poprowadzenia na śmierć podkomendnych, presja związana z dowództwem nad organizacją, zadurzenie w pięknej i inteligentnej pani naukowiec), że pomimo jego niezbyt wyrazistego charakteru i tak koniec końców wyrasta on na trójwymiarowego, interesującego bohatera. Również i sam Hellboy, który na razie pozostaje szybko wprawdzie dorastającym, ale jednak dzieckiem, wypada ciekawie z racji narastającego w nim poczucia osamotnienia – co nie powinno nikogo dziwić, skoro jest rogatym demoniątkiem otoczonym niemal wyłącznie przez naukowców i żołnierzy.

Postacie drugiego planu prezentują się znacznie lepiej niż w komiksach z głównego nurtu serii, a na wyszczególnienie zasługują przede wszystkim wspomniana wyżej Warwara, której relacja z Bruttenholmem stanowi jeden z głównych motywów przewijających się przez ten zbiór, oraz Simon Anders, weteran drugiej wojny i agent Biura, cierpiący poważne konsekwencje wydarzeń, jakich był świadkiem w 1947 roku i które nieodwracalnie wpłynęły na jego psychikę. Co więcej, historie tu zawarte są z sobą mocniej związane fabularnie niż mogłoby się początkowo zdawać (pomijając już samego Andersa, to na dodatek Koniga, będącego antagonistą księgi drugiej, poznajemy w pierwszej), a zakończenie tomu sugeruje, że jeszcze nie pora na rozstanie z niektórymi wprowadzonymi postaciami – a wywarły one na mnie tak dobre wrażenie, że najchętniej już teraz poczytałbym o ich dalszych losach.

Każda z trzech historii została narysowana przez innych artystów, ale wszyscy poradzili sobie co najmniej nieźle z postawionym przed nimi zadaniem odpowiedniego oddania niesamowitej atmosfery okultyzmu kojarzonej ze światem Hellboya. Kreska z księgi pierwszej, narysowanej przez Paula Azacetę, najbardziej przypomina stylem ten, do którego przyzwyczaiły nas poprzednie albumy za sprawą grubych konturów i kanciastych projektów postaci. Księga druga, przy której współpracowali Gabriel Ba i Fabio Moon, również sprawia wrażenie, jakby rysownicy starali się skopiować twórczość Mike'a Mignoli. I trzeba przyznać, że wyszło im to całkiem dobrze – świetnie prezentują się przede wszystkim sylwetki bohaterów i sceny z końcówki 1947, podczas których jest nam dane ujrzeć wampirzy wiec. Z kolei pracujący nad 1948 Max Fiumara nie próbował na siłę dostosować się do tego, co rysowali poprzedni artyści, w efekcie czego księga trzecia wygląda najbardziej szczegółowo i współcześnie, a sceny akcji w niej występujące cechują się największym dynamizmem – szkoda tylko, że samo miejsce akcji (amerykańskie pustkowia) wygląda dość nieciekawie i nie pobudza wyobraźni. Po raz kolejny otrzymujemy też kilkadziesiąt stron szkiców poszczególnych rysowników w ostatniej części zbioru, co powinno ucieszyć tych, którzy interesują się tego typu dodatkami.

BBPO. 1946-1948 okazało się być dla mnie niezwykle miłą niespodzianką, jako że zebrane opowieści posiadają te same zalety, za które wszyscy chwalą Hellboya, unikając jednocześnie problemów, którymi cechowały się dwa pierwsze zbiory jego przygód. Poszczególne wątki są satysfakcjonująco rozbudowane i uzupełniają naszą wiedzę na temat świata przedstawionego serii, a bohaterowie w nich występujący są na tyle ludzcy, by czytelnik mógł odczuwać pewien niepokój widząc, w jakim zagrożeniu się znajdują. Werdykt jest prosty – jeśli ktoś uważa się za fana agenta z piekła rodem, to również i album poświęcony przeszłości Biura Badań Paranormalnych i Obrony powinien stać się w takim przypadku pozycją, którą po prostu trzeba dodać na swoją półkę.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.