Avengers. Bez drogi do domu

Droga jest, ale trzeba ją wpierw znaleźć.

Autor: Shadov

Avengers. Bez drogi do domu
Mark Waid, Al Ewing i Jim Zub pokazali na co ich stać, tworząc przyzwoitą historię superhero Nie poddamy się. Dziś, patrząc jak wiele serii i eventów jest niczym “odgrzewane kotlety”, każdy crossover mający do zaoferowania zalążek intrygującej fabuły i kilka ciekawych dialogów zasługuje na wyróżnienie.

Bez drogi do domu to kolejna eventowa historia, za której sterami zasiadła trójka wspomnianych scenarzystów. Dzieje się ona po wydarzeniach z Nie poddamy się i równolegle do Wojny wampirów.

Herkules przebywający w Nowym Jorku spotyka szopa Rocketa; Clint Barton oraz Wanda Maximoff jedzą śniadanie w przydrożnym barze w Kalifornii; Monica ‘Spectrum’ Rambeau pomaga Visonowi w Waszyngtonie, a gdzieś w Nowym Meksyku spaceruje Bruce Banner. Sielanka zostaje przerwana, gdy Ziemię w środku słonecznego dnia pochłania noc/ Wtedy też na scenę wchodzi Wojażerka i werbuje wspomnianych herosów – wszyscy domyślają się, że coś się dzieje. Skala zjawiska jest ogromna: Słońce zgasło nie tylko na Ziemi, ale też na innych planetach, z kolei Olimp – siedziba greckich bogów – cuchnie krwią i trupami: zaczęła się wojna.

Zniknięcie Ziemi i przeniesienie jej do innego wymiaru (jako pole gry dla Grandmastera i Pretendenta) nie pozostało bez konsekwencji, co ukazują wydarzenia w Nie poddamy się. Chwilowy brak słońca spowodował zniszczenie więzienia dla Nyx, matki nocy, a ta, zrzuciwszy wiążące ją łańcuchy, ruszyła na podbój wszechświata.

Bez drogi do domu to przyzwoite superhero, gdzie Mark Waid, Al Ewing i Jim Zub na fundamentach wydarzeń z Nie poddamy się stworzyli nowego antagonistę osadzonego w mitologii greckiej. Fabularnie nie ma tu niczego odkrywczego: pogoń za złoczyńcą oraz ciągłe potyczki z siłami zła przechylające szalę zwycięstwa raz w jedną, raz w drugą stronę, poszukiwania ważnego dla wydarzeń przedmiotu, załamania bohaterów, jakiś crossover z inną serią i finałowy powrót superbohaterów w tzw. chwale. Niemniej, pomimo wtórności, scenarzyści nieźle wszystko przepracowali, tworząc historię, która dobrze spina się fabularnie, szybko pnie się do przodu i zahacza o osobiste problemy, których supermoce nie rozwiążą.

Relacje międzyludzkie, wszelkie zawiłości, utarczki i żale szybko wychodzą na wierzch. Zasługą są tu własne doświadczenia bohaterów, jak niechęć Hulka do Tima Burtona, ale także dzieci Nyx, które za pomocą swoich mocy żerują na negatywnych emocjach. Im dłużej bohaterowie z nimi walczą, tym więcej sieją w ich sercach zamętu i niszczą psychikę. Tu scenariusz bardzo fajnie lawiruje pomiędzy ogólnym wydarzeniami – poszukiwaniem kryształów mocy Nyx – a wewnętrznymi sporami nie tylko wymienionych we wstępie głównych protagonistów, także później wprowadzonych postaci, które splatają swoje losy z obecnymi herosami, jak na przykład Conan Barbarzyńca.

Conan jest prostym wojownikiem, ale równocześnie twardym, niebojącym się stanąć przeciwko magii. Połączenie jego losów z Avengersami to niemałe zaskoczenie – wojownik magią się nie pała, ale ma wprawną rękę do miecza i walki, co też szybko stawia go na równi z innymi superbohaterami. Egmont zapowiedział już wydawanie Savage Avengers, będącego kontynuacją losów Conana u boku ziemskich herosów.

Ilustracyjnie Bez drogi do domu to jak zwykle porcja dobrej rysunkowej superbohaterszczyzny: jest kolorowo, efektownie, szczegółowo. Mistyczne doznania, wizje, spektakularne zdolności poszczególnych bohaterów opatrzono soczystymi barwami i dobrze zestawionymi kontrastami. Śledząc kolejne losy Wojażerki i jej grupy superbohaterów, bez problemu znajdzie się kilka kadrów wartych chwili kontemplacji.

Bez drogi do domu ma poziom zbliżony do Nie poddamy się, przy czym jest jednak lepsze. O ile we wcześniejszym albumie było mnóstwo bohaterów i mało komu scenarzyści poświęcili więcej czasu, tak teraz, przez ograniczenie puli herosów, swobodnie kreślą wewnętrzne konflikty wielu postaci, a także spory, które kiełkowały w innych seriach, jak ten Hulka z Clintem. Historia jest na tyle dobra, że bez problemu przebijemy się przez kolejne szalone walki bohaterów i dotrzemy do niezaskakującego, ale przyzwoitego finału.