Wrażenia z bety Hearthstone

Nie jesteście gotowi!

Autor: Jakub 'Qbuś' Nowak

Wrażenia z bety Hearthstone
Od dawien dawna Blizzard specjalizował się w doprowadzaniu do perfekcji schematów sprawdzonych przez innych. StarCraft był standardowym RTS-em mocno inspirowanym światem Warhammera 40K, a stał się jedną z głównych sił stojących za rozwojem e-sportu. World of Warcraft nie wprowadził zbyt wielu oryginalnych elementów do mechaniki MMORPG, lecz stał się tytułem, który do dziś stanowi punkt odwołania dla wszystkich szukających miejsca na tym rynku. Nie były to gry pozbawione błędów, nie były oryginalne, lecz niemal każda produkcja studia z Irvine wywierała wielki wpływ na świat rozrywki elektronicznej. Teraz przyszedł czas na karciankę.
 

W zakresie mechaniki Blizzard trzyma się swojej filozofii przystępności. Hearthstone można w pewnym sensie uznać za uproszczoną iterację World of Warcraft Trading Card Game. Żadnego problemu z odnalezieniem się nie powinien mieć też gracz, który miał styczność chociażby z Magic: the Gathering. Celem produkcji jest pozbawienie wrogiego bohatera wszystkich z 30 punktów życia za pomocą umieszczonych w talii stronników, zaklęć oraz broni. Surowcem jest mana generowana przez kryształy przyrastające w tempie jednego na turę, aż do 10. Przeciąganiu starć w nieskończoność zapobiega mechanika zmęczenia powodująca zadawanie coraz większych obrażeń bohaterowi, który wyczerpie swą 30-kartową talię. Karty dzielą się na wiele sposobów, nie tylko według typu. Podstawowe są dostępne dzięki zdobywaniu poziomów, a ekspeckie otrzymujemy z dokupywanych pakietów. Trzecim źródłem jest odczarowywanie posiadanych kart eksperckich w celu uzyskania "pyłu snów”, za pomocą którego tworzymy nowe elementy talii. Jest to jednak o tyle problematyczne, że zapłacimy kilka razy więcej pyłu, niż uzyskujemy za odczarowanie karty tej samej rzadkości. System częstości zaczerpnięty jest zaś z World of Warcraft, Mamy więc karty zwykłe, rzadkie, epickie i legendarne. Dla kolekcjonerów dostępne są także złote odmiany zwykłych kart – są wzbogacone o złotą obwolutę i specjalną animację.

Jednak i dla zupełnie nieobeznanych w temacie opanowanie podstaw rozgrywki nie powinno nastręczać trudności, gdyż samouczek (jak na razie obowiązkowy) sprawnie przedstawia wszystkie zagadnienia konieczne do rozpoczęcia zabawy. Na początku do dyspozycji mamy tylko jedną z siedmiu klas: maga w osobie Jainy Proudmoore. Pozostałe profesje można szybko odblokować w pojedynkach z innymi graczami lub komputerem – wystarczy wygrać jedno starcie z inną klasą. Po uzyskaniu dostępu do wszystkich otrzymujemy wstęp na Arenę i zagrać tam w swoistą odmianę draftu. Pewną ciekawostką jest levelowanie bohaterów, które początkowo wiąże się z otrzymywaniem podstawowych kart klasowych, a na wyższych poziomach – złotych kart. Bohatera doprowadzić można do maksymalnie 60 poziomu. Co ciekawe, bohater może bezpośrednio atakować przeciwnika oraz jego stronników (jest to ważny element grania wojownikiem). Mamy do dyspozycji również mechanizm monety, którego celem jest zniwelowanie przewagi rozpoczynającego grę. Taka moneta pozwala w dowolnym momencie dodać jeden punkt many – wydaje się to być niewiele, lecz często pozwala w kluczowym momencie przyzwać potężnego stronnika lub rzucić ważne zaklęcie.

Pomimo tego, że gra nadal jest w wersji beta, niczego poważniejszego nie można zarzucić pod względem technicznym. Jest parę drobnych błędów, występują sporadyczne problemy z logowaniem, lecz pozostałe bolączki to sprawy kosmetyczne lub odosobnione przypadki. Grafika nie powala na kolana, ale przecież nie o to chodzi, aby takiej grze zapewniać next-genową oprawę. Poza tym skopiowany z WoW-a styl ma pewien bajkowo-komiczny urok, choć zapewne nie wszystkim przypadnie do gustu. Przyznać także trzeba, że Blizzard zadbał o szczegóły – od samych kart, przez animacje po interaktywne pola bitwy wszystko wygląda na dopracowane i cieszy oko. Podobnie zresztą jest z oprawą dźwiękową – dobrze zrealizowane zostały zarówno dialogi, jak i muzyka w tle (znajdzie się nawet coś dla weteranów pamiętających Warcraft 2). Na jednoznacznie pozytywną ocenę nie zasługuje natomiast polonizacja. Z jednej strony plus za to, że przetłumaczona jest całość gry: głosy postaci (zwłaszcza krasnoludzkiego narratora) i wszystkie elementy graficzne. Kontrowersje budzi natomiast tłumaczenie imion bohaterów i części nazw. O ile negatywne podejście do tłumaczenia takich terminów jak Stormwind czy też Hellscream można uznać za subiektywne, to już ciężko usprawiedliwiać liczne niekonsekwencje. Zdecydowanie widać tu brak osoby, która zadbałaby o spójność oraz zgodność z innymi dziełami z tego uniwersum. Garrosh Hellscream inaczej nazywa się w Hearthstone, a inaczej w Warcrafcie 3, Sylvanas Windrunner inaczej tłumaczona jest w Wichrach Wojny. Za to zdecydowany minus.

Czy Hearthstone to gra skazana na sukces? Na pewno w przypadku zagorzałych fanów Wolrd of Warcraft i Blizzarda w ogóle, a także – paradoksalnie – wśród osób, które nie miały wiele do czynienia z grami CCG. Dla weteranów M:tG czy WoW TCG Hearthstone może być nieco zbyt uproszczony, lecz nawet im powinien dostarczyć sporo zwykłej frajdy. Ważne jest także to, że bez wydania ani jednego euro można cieszyć się rozgrywką – codzienne questy oraz premie za wygrane pojedynki pozwalają regularnie, choć nie codziennie, kupować karty lub brać udział w Arenach. Potencjał turniejowy na razie jest nieco ograniczony, lecz to dopiero początki, a tego typu gry stosunkowo łatwo jest wzbogacać i rozwijać. Błędem byłoby także niedocenianie talentu zespołu z Irvine do popularyzowania swoich gier.