» Recenzje » Wo Long: Fallen Dynasty

Wo Long: Fallen Dynasty


wersja do druku

Opowieść o Trzech Królestwach jakiej nie znacie

Redakcja: Piotr 'Clod' Hęćka, Aesthevizzt, Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Wo Long: Fallen Dynasty
Studio From Software dalej pozostaje niekwestionowanych królem soulslike'w, co nie dziwi biorąc pod uwagę, iż to właśnie ich seria Dark Souls stanowi podstawę dla nazwy całego tego podgatunku. Kolejne zespoły deweloperów nie ustają jednak w wysiłkach, aby znaleźć dla siebie przestrzeń w tej niszy – niewątpliwy sukces pod tym względem odniósł między innymi Team Ninja, odpowiedzialny za serię Nioh. Teraz do sprzedaży trafiła najnowsza produkcja ich autorstwa, czyli Wo Long: Fallen Dynasty – czy dorównuje ona poziomem poprzednim dokonaniom studia?

 

 

W przeciwieństwie do poprzednich gier Team Ninja, których akcja rozgrywała się w Japonii, tym razem przenosimy się do Chin, w coraz bardziej popularyzowane w ostatnich latach realia znane z Opowieści o Trzech Królestwach. Kraj jest stopniowo wyniszczany w wyniku toczącej się wojny domowej, a konflikt podsycany jest dodatkowo przez złowieszczego Taoistę, wykorzystującego powszechny rozlew krwi do zdobycia nieśmiertelności. Wcielamy się tu w stworzoną przez nas postać zwykłego żołnierza, uratowanego przed niechybną śmiercią przez tajemniczego młodzieńca z opaską na oczach, który zostaje pochwycony przez wspomnianego wyżej czarnoksiężnika. Intryga prędko rzuca nas w sam środek historycznych wydarzeń, w trakcie których poznamy większość bohaterów i złoczyńców tamtych czasów, a naszym zadaniem będzie powstrzymanie chaosu, który rozrywa Chiny na strzępy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Fabuła jest całkowicie pretekstowa i służy tylko uzasadnieniu, czemu nasz bezimienny i niemy protagonista ma powód do zadawania się z Liu Beiem, Cao Cao i całą resztą postaci opisanych w Opowieści o Trzech Królestwach. Twórcy zakładają przy tym, że gracze od samego początku będą zaznajomieni z owymi realiami, zatem nie ma co oczekiwać tu jakiegokolwiek wprowadzenia – w ekspresowym tempie zostajemy zapoznawani z poszczególnymi postaciami, ale całość sprawia wyraźnie wrażenie streszczenia pisanego na podstawie obszerniejszej historii. Jeśli liczycie na intrygę, która pozwoli się wam emocjonalnie zaangażować w przedstawiane tu wydarzenia, to szukajcie dalej.

Walka o dominację na polach bitew

Fabuły rzadko jednakże są mocną stroną gier soulslike, więc nie dziwi fakt, iż deweloperzy skoncentrowali się na innych aspektach Wo Longa. Podobnie jak w innych tytułach z tego gatunku, w trakcie eksploracji poziomów natrafiamy na konkretne punkty (w tym przypadku – sztandary) pozwalające na odnowienie naszych zasobów zdrowia, oraz pełniące funkcję checkpointów, do których wracamy po śmierci. Już na tym etapie omawiania Fallen Dynasty można dostrzec pewne różnice w porównaniu do konkurencji – nie uświadczymy tu pozbawionego ekranów ładowania świata na miarę Elden Ring czy chociażby Dark Souls, bowiem mamy tu do czynienia z podziałem na pojedyncze poziomy, różniące się estetyką oraz atmosferą.

Z lokacjami wiąże się system Morale – każda z nich pozwala na podnoszenie owego parametru od zera do dwudziestu pięciu poprzez pokonywanie wrogów i odnajdywanie kolejnych flag poukrywanych w trudno dostępnych miejscach. Warto poświęcić czas na eksplorację, gdyż każdy z przeciwników cechuje się swoim własnym poziomem, a to, ile zadają nam obrażeń i jak bardzo my jesteśmy podatni na ataki z ich strony zależy właśnie od tego, jak wygląda nasz współczynnik Morale w porównaniu do tego u oponenta. Pozwala to uniknąć sytuacji, w której w gwałtownym tempie stajemy się zauważalnie potężniejsi poprzez zdobywanie doświadczenia i poprawianie naszych statystyk – na każdym polu bitwy musimy de facto zaczynać od zera, przez co nie możemy sobie pozwolić na przesadną pewność siebie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Kontruj, głupcze

Produkcją, z którą Wo Long: Fallen Dynasty może się najbardziej kojarzyć, jest przede wszystkim Sekiro: Shadows Die Twice, a to z jednego prostego powodu – nacisku kładzionego przez twórców na mechanikę parowania. Możemy wprawdzie blokować zmierzające w naszą stronę ciosy, ale rozwiązanie to nie sprawdza się na dłuższą metę, bowiem prędzej czy później nasza garda zostanie przełamana przez oponenta, a pojedynków na śmierć i życie nie wygrywa się poprzez pasywność. Zamiast tego na każdym kroku gracz motywowany jest do tego, aby parować ataki przeciwników, co wymaga bardzo dobrego refleksu i uważnego śledzenia animacji wroga, bo o pomyłkę bardzo łatwo.

Korzyści płynące z udanej kontry są jednak warte ryzyka. Nasze podstawowe ataki zadają stosunkowo niewielkie obrażenia, ale pozwalają na wygenerowanie zasobu Woli / Ducha Walki (z ang. Spirit), niezbędnego do przeprowadzania mocniejszych ciosów (ich rodzaj zależy od używanego oręża), określanego pod nazwą Sztuk Walki. Im więcej uda się nam ich użyć na przeciwniku, tym bardziej zmniejsza się limit jego paska Woli (co pozwala szybciej go wypełnić), a po jego wypełnieniu (zarówno poprzez zadawanie ciosów, jak i ich parowanie) jesteśmy w stanie przeprowadzić wyjątkowo silny atak, zdejmujący spory fragment paska zdrowia oponenta. Wykorzystywanie tego typu okazji do zadania krytycznych obrażeń sprawia, że pokonywanie wrogów idzie znacznie szybciej, niż gdybyśmy mieli ograniczać się wyłącznie do podstawowych ciosów, zatem opłaca się mieszać w trakcie walki różne rodzaje ataków oraz kontr, aby efektywnie i efektownie powalić przeciwnika na kolana.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Boss bossowi nierówny

Rozwiązanie to pozwala uczynić walki z najważniejszymi bossami czymś naprawdę zapadającym w pamięć, jako że wymuszają oni na graczu uważne śledzenie ich poczynań oraz naukę ich sekwencji ataków, aby wiedzieć, w których momentach podatni są na kontry, a kiedy powinniśmy raczej cierpliwie czekać na swoją kolej w tym śmiertelnie niebezpiecznym tańcu. Kiedy już uda nam się wygrać po wielu próbach, trudno jest nie odczuwać satysfakcji z tego powodu – pod warunkiem, że przeciwnik stanowił odpowiednie wyzwanie, a to wcale nie jest oczywiste. Twórcy zdawali się bowiem mieć problem z odpowiednim zbalansowaniem zagrożenia, jakie bossowie powinni stanowić wobec gracza – na każdego bardzo trudnego oponenta przypada tu dwóch-trzech dość banalnych, co można zauważyć już od samego początku rozgrywki.

O ile twórcy gier zazwyczaj stopniowo zwiększają poziom trudności swoich produkcji, dając graczom czas na zapoznanie się z podstawami poszczególnych mechanik, tak Team Ninja proponuje coś innego. Już pierwszy boss napotkany w Wo Longu może stanowić dla wielu graczy przeszkodę nie do przeskoczenia z racji tego, jak trudny jest on do pokonania. Kiedy już jednak uda się ta trudna sztuka… rozpoczyna się druga faza walki, którą można zakończyć za pomocą nowej mechaniki odblokowywanej w tym momencie – problem w tym, że bardzo łatwo jest przeoczyć informację o tym, że coś właśnie odblokowaliśmy. Internet jest obecnie pełen relacji graczy, którzy zdumieni są faktem, że w ogóle istnieje jakaś alternatywa wobec żmudnego zbijania zdrowia bossa. Ponadto, pierwszy poziom jaki zwiedzamy w grze jest bardzo krótki (a co gorsza – niezbyt zachęcający wizualnie), co nie daje wiele czasu na przyswojenie sobie wiedzy przydatnej w przezwyciężaniu tego typu przeszkód. W efekcie niezwykle łatwo jest się zniechęcić do Fallen Dynasty już w trakcie pierwszej godziny rozgrywki.

