Wiedźmin 3: Dziki Gon

Jest jak być powinno

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Wiedźmin 3: Dziki Gon
Trzeci Wiedźmin to chyba jedna z najbardziej oczekiwanych gier komputerowych tego roku. Po sukcesach dwóch pierwszych części studio CD Projekt RED zawiesiło sobie poprzeczkę bardzo wysoko, a przełożona premiera gry tylko podgrzała atmosferę wokół niej. W końcu jednak cierