Armada (wyd. zbiorcze) #1

Przygody charakternej agentki

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Armada (wyd. zbiorcze) #1
To już ponad dwadzieścia lat, jak charakterna Navis szturmem podbiła serca miłośników komiksu, obecnie zaś – po dwóch dekadach znajomości – jej przygody doczekały się reedycji w postaci tomów zbiorczych. To dobra okazja, by ponownie zasiąść do lektury cyklu Armada.

Opis historii Navis można rozpocząć niczym bajkę: była sobie dziewczynka, żyła samotnie na nieznanej planecie, zaś jedynym towarzystwem był tygrysopodobny stwór. Navis nigdy nie odkryła, skąd znalazła się na globie, bo wrak służący jej za dom oraz trupy umarłych nie potrafią mówić. Nie poznała kosmicznej technologii, z obowiązku posługując się jedynie własnoręcznie zrobioną procą. Pewnego razu jej planeta znalazła się na kursie gwiezdnej floty składającej się z mnóstwa okrętów reprezentujących najrozmaitsze gatunki. Jeden z nich upatrzył sobie planetę na miejsce pod kolonizację, co nie spotkało się z entuzjazmem ze strony dotychczasowej gospodyni.

Tak rozpoczęła się długa przygoda i nie ma w tym ani krztyny przesady, gdyż od swojej premiery w roku 1998 francuski duet w składzie Jean-David Morvan (scenariusz) oraz Philippe Buchet (ilustracje) stworzył okrągłe 20 tomów, kolejny zaś ma mieć premierę już niedługo. Duet ten popełnił jeszcze spin-offyKroniki Armady oraz Nävis. Warto wspomnieć, że Buchet za pracę przy Armadzie otrzymał w 1998 nagrodę na festiwalu komiksowym Solliès.

Przejdźmy do samego wznowienia. W jego skład wchodzą pierwsze cztery historie: Popiół i ogień, Kolekcjoner, W trybach rewolucji oraz Talizman demonów. Wydanie otrzymało porządną twardą okładkę oraz papier kredowy, chociaż szkoda, że zabrakło miejsca na materiały dodatkowe: grafiki czy może ciekawostki związane z cyklem.

Mimo, że cykl liczy sobie już ponad 20 lat, to świetnie zniósł upływ czasu, co wbrew pozorom nie jest rzeczą oczywistą, bowiem czas z rozmaitymi seriami obchodzi się bezlitośnie. W czym tkwi tajemnica sukcesu? Przygody Navis to przykład świetnego połączenia dynamicznego, przemyślanego scenariusza oraz kapitalnej kreski. Jesteśmy świadkami umiejętnego włączenia bardziej ważkich refleksji oraz uczciwiej dawki poczucia humoru tam, gdzie jest czas i miejsce, by dorzucić jakiś żart.

Warto podkreślić różnorodność historii o agentce w służbie armady. Popiół i ogień ma charakter lekkiej opowieści o wybitnie przygodowym zabarwieniu. Navis głównie biega i skacze, broniąc swojego domostwa przed najeźdźcami; zresztą dość podobnie należy ocenić Kolekcjonera, mimo że akcja przenosi się na statki olbrzymiej flotylli. Atutami obu albumów jest szalenie dynamiczna akcja, w połączeniu z widowiskowymi ilustracjami gwarantująca mile spędzony czas.

Od trzeciej części rozpoczęła się wyraźna ewolucja opowieści oraz głównej bohaterki. Historia, choć nadal umiejąca gwałtownie przyśpieszyć, zaczęła stawiać również na inne aspekty. Bardzo poważne w swoim wydźwięku W trybach rewolucji przywodzi na myśl czasy rewolucji październikowej ze wszelkimi – poważnymi oraz smutnymi zarazem – konsekwencjami. Z jednej strony czytelnik poznaje buntowników sprzeciwiających się reżimowi, z drugiej strony ci sami opozycjoniści trącą niebezpiecznym fanatyzmem, a w tym całym kotle Navis próbuje zrealizować misję oraz wykorzystać szansę, by poznać osobę należącą do swojej – ludzkiej – rasy.

Ostatnia z historii w pierwszej chwili może wydawać się opowieścią… fantasy, co oczywiście jest konsekwencją kolejnej misji powierzonej Navis. Tutaj również, pomimo świetnego, dynamicznego scenariusza, przemycono poważne treści o szeroko zakrojonej korupcji na wysokim szczeblu, manipulacji przyjaciółmi, a w końcu o rozczarowaniu i zdradzie. Uczyniło to zeń historię bardzo uniwersalną, w tym samym stopniu adresowaną do młodszych, jak i nieco starszych czytelników.

Nie sposób przejść obojętnie obok głównej bohaterki, będącej dźwignią cyklu. Każda z prób, przed którą postawiono Navis, czyni ją silniejszą oraz dojrzalszą, przez co śledzenie ewolucji tej postaci jest przyjemnością samą w sobie. Czytelnicy poznają ją jako dzikuskę, która błyskawicznie staje się wysportowaną, a przy tym charakterną i krnąbrną agentką. Zresztą naturalna zdolność uprzykrzania życia otoczeniu – zwłaszcza przełożonym – oraz niewyparzony język wielokrotnie są źródłem lekkich, świetnych żarcików. Z drugiej strony Navis nieraz zaskakuje niezwykłymi spostrzeżeniami, które bardzo łatwo można przenieść z płaszczyzny komiksowej na zwykłą, codzienną praktykę społeczno-polityczną.

Równie wielką przyjemność można czerpać z oprawy graficznej. Buchet co rusz popisuje się niezwykłymi umiejętnościami tworzenia malowniczych plenerów. Nie ma znaczenia, czy akcja rozgrywa się na jednym z okrętów armady, skutym lodem steampunkowym świecie, czy skąpanej słońcem bajkowej krainie – każdorazowo architektura, fauna, flora oraz lokalne gatunki pobudzają wyobraźnię i zachęcają do zgłębiania detali. Co prawda zdarzają się kadry, gdzie drugi plan potraktowany został po macoszemu, wówczas jednak warto przymknąć oko i skoncentrować się na tych obrazkach, gdzie ilustrator popisuje się niesamowitą umiejętnością operowania perspektywą. Całość dopełniają świetnie nałożone kolory – co prawda cyfrowo, ale jednak z wyczuciem.

Pierwszy tom zbiorczy Armady wypada ocenić tylko w samych superlatywach: scenariusz nieodmiennie jest dynamiczny, lekka tematyka przeplata się z poważniejszymi wtrętami, a dynamiczna akcja potrafi wprawić czytelnika w nostalgię. A że całość jest piękna, zaś główna bohaterka charakterna? Tym bardziej warto nawiązać z nią znajomość.