Każda róża ma kolce

Byłby to jednak błąd, bowiem kolejne lokacje w pełni pokazują, na co stać Team Ninja w kwestii projektów poziomów. Podczas wędrówki przez Chiny ujrzymy między innymi spowite płomieniami miasto, graniczące z pustynią twierdze, nadmorski port wypełniony wrakami statków, czy też bambusowy las otaczający zamieszkiwaną przez mnichów-pustelników ukrytą wioskę, stanowiącą naszą bazę wypadową. Jak się okazuje, można stworzyć grę soulslike, która nie składa się niemal wyłącznie z opuszczonych i podupadłych warowni, co może stanowić pewne zaskoczenie dla tych, którzy do tej pory koncentrowali się na produkcjach od From Software. Wykreowaną przez twórców atmosferę dodatkowo wzmacnia bardzo dobra oprawa dźwiękowa, czyli przede wszystkim przygrywająca nam w trakcie rozgrywki muzyka, stanowiąca pasujący akompaniament do walk na śmierć i życie. Tutaj tylko od razu rada – nie grajcie z angielskim dubbingiem, bowiem ten wypada bardzo słabo i kompletnie nie przystaje do wygłaszanych w trakcie przerywników filmowych patetycznych deklaracji poszczególnych postaci.

O ile moje wrażenia płynące z czasu spędzonego nad Wo Longiem były głównie pozytywne, to nie można zbagatelizować kilku niedociągnięć, które tym łatwiej dostrzec, im więcej czasu spędza się przy tym tytule. Optymalizacja gry jest niestety dość słaba i nawet stosunkowo potężne pod względem specyfikacji sprzętowej komputery mogą nie pozwolić na płynną rozgrywkę. Nie pomaga tu fakt, że domyślne ustawienia grafiki czasami zupełnie nie pasują do tego, na co owa maszyna może pozwolić. Kolejnym zarzutem jest raczej niewielkiej liczba zwyczajnych przeciwników stawianych na drodze gracza – wrogowie, których napotykaliśmy w trakcie pierwszych poziomów, będą w identyczny sposób psuć nam szyki aż do samego końca przygody, nie ma tu miejsca na jakiekolwiek bardziej interesujące wariacje podstawowych adwersarzy. Zaimplementowany tu system ekwipunku również pozostawia trochę do życzenia, jako że rozwija on skrzydła dopiero w ramach trybu New Game +, co stanowi problem, jeśli zależy wam tylko na jednorazowym przejściu gry, w trakcie którego poszczególne elementy pancerza cechują się bonusami do statystyk tak znikomymi, że równie dobrze można je kompletnie zignorować.

Chiny wciąż mają trochę do pokazania

Wo Long: Fallen Dynasty nie jest tytułem idealnym, ale pomimo wymienionych wyżej wad mogę z czystym sumieniem polecić zapoznanie się z nim każdemu, kto uważa się za miłośnika produkcji soulslike. Pewne elementy rozgrywki dałoby się bez wątpienia poprawić, ale nawet z owymi problemami grywalność najnowszego dzieła Team Ninja każe nam przeć do przodu, aby zmierzyć się z kolejnymi bossami stojącymi na naszej drodze. To, w jakim momencie kończy się opowiadana tu historia, w jasny sposób sugeruje, iż twórcy już teraz myślą nad kontynuacją – pozostaje tylko liczyć na to, że wyciągną oni wnioski z krytyki płynącej pod adresem Wo Longa, aby sequel mógł wzbić się na jeszcze wyższe szczyty jakości.

Plusy:

  • Grywalność
  • Oprawa audiowizualna
  • Satysfakcjonujący system walki
  • Emocjonujące walki z bossami…

Minusy:

  • … pod warunkiem, że nie są one przesadnie łatwe lub przesadnie trudne
  • Pierwsza godzina rozgrywki nie zachęca do kontynuowania przygody
  • Optymalizacja pozostawia sporo do życzenia
  • Bardzo mała rola ekwipunku
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Wo Long: Fallen Dynasty
Producent: Team NINJA
Wydawca: KOEI TECMO GAMES
Data premiery (świat): 3 marca 2023
Data premiery (Polska): 3 marca 2023
Platformy: PC, PlayStation 5, PlayStation 4, Xbox One, Xbox Series X/S
Sugerowana cena wydawcy: 274,99 zł

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.