War of the Ancients – Draft

Autor: Gregory 'Grezul' Szymanski

War of the Ancients – Draft
Mając jeszcze w pamięci świeże wspomnienia dotyczące mojego pierwszego Sealeda w War of the Ancients, miałem nadzieję, że w najbliższym czasie będę miał okazję jeszcze zagrać z tym dodatkiem w jednym z formatów limited. Szczególne nadzieje wiązałem z Draftem, który jest najbardziej wymagającym, ale również przynoszącym mi największą satysfakcję z gry formatem.

Jak się okazało, nie musiałem zbyt długo czekać na kolejną szansę, bo w ramach jednego z wrocławskich battlegroundów udało się zebrać ośmiu chętnych do draftowania War of the Ancients. Znów nie udało się mi wygrać wszystkich gier, skończyłem z przyzwoitym wynikiem 2:1. Nie będzie to zatem opis mojego wielkiego marszu od jednego do drugiego zwycięstwa. Chciałbym jednak znowu się podzielić swoimi doświadczeniami z tej rozgrywki. Dopóki będę w stanie jasno określić swoje dobre jakie i złe decyzje z gry, tekst powinien być pożytecznym źródłem informacji dla wszystkim zainteresowanych formatami limited w WoW TCG. W tej grze wiedza gdzie się popełniło błąd i dlaczego był to błąd jest tak samo ważna dla bycia lepszym graczem jak analiza samych swoich zwycięstw. Tylko wtedy można mieć pewność, że nasza gra wejdzie na kolejny poziom. Przejdźmy zatem do opisu sytuacji oraz decyzji, które wystąpiły w trakcie mojego ostatniego Draftu.


Jeszcze zanim otworzyłem swój pierwszy booster, podjąłem decyzję, że będę forsował pomysł stworzenia talii opartej przede wszystkim na nocnych elfach. Taka postawa w przypadku, gdy priorytetem jest ostateczne zwycięstwo, nie jest najlepszym wyborem, ponieważ nigdy nie ma się pewności, które i w jakiej kolejności pojawią się kolejne karty do wyboru i czy będą one pasować do naszego wstępnego planu. Każdy kolejny Draft jest inny i dlatego trzeba podchodzić do draftowania z otwartym umysłem i dostosowywać swoje decyzje do tego z czym przyjdzie się nam zmierzyć.

W moim przypadku jednak priorytetem nie było tylko zwycięstwo. Z racji tego, że była to dopiero moja druga styczność z War of the Ancients w limited, chciałem wypróbować coś nowego. Moja talia z Sealed była hybrydą złożoną z dwóch ras - ludzi i nocnych elfów. Chciałem tym razem spróbować złożyć talię, która skupiałyby większość ally'ów z jednej rasy, ponieważ wiedziałem, że taka talia będzie miała ogromną ilość synergii. Wybór padł na elfy, bo czułem, że nie byłem w stanie poznać ich całkowietej siły, a z tego, czego dowiedziałem się od innych graczy wiedziałem, że dobrze skonstruowana armia elfów jest niezwykle potężna.

Zdecydowawszy się zatem na nocnych elfów, moje pierwsze dwa wybory padły kolejno na Delinar Silvershot, a potem na Nalisa Nightbreeze. Dla kogoś, kto chciał dowodzić armią nocnych elfów, był to wyśmienity początek. To, co jednak stało się później, wpłynęło na zmianę mojej strategii.


Kolejne zestawy kart, jakie przychodziły do mnie, były pozbawione jakichkolwiek dobrych nocnych elfów. Były natomiast pełne kart, które idealnie pasują do talii opartej na rasie ludzi. Najcenniejsze z nich był Glory to the Alliance! oraz Hugh Mann. Dla tych, którzy jeszcze tego nie wiedzą, informuję, ze te dwie karty są kluczowe dla mocnej limited talii opartej na ludziach.

Biorąc pod uwagę to ilu ludzi miałem w talii, Glory to the Alliance! jest kartą, której brakowało mi w trakcie Realm Qualifiers w Częstochowie. Jest to karta, która niesamowicie napędza humanowy archetyp. Aktywowanie mocy Unity, który znajduje się na takich ally'ach jak Northshire Cleric czy Darlon Blacksoul, wydaje się niezwykle trudnym zadaniem. Nie dotyczy to talii, które posiadają Glory to the Alliance!. Połączenie tej karty ability z jakimkolwiek ally'em z Unity pozwala nam często szybko i efektywnie wykorzystać Unity. Dodatkowo tokeny z Glory to the Alliance spełniają rolę defensywną, ponieważ oba są Protectorami, a koszt ich wprowadzenia jest racjonalny.

Hugh Mann jest również ważny, o czym wspominałem w poprzednim artykule. Dodam teraz tylko to, że należy pamiętać, że z jego mocy korzystają również tokeny z Glory of the Alliance. Już mi się zdarzyło, że w trzeciej turze byłem w stanie utrzymać dwa tokeny plus dodatkowego człowieka, by w kolejnej wzmocnić ich poprzez wprowadzenie Hugh Manna. Zyskanie dodatkowych punktów życia i ataku pozwala dokonać korzystnych wymian, a dzięki dużej liczbie punktów życia możemy mieć pewność, że Hugh Mann nie zginie od byle jakiego ciosu i dzięki temu będzie mógł wzmacniać kolejnych ludzi, których wprowadzi się później do gry.


Przybycie tak mocnych kart do rasy ludzi i niezwiązanych z elfami poważnie naruszyło fundamenty mojego wstępnego planu. Były również inne momenty, które spowodowały, że zacząłem wątpić w swój pierwszy pomysł. Otóż w moim drugim boosterze otworzyłem Kahul the Sunseer. Kahul sam w sobie jest bardzo dobrym ally'em i w sumie nie ma większych wad. Jego koszt w stosunku do otrzymywanych punktów życia i ataku jest jak najbardziej możliwy do przyjęcia. Tym bardziej doceni się jego statystyki, gdy uświadomimy sobie jaka jest jego umiejętność. Efekty typu "when enters play" bez dodatkowych warunków są w WoW TCG bardzo cenione we wszystkich formatach, ponieważ takie efekty zazwyczaj bardzo trudno jest powstrzymać. Podobnie jest z Kahulem. Samo jego wejście do gry pogłębia różnicę życia między sojuszniczym a wrogim bohaterem o 8 punktów. To jest pewne, ale na tym nie kończą się zalety tego taurena. Teoretycznie ta różnica może jeszcze bardziej się zwiększyć, ponieważ w kolejnej turze może wejść kolejny tauren, który zarazem zada i uleczy kolejne obrażenia. Trzeba w takim przypadku mieć nadzieję, że Kahul przetrwa tę jedną turę. Cierpliwi gracze mogą również zachować Kahula na późniejsze tury, by zadać większą ilość obrażeń poprzez np. zagranie Kahula w 6 turze razem z innym taurenem o koszcie 2, np Mulgore Guardian. Takie zagrania dają nam wtedy aż 8 punktów obrażeń i leczenia. Taki cios ma potencjał bycia często kończącym zagraniem.

Taureni są w War of the Ancients jedną z głównych ras. Większość z nich posiada dużą liczbę punktów życia, co świetnie współgra z Kahul the Sunseer. Dodatkowe, inne moce związane z Tribe, również są przydatne, co powoduje, że łącząc parę taurenów ze sobą można aktywować kilka efektów w trakcie jednej tury.

Mimo wielu zalet Kahula, postanowiłem przepuścić go. Nie chciałem w tym momencie zmieniać kierunku na frakcję Horde, ponieważ oznaczałoby to, że prawie wszystkie moje karty z pierwszego boostera nie nadawałaby się do wsadzenia do czerwonej talii. Taka strata była dla mnie nie do zniesienia. Wiedziałem, że oddanie Kahula kolejnemu graczowi może znacznie wzmocnić talię przeciwnika. Byłbym bardziej przekonany do zabrania Kahula byle tylko nie wzmocnić innego gracza, który wybrał Horde, gdyby nie fakt, że w tym samym boosterze, w którym znalazłem tego taurena, był kolejny Hugh Mann. To zdecydowało o tym, że ostatecznie oddałem Kahula i dołączyłem do ludzi z Alliance.

Zostałem szybko wynagrodzony za wybór alliance'owej rasy w tym Draftcie. W kolejnych kilku zestawach otrzymywałem kolejne dobre karty związane z rasą ludzi. Szczególnie spodobał mi się kolejny Glory to the Alliance!. W tym momencie byłem przekonany, że gracze obok mnie nie skupiają się na niebieskiej stronie i jestem na dobrej drodze, by złożyć bardzo silną talię opartą na Sojuszu.


Trzeci booster był momentem, w którym uważam, że popełniłem najwięcej błędów. Zdołałem wybrać kilka kart, które uzupełniły mój curve, ale zmarnowałem również w tej kolejce kilka kart szukając kart klasowych, które pozwoliłyby mi wybrać tę, którą będę grał. W tym elemencie byłem bardzo niezdecydowany i przez to wybrałem karty należące do różnych klas i to bardzo osłabiło siłę mojej ostatecznej puli.

Wybrałem Shamana, ponieważ po stole krążyły Elemental Echo oraz Spark of Rage. Szczególnie Spark of Rage spodobał mi się i całkiem dobrze mógł dopasować się do mojej talii, w której posiadałem dwie sztuki Glory to the Alliance!. Wcześniej jednak zdołałem wybrać kilka kart do Rogue'a oraz Holy Ground. Shaman z nich nie może korzystać, co oznacza, że ostatecznie były to zmarnowane wybory.

Mimo tego, byłem calkiem zadowoloby na początku z wyboru niebieskiego Shamana z powodu umiejętności, które posiada Barador, Wildhammer Timewalker. Jego moce doskonale pasują do agresywnej talii, a tak właśnie chciałem grać poniższą talią. Tak wyglądała jej ostateczna wersja:


Hero: Barador, Wildhammer Timewalker

Allies:
1x Nalisa Nightbreeze
1x Lady Bancroft
1x Teldrassil Tracker
1x Northshire Crusader
2x Northshire Cleric
1x Frenzied Felhound
1x Teldrasill Wildguard
1x Child of Ursol
2x Hugh Mann
1x Mo'arg Doomsmith
2x Darkshire Lightsworn
1x Delinar Silvershot
1x Darlon Blacksoul
1x Leafbeard, Ancient of Lore
1x Shadowglen Stalker
1x Elder'Thalas Sorceress
1x Stella Belamy
1x Corrupted Furbolg

Abilities:
1x Spark of Rage
1x Elemental Echo
1x Gale Force
2x Glory to the Alliance!
Equipment:
1x Trickster's Edge

Quests:
1x Archival Purposes
1x The Path to the Dragon Soul
1x Documenting the Timeways


Grając tą talią, wygrywałem na jeden sposób. Narzucałem przeciwnikowi duże tempo już od samego początku gry, by później wzmocnić swoich ally'ów mocą Hugh Manna. Gdy już w 5, 6 lub 7 turze zdołałem rozbudować w miarę dużą armię, zagrywałem Spark of Rage lub Stella Belamy i wygrywałem dzięki fali uderzeń ally'ów, które zyskały znacznie więcej punktów ataku. Ten plan był szczególnie mocny w przypadku, gdy to ja zaczynałem grę.

Mimo siły, jaką dawały mi dwie sztuki Glory to the Alliance! oraz dwie sztuki Hugh Manna, powyższa talia posiadała dwie poważne wady. Pierwszą z nich był wybór Shamana na moją klasę. Trickster's Edge oraz Elemental Echo nie sprawdziły się tak, jakbym sobie tego życzył. Jak na swój koszt, oferowały one zbyt mało mojej talii, a zagranie ich zazwyczaj mnie spowolniało. Ze Spark fo Rage oraz Gale Force byłem bardziej zadowolony, ale nawet mimo tego, uważam, że można by było spróbować zagrać bez tych kart, nawet jeśli oznaczałoby to, że nie miałbym klasowych kart w talii. To, na co nie mogę narzekać, to flipy niebieskiego Shamana, które są niezwykle mocne w agresywnej talii.

Drugim moim błędem przy tym Draftcie było niezdecydowanie, jakie mnie opanowało przy wyborze klasy. Przez to zmarnowałem kilka miejsc w talii, które, gdybym zachowałam trzeźwy umysł, byłyby zapełnione ludźmi takimi jak Timewalker Guard i Ian Barus, które byłyby kolejnymi kartonikami, które dobrze współdziałałyby z Hugh Mannem i Glory to the Alliance.

Jestem również niezadowolony z ilości oraz jakości questów, które wybrałem. Przede wszystkim uważam, że powinno ich być 4 w talii. The Path to the Dragon Soul jest bardzo dobrym questem, ale już dwie pozostałe nie były dla mnie zbyt przydatne. Gdybym nie zwlekał z wyborem, miałbym o wiele bardziej pasujące do talii questy. Mam tutaj przede wszystkim na myśli The Well of the Eternity, które jest niezwykle łatwe w wykonaniu, gdy masz wielu ally'ów z tej samej rasy.


Na sam koniec dzisiejszego tekstu warto wspomnieć o talii graczy, który wygrał całego Drafta, w którym brałem udział. Osoba, która wygrała, złożyła czerwonego Warlocka - połączenie orków z taurenami. Jak łatwo się domyślić, to właśnie ten gracz posiadał Kahula the Sunseer. Dodatkowo w jego talii znajdowała się znacząca ilość źródeł dociągu kart w postaci flipa Gul'dana, Gaktai oraz questów. Twórca talii, jeśli chodzi o formaty limited był początkującym graczem, co nie przeszkodziło mu w tym, by pokonać mnie po dwóch zaciętych walkach. Reszta graczy również nie dała rady jego orkom, które odpowiadały za ofensywę oraz taurenom, które były podstawą jego obrony. Przy czym ci sami taureni mogli również zamienić się w duże źródła obrażeń dzięki mocy Kahula. To właśnie Kahul dwukrotnie zadał mi śmiertelny cios.

Zabawnym faktem jest to, że wszystko mogłoby wyglądać inaczej gdyby nie to, że aż 6 graczy spośród 8 wybrało frakcję Alliance, a tylko jeden wybrał frakcję Monster. Osoba, która wygrała Drafta, miała zatem wolną rękę, jeśli chodziło o wybór czerwonych ally'ów. W tym samym czasie, gdy 6 graczy nawzajem osłabiało swoje pule kart, osoba, która wybrała czerwoną frakcję, mogła wybierać wszystko, co miała najlepsze do zaoferowania Horde. To pokazuje jak ważne jest analizowanie nie tylko własnych wyborów, ale również ocena tego, co dzieje się na całym stole. Jeśli uda się odczytać poprawnie zamiary innych graczy, można wybrać drogę, która będzie kolidowała w najmniejszym stopniu z wyborami innych graczy. Ja niestety nie dostrzegłem w odpowiednim czasie tego, że tylko jedna osoba draftowała frakcję Horde. Mogę się pocieszać tym, że wydaje się, że zdołałem z tego wyjść obronną ręką i być tym graczem, który zdołał wybrać większość dobrych niebieskich kart. Nie wszyscy z tej szóstki mieli tyle szczęścia. Z resztą trudno byłoby mi argumentować zmianę na Horde w tamtym jak i w tym momencie, wiedząc, że zdołałem dobrać tyle Hugh Mannów i Glory to the Alliance, które moim zdaniem są kluczowe dla dobrej talii opartej na ludziach. Mimo wszystko, następnym razem pomyślę trochę bardziej o frakcji Horde. W tej chwili w porównaniu z Alliance, prawie niczego nie doświadczyłem z gry orkami lub taurenami, a z pewnością warto tego dokonać.