Wkrótce po osadzeniu próbował już cofać swe poprzednie zeznania, potwierdzające jego zbrodnię, ale gdy sąd odrzucił jego apelację, Browne sugerował, że policja nie wie wszystkiego. Sprawa przycichła, i dopiero pięć lat później, Browne dał o sobie ponownie znać. Wysłał on list skierowany do Biura prawniczego czwartego dystryktu w Colorado Springs, zaadresowany do Kogokolwiek zainteresowanego w którym załączył mapkę z zaznaczonymi stanami; Kolorado, Waszyngton, Kalifornia, Nowy Meksyk, Texas, Oklahoma, Luizjana, Arkansas i Mississippi. Każdy ze stanów był zakreślony i na każdym znajdowała się wpisana liczba których sumą było 48. Wiadomość, zapisana swoistymi kalamburami, zawierała między innymi taki wers:
"Siedem świętych dziewic, pochowanych jedna przy drugiej - Ci, mniej warci, rozproszeni. Wynik jest następujący - Wy 1, przeciwna drużyna 48. Gdybyście przejechali białym Trans Amem aż po kres tej strefy, wynik byłby 9 do 48. To by było na tyle, jeśli chodzi o zakres waszej jurysdykcji." Wiadomość kończyła się deklaracją, że Browne nie chce aby ktokolwiek się z nim kontaktował.
Rzeczywiście, wszelkie próby kontaktu ze skazanym nie odniosły żadnego skutku - wręcz przeciwnie Browne coraz bardziej zamykał się w sobie. Dopiero w 2002 roku odezwał się ponownie, wysyłając notkę do biura szeryfa dochodzeniowego W Texasie; "Gdyby ktoś był w stanie rozwiązać sprawę morderstwa dokonanego w El Passo, po czym się do niego przyznać w zamian za wyrok śmierci i prosić o jego jak najszybsze wykonanie, ile czasu by to zajęło?"
Po tym liście, do akcji wkroczył Charles Hess - były agent FBI i CIA - ochotniczo zajmujący się nierozwiązanymi sprawami sprzed lat. Rozpoczął on korespondencję z Robertem Browne, z której, na przestrzeni ostatnich czterech lat dowiedział się o szczegółach 20 z 48 morderstw które Browne sobie przypisywał. Spośród kolejnych zagadkowych zeznań wydobył szczegóły dziewięciu morderstw które zostały potwierdzone i z dużym prawdopodobieństwem dokonane przez Roberta Browne.
Browne mordował głównie kobiety, przy czym nie miał zwykle konkretnych motywów zbrodni, ani swojego modus operandi. Według skryptu prowadzonego podczas kontaktów - Browne zabijał przypadkowe osoby gdy "nadażyła się okazja". Niektóre ofiary były uduszone skórzanymi sznurówkami, niektóre otrute trucizną na czerwone mrówki (zawierała jeszcze wówczas Chloroform) którą nasączał szmaty, którymi następnie kneblował ofiarę. Kilka osób zastrzelił, kilka zadźgał śrubokrętem. Jego ofiarami były tak prostytutki, jak i przygodnie spotkani ludzie czy sąsiedzi. Ciał pozbywał się zwykle obcinając im różne kończyny i wyrzucając je na śmieci, do rzek czy zrzucając je z urwisk.
Browne był żonaty sześć razy - wszystkie jego byłe żony żyją. Jedna z jego sąsiadek zaszokowana zeznaniami opowiedziała, jak bardzo lubiły do niego chodzić jej dzieci, a on sam wydawał się być przemiłym człowiekiem. Browne działał od roku 1970 do momentu ujęcia w 1995.
Rok 2002. Z listu do policji:
"Hipoteza - Gdyby jakieś osoby były zamknięte w ukrytym pomieszczeniu, a ich opiekun został uwięziony, takoż powodując powolną śmierć tych osób. Czy byłby on odpowiedzialny za ich śmierć, nawet gdyby nastąpiła w bezpośrednim wyniku akcji podjętych przez stróżów prawa? Chyba powinniśmy dodać trzy do dziewięciu."
Rok 2003.
"Zastanawialiście się dlaczego właściwie napisałem. Nie znam odpowiedzi która by was usatysfakcjonowała. Nie jestem nawet pewien, że sam to wiem. Nie pamiętam jakie były wtedy moje myśli. Tak jak już pisałem wcześniej - staram się uporządkować moje sprawy. By to zrobić muszę kontaktować się z ludźmi których nawet nie znam."