Agatha Christie. Herkules Poirot. A.B.C.

Gdzie to napięcie?

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Agatha Christie. Herkules Poirot. A.B.C.
Zdarza się, że wielcy detektywi muszą zmierzyć się z kimś, kto nie tylko popełnia zbrodnię, lecz jednocześnie rzuca im osobiste wyzwanie. Dotyczy to także Herkulesa Poirot.

Komiksowa adaptacja powieści A.B.C. Agathy Christie rozpoczyna się tak jak pierwowzór. Poirot otrzymuje niedwuznaczny list podpisany inicjałami A.B.C., prowokujący belgijskiego detektywa i poddający w wątpliwość jego intelekt i przenikliwość. Jednocześnie poleca Herkulesowi obserwować miasto Andover. Policja początkowo bagatelizuje ów anonim, jednak morderstwo pani Asher w wyznaczonym dniu i miejscowości każe podjąć zdecydowane kroki. Prędko okazuje się, że złoczyńca nie zamierza poprzestać na jednej ofierze, a kolejne wybierze w alfabetycznym porządku, uprzedzając zawczasu tamtejsze służby porządkowe.

Od strony fabularnej jest to kolejna bardzo wierna adaptacja powieści Christie i jako taka sprawdza się przyzwoicie. Na przeniesieniu kryminalnych historii na karty komiksu korzystają zarówno miłośnicy twórczości pisarki, jak i osoby, które jak dotąd miały z nią śladową tylko styczność. Pierwsi mają świetną okazję, aby w skondensowanej i czasem nieco uproszczonej formie przypomnieć sobie dzieła królowej zbrodni bez konieczności sięgania po obszerniejsze i wymagające więcej czasu książki. Ci drudzy zaś mogą się przekonać, dlaczego to właśnie nazwisko Christie stało się synonimem klasycznych kryminałów.

Nie sposób przyczepić się do wiernie odtworzonej fabuły, jednak ilustracje to zupełnie inna para kaloszy i do nich mam spore zastrzeżenia. Trzeba przyznać, że choć w większości utworów Christie dochodzi do morderstwa lub morderstw, to w mało której powieści mają one taką siłę oddziaływania na wyobraźnię i emocje czytelnika, jak w A.B.C. Głównie ze względu na wyzwanie rzucone Poirotowi i specyfikę działania mordercy, sprawiającą, że nieco obawiamy się, kiedy anonim uderzy ponownie. To świetne warunki do zbudowania napięcia również za pośrednictwem obrazów, prawda? Niestety nic z tego, ponieważ Alberto Zanon posługuje się delikatną kreską, ledwie zaznacza kontury sylwetek i twarzy prostymi liniami, a na dodatek potęguje ekspresję bohaterów do poziomu właściwszego kreskówkom niż kryminałom. W połączeniu z paletą jasnych barw Fabiena Alquiera otrzymujemy jedną z bardziej nastrojowych powieści Agathy Christie w wydaniu przypominającym pozycje dla młodszych odbiorców.

Pomimo utyskiwania na niedopasowany styl graficzny, A.B.C. spełnia swoje zadanie podobnie do poprzednich adaptacji – to słuszna porcja klasycznego kryminału, skompresowanego do łatwo przyswajalnej pigułki. I jako taka się broni, choć od strony graficznej można było oczekiwać znacznie więcej.