Aldebaran

Niejednoznaczny świat

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Aldebaran
U progu XXI wieku ludzkość skolonizowała Aldebaran, planetę o nadzwyczaj przyjemnym klimacie oraz równie niezwykłej faunie i florze. Jednakże po pierwszych sukcesach sytuacja uległa komplikacji: kontakt z Ziemią został trwale utracony, a misja osadników, zamiast połączyć pionierów w jeden organizm społeczny, zdryfowała ku odhumanizowanej dyktaturze. Największe niebezpieczeństwo spoczywa jednak nie w autokratycznych politykach, lecz pozostaje skryte w głębi oceanu. Czy poszukiwanej przez policję grupie naukowców uda się rozwikłać tajemnice Aldebarana?

Aldebaran to opus mangum brazylisjkiego scenarzysty i rysownika w jednym, Luisa Eudarda De Olivery, tworzącego pod artystycznym pseudonimem Leo. Seria ujrzała światło dzienne w roku 1994 i zamknęła się w pięciu tomach, z których ostatni swoją premierę miał w roku 1998. W naszym kraju miały miejsce dwa podejścia do polskiej wersji: w roku 2002 za sprawą wydawnictwa Siedmioróg (ukazały się wówczas dwa pierwsze albumy) oraz w roku 2009, kiedy to ukazała się zbiorcza edycja, za którą stanął krajowy potentat w postaci Egmontu.

Leo zabrał widzów w rozrysowaną z rozmachem podróż ku przedziwnej planecie Aldebaran, zamieszkanej przez rodzaj ludzki, iluzorycznie jedynie rządzący swoim nowym domem. Kosmiczna zagadka, nowe formy inteligentnego życia, tajemnica dwójki biologów oraz perypetie nastolatków ocalonych z zagłady ich wioski przeplatają się silnie z lokalną "wielką polityką", tworząc siatkę misternych wzajemnych powiązań i stawiając przed autorem nie lada zadanie połączenia poszczególnych elementów w spójną całość. Rzecz nie łatwa w praktyce, co zresztą wychodzi na wierzch przy każdej nadarzającej się ku temu okazji.

Prywatne doświadczenia i przekonania polityczne Leo wywarły olbrzymi wpływ na historię przedstawioną w Aldebaranie. Uciekinier z rządzącej przez wojskową juntę Brazylii bez najmniejszych zahamowań przekazuje czytelnikowi swoje spostrzeżenia, jasno przedstawiając osobiste koncepcje oraz poglądy, który to przekaz wspomagany jest przez element stylistyczny (np. mundury generalicji), również nawiązujący do uniformów rodem z Ameryki Południowej. Jednakże w swoim krzyku oraz poczuciu niesprawiedliwości Leo wielokrotnie ociera się o fabularną groteskę: stosunkowo nieliczna ludzka populacja dysponuje olbrzymim więzieniem, a niedysponujący żadnym kontaktem z macierzystą Ziemią kacykowie zachowują się jak przywódcy świata. Z drugiej strony przerysowanie oddaje stan ducha brazylijskiego autora, ku czemu miał zresztą solidne podstawy.

Siłą serii jest jednak ciekawie rozwijająca się tajemnica: zagłada położonej nad oceanem wioski oraz zjawiska wywracające znaną ludziom fizykę do góry nogami już od pierwszych stron wzbudzają ciekawość, za którą czytelnik podąża bardzo chętnie. Bańka tajemnicy szybko nabiera sporych rozmiarów, niestety na finałowe pęknięcie i odsłonięcie zamysłów autora trzeba troszkę poczekać, choćby ze względu na liczne wstawki o ewidentnym charakterze politycznej retrospektywy. Akcja rozgrywa się więc na dwóch płaszczyznach, co nie każdemu czytelnikowi może przypaść do gustu. Nie można jednak odmówić autorowi jednego: w swoje dzieło włożył olbrzymią dawkę ładunku emocjonalnego oraz twórczej kreatywności. Leo nie tylko nawiązuje do osobistych przeżyć, ale i stawia pytania o kierunek rozwoju społeczeństwa. Dualizm trwa zresztą aż do ostatnich stron, kończąc się irytującym wręcz happy endem.

Podobne – momentami wręcz nieznośne – rozdwojenie ma miejsce w warstwie artystycznej. Wizja Aldebarana urzeka swoją plastyką oraz pomysłowością modeli lokalnej fauny i flory. Niezwykłe zjawiska odmalowane zostały w sposób przepiękny, wciągając czytelnika tak samo skutecznie jak zagadka planety widziana oczami bohaterów i odsłaniania stopniowo na kolejnych stronach. Leo zresztą wielu elementów nie tłumaczy, a jedynie przedstawia. Unika w ten sposób grzęźnięcia w absurdalne detale, dostarczając zamiast tego wielu interesujących kadrów. Z drugiej strony wątpliwość budzi naiwne przedstawienie ludzkiej społeczności. Lokalne osady – ze stolicą na czele – odmalowane zostały w sposób trudny do zaakceptowania, zupełnie jakby nadmorskie brazylijskie wioski przeniesione zostały na drugi koniec galaktyki. Architektura oraz dostępna technologia, mimo iż atrakcyjne dla oka, to jednak są dalece niewiarygodne.

Ale największą bolączką są główni bohaterowie, w większości jednopłaszczyznowi: dobrzy bądź źli. Irytujący jest zwłaszcza główny protagonista, Marc, co i rusz podejmujący dziwne, wręcz nienaturalne, decyzje oraz głoszący kwestie momentami pozbawione logiki i nie mające przełożenia realizowane decyzje.

W efekcie Aldebaran to dzieło jak mało które: tak samo dobry, jak i zły. Intrygujący wątek tajemniczej istoty wywierającej wpływ na całą planetę oraz urzekająca momentami warstwa ilustratorska przeplata się z wątkami społeczno-politycznymi, które raz wypadają ciekawiej, kiedy indziej zaś trącą myszką, bo niestety, ale seria wyraźnie się zestarzała, zwłaszcza w kontekście ludzkiego osadnictwa na drugim końcu galaktyki. Czy to znaczy, że czas spędzony nad lekturą jest stracony? Paradoksalnie nie. Warto się z nim zapoznać choćby ze względu na nakład pracy brazylijskiego autora. Natomiast warto podejść do serii z pewnym dystansem i zrozumieniem dla elementów już nieco archaicznych. Wówczas będzie można cieszyć się atutami komiksu, a tych Aldebaran jeszcze kilka posiada.