» Horror czyli Kulthulhu » Publicystyka » Bójmy się, praktyka

Bójmy się, praktyka


wersja do druku

Psychologiczne podejście do strachu na sesjach rpg

Redakcja: Parsifal

Bójmy się, praktyka.

Czy warto się w ogóle na sesji bać? Na pewno na ten temat nie jeden z Was już zabierał głos. Ten artykuł jest dla tych, którzy bać się chcą. Głównie dla narratorów, choć nie tylko. Mam nadzieję że pomoże on Wam wywołać to pierwotne uczucie w tak banalnym otoczeniu jakie proponuje często nasz mistrz gry.

Nie wiem jak Wy, ale ja się bać przestałem. Co dziwniejsze, strasznie tego żałuję. Pamiętam swoje pierwsze, dziewiczo niewinne sesje w Zew Cthulhu, gdzie w jakiś sposób emocji było tyle, że musiałem stać z nogą opartą o stół i ręką wzniesioną w gęste, duszne powietrze, wiercąc wzrokiem moich wtulonych w kanapę graczy. Baliśmy się. Nie tylko o własne postacie, o stratę tej więzi. Nie tylko tego, że od naszej decyzji zależą losy kompanów. Baliśmy się też własnej wyobraźni, tego, jakie figle spłata nam opis prowadzącego, tego, czy szept nie zmieni się zaraz w krzyk, baliśmy się nawet nagłych gestów, gotowi do natychmiastowej reakcji...

Za strach w organizmie odpowiada w dużej mierze ciało migdałowate. Ta struktura układu limbicznego w mózgu jest całkiem dobrze zachowaną pozostałością po naszych pierwotnych przodkach. Bierze ona udział w procesowaniu bodźców (w tym także wizualnych) i może regulować reakcje całego organizmu. W swoim repertuarze ciało migdałowate ma dla nas trzy reakcje, wszystkie bezpośrednio związane ze strachem: stój, walcz lub uciekaj. Dlaczego w ogóle o tym mówię? Warto wiedzieć, dzięki czemu czujemy strach, wtedy łatwiej go będzie wywołać na nowo. Jak pewnie się domyślacie, najczęstszą opcją takiego "sesyjnego" strachu jest stój. To stosunkowo logiczne, biorąc pod uwagę, że w około nie ma niedźwiedzi brunatnych czy krokodyli, które mogłyby być realnym zagrożeniem. Organizm chce się tylko zorientować, co się dzieje, zweryfikować potencjalne zagrożenie. Czy krzyk to przypadkiem nie ryk zwierzęcia, czy zmiana w nieruchomym eterze to nie pełznący wąż. Niewiele, ale produkcja adrenaliny już rozpoczęta. W tej chwili jesteśmy fizjologicznie przygotowani na coś strasznego, czujemy dreszczyk, gotowi do natychmiastowej reakcji...

Teraz wiemy już coś więcej o strachu, poznajemy go od kuchni. Pora, aby z tej wiedzy jakoś w systemie (bądź co bądź) grozy skorzystać. Uwierzcie mi na słowo, strach to głównie kwestia interpretacji otoczenia. Środowiska wewnętrznego i zewnętrznego. Więc załóżmy, że na sesji udało nam się dojść do momentu dość emocjonalnego. Trzeba podjąć trudną decyzję, może nawet przegrywamy walkę. Czujemy to, prawda? Głupie kości nie chcą się słuchać, mistrz gry się uwziął, "a co jeśli zrobię tak?". Przy czym nasze emocje potęguje klimat. Ciemno, cicho, duszno, poważny głos narratora, napięcie. Świetnie, wewnątrz już coś się dzieje. Teraz trzeba trochę oszukać nasz mózg, żeby się przestraszył. To napięcie to droga na skróty, katalizator reakcji. Jest jednak jakieś "ale". Musicie zrozumieć, że nasz mózg nie będzie czekał z interpretacją. Jest napięcie, ale nie ma niedźwiedzi, więc to pewnie gniew albo podniecenie. Widzicie delikatność tego systemu? Trzeba działać szybko, jeśli tylko poczujemy coś albo ocenimy sytuację jako "emocjonującą". Brakuje nam więc czegoś, co mogłoby uruchomić nasze ciało migdałowate. Wszyscy siedzą blisko stolika, narrator wyszeptuje kolejne sceny, decyzja prawie zapadła, może amunicja się kończy... Wystarczy nagłym ruchem uderzyć rękami o stół, podnieść się, krzyknąć, cisnąć gdzieś kośćmi czy szarpnąć kogoś za koszulę. W ten sposób niespodziewanym bodźcem ukierunkujemy napięcie, upewnimy nasz mózg, że to nie podniecenie, ciekawość ani gniew, a właśnie strach. Im więcej potencjalnych zagrożeń, które będzie musiało przeanalizować ciało migdałowate, tym pewniejszy efekt.

Teoria wydaje się całkiem prosta i mało odkrywcza. Tym lepiej, może nawet zadziała. Nie jest to wprawdzie przerażenie rodem z filmów Hitchcocka, ale dreszczyk pozostaje. Najlepiej dać organizmowi chwilkę na zorientowanie się i powrócić do gry. Minusem tej metody jest to, że człowiek szybko się do niej przyzwyczaja. Im częściej będzie ona stosowana, tym mniejsze zaskoczenie. Trzeba też dobrze wyważyć siłę naszych "bodźców zewnętrznych". Jeśli damy ich za dużo na początku, to potem mniejsza ilość może nie dać efektu. Należy też pamiętać, żeby były dość różnorodne. Kolejnym minusem jest to, że dla niektórych może ona wydawać się po prostu głupia. Machanie rękami, krzyki? To nie to. Cóż, racja, ale kto nie spróbuje, ten się nie dowie. Warto zauważyć, że ta metoda pokazuje, jak ważny jest w systemach grozy klimat. Klimat nie tyle grozy, co nieprzewidywalności. Bez niego po prostu nie ma co mówić o strachu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Aesandill
   
Ocena:
0
Słabo u mnie z rezonansem.
Huk był jednorazowy.
Ja naprawde traktuje Groze wyjątkowo.
Raz do czterech razy w roku, jakaś sesja. Stroje eleganckie, dom wysprzątany, cherbata zaparzona, kanapeczki zrobione, obowiązkowo czekolada szogot, itp itd.

Nie czepiam się, poprostu meczy mnie już te ciagłe powtarzanie. Nie dotykaj. Nie hucz. itd. Ja wiem że to młodzi czytają(juz to widze), i im sie deprawują umysły. Krzyczą na graczy, macają ich po ciele itd.

"Co do kontaktu fizycznego z graczami... Nie posuwałbym się do tego nawet jeśli znasz dobrze graczy to właśnie nietykalność na sesji moim zdaniem jest taką granicą bezpieczeństwa."

Tyle że granica bezpieczeństwa jest tam, gdzie chcą Gracze i MG. Czyli wszyscy uczestnicy zabawy. I jak chcą małą orgietke, niech robią. Jak wszyscy się zgadzają. Jak chca budzić lęki, prosze bardzo. Jak sie straszą, to ich sprawa. Byle się szanowali, i niczego nie wymuszali. Ale do tego RPG ani jakieś mistyczne zasady RPG-BHP nie są potrzebne. Do tego wystarcza zwykłe zasady i odrobina rozsądku.

Jak ktoś tego nie ma, to i tak ma gdzieś przepisy i granice.

A ze moje RPG jest mojsze, to moja opinia ;)
żarck taki to był zblazowany troche.

Pozdrawiam
Aes
02-03-2009 23:31
Aesandill
   
Ocena:
0
Owszem, powinna nawet ;D
Choć BHP-RPG to temat bumerang, przy wszystkich artykułach o wywoływaniu strachu. Tzn chyba dla wielu ważny, wnosi cos do wątku.

więc żeby nie SPAMować.

Nowości zadnych w artykule nie odkryłem, choć zgadzam się z 5+oP +h3 H8, jakiś niezdeprawowany umysł moze zachęcić się do rozgrywania Grozy dzięki temu.

Moze i ja coś napisze niedługo.
Tyle że na jaki adres teraz słać?(pytanie do piekielnego moda)
Pozdrawiam
Aes

02-03-2009 23:48
Darken
   
Ocena:
+3
5+oP +h3 H8
    Aesandill
Ocena:
0
Jak już coś skrobniesz to do Parsifala, do mnie, albo do kogokolwiek z redakcji. I tak zawiśnie na redakcyjnym do korekty. ;]
03-03-2009 00:15
Aesandill
   
Ocena:
0
Skrobie, pracuje nad (tym razem ambitniejszą) paragrafówką. Duzo tej koretky będzie. Z moją dysgrafią :D.
No, ale najpierw pomęcze moją ukochaną, zrobi korekte wstepną.
Pozdrawiam
Aes
03-03-2009 00:19
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
~Adira

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-6
a ja sie nadal boje, ze tendencja nieglosowania na KaKowe posty sie utrzyma, a nawet poglebi z kryzysem swiatowym ;/
03-03-2009 09:17
~Kaka się tu nie wypowiada bo sam j

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-4
No własnie
03-03-2009 10:36
~Macbeth_jm

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dziękuję wszystkim za poświęcenie chwili czasu i przeczytanie tego króciutkiego tekstu, oraz za słowa konstruktywnej krytyki.

Jestem wręcz zaskoczony burzą jaką wywołałem i różnorodnością wartości, które poszeczgólni czytelnicy wyciągneli z tych kilku linijek.

Bynajmniej nie jestem zniechęcony opiniami czytelników, czego obawiał się jeden z przedmówców, a jedynie czuję się zmotywowany do napisania nieco bardziej wyczerpującego artykułu. Być może lepiej trafi on w gusta zarówno fanów systemów grozy, jak i amatorów psychologii.

Ukłony
JM
07-03-2009 01:10

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.