Anihilacja #2

Popis Super-Skrulla

Autor: Artur 'GoldenDragon' Jaskólski

Anihilacja #2
Polscy czytelnicy do tej pory rzadko mogli obcować z bohaterami świata Marvela o epickiej i kosmicznej skali. Na szczęście to się zmieniło, a na rodzimy rynek trafiła wielka międzygalaktyczna epopeja jaką niewątpliwie jest Anihilacja!

Oto kosmos Marvela jawi się polskim czytelnikom w pełnej krasie. W pierwszym tomie Anihilacji niszczycielska siła wdarła się do naszego świata i jako pierwszy cel obrała sobie starożytne więzienie Kyln. Ten dzień był początkiem wielkiej, międzygalaktycznej wojny. Wydarzenie to nazwano Anihilacją od imienia Annihilusa – niekwestionowanego władcy armady o nazwie Fala Anihiliacji. Kolejnym celem stał się Xandar – siedziba międzygalaktycznych sił pokojowych czyli Korpusu Nova. I ten nie oparł się przeważającej sile wroga i przestał istnieć.

Większa część narracji pierwszego tomu Anihilacji opowiada o losach dwóch osób, które przetrwały katastrofę na Xandarze – Draksa Niszczyciela oraz Richarda 'Novy' Ridera. Podobnie jest w drugiej odsłonie cyklu, ale tym razem scenarzyści na warsztat biorą aż trzy postacie. Keith Giffen opowiada o losach Silver Surfera czyli dawnego heroda samego Galactusa – Pożeracza Planet. Ten przemierzając kosmos na swojej desce postanawia zbadać wykryte w galaktyce zakłócenia. Z jego relacji poznajemy ogrom zniszczeń, które wyrządza Fala Anihiliacji. Spora liczba zeszytów w żaden sposób ciekawie nie zarysowała postaci Silver Surfera, a dużo bardziej interesująco prezentują się toczące się w tle losy Thanosa czy niebezpieczeństwo jakie zaczyna czyhać na Galactusa.

Za to postać Super-Skrulla zupełnie inaczej jest prowadzona przez scenarzystę Javiera Grillo-Marxuacha. Kl’rt został zmodyfikowany przez naukowców swojej rasy i pozyskał moce Fantastycznej Czwórki w celu walki ze swoimi ziemskim adwersarzami. Niestety wszystkie starcia były nieudane i stał się swoistym pośmiewiskiem pośród Skrulli. Podczas walk z Falą Anihilacji trafia na broń, która potrafi niszczyć całe światy – Żniwiarza Smutku. Nie znajdując zrozumienia rangi zagrożenia wśród swojej rasy, postanawia samodzielnie toczyć boje z najeźdźcą. Bardzo ciekawie scenarzysta przedstawia stopniową przemianę Super-Skrulla z istoty żądnej zemsty w walczącego o sprawę i wyższe ideały bohatera. Do tego interesujący towarzysze i niespodziewany zwrot fabularny czynią opowieść najciekawszą z całego tomu.

Historia Ronana, którą przygotował Simon Furman, rozpoczyna się jeszcze bardziej intrygująco niż losy Kl’rta. Były Główny Oskarżyciel rasy Kree przybywa na planetę Gwokk w poszukiwaniu sprawiedliwości za niesłuszne oskarżenie i banicję z rodzimego imperium. Niczym bohater kultowego angielskiego komiksu, Sędzia Dredd wymierza sprawiedliwość, tam gdzie jej brak. Niestety potem trafia na kolejną planetę, gdzie dochodzi do wielkiego zamieszania z plejadą bohaterów uniwersum Marvela – z Nebulą i Gamorą na czele. Z tą ostatnią Ronan toczy nawet długą, bezsensowną i nudną walkę. A w całej tej rozwlekłej historii były Główny Oskarżyciel się waha i waha i waha czy walczyć z tą całą Anihilacją czy nie walczyć…

Za oprawę graficzną poszczególnych opowieści odpowiadają: Renato Arlem, Gregory Titus oraz Jorge Lucas. Całkiem nieźle radzą sobie z przedstawieniem skali kosmicznego kataklizmu. Najbardziej przypadły mi do gustu prace Renato Arlema, który przepięknie przedstawił heroldów Galactusa, a także kosmiczne niebo. Za to Jorge Lucas miał nieco problemu w przedstawianiu skali postaci – Ronan momentami był tak duży, że nie dałoby się go w sensowny sposób umieścić np. w towarzystwie Galactusa nawet na całej stronie. Grube wydanie zbiorcze Anihilacji Egmontu jak zwykle prezentuje się przepysznie. Twarda oprawa, kreda, kilka szkiców i okładek.

Świetnie sprawdzają się kartoteki co ważniejszych bohaterów występujących w omawianej kosmicznej epopei. Może nie posunę się do stwierdzenia, że można dzięki tym biogramom czerpać pełnię satysfakcji ze śledzenia wydarzeń w kosmosie Marvela, ale na pewno da się czytać wszystko z wystarczającym zrozumieniem. Drugi tom Anihilacji to dopiero prolog całej historii, więc rozkręca się bardzo wolno. Super-Skrulla polubimy, Silver Surfer będzie nam obojętny, a Ronan zupełnie zbędny. Niewiele dowiemy się też o działaniu czy właściwym celu Annihilusa. Trudno wyrokować czy mocno eksponowani bohaterowie zostaną ciekawie rozwinięci i odegrają istotną rolę w całym wydarzeniu. Na razie seria niezbyt zachęca do kontynuowania przygody z kosmosem Marvela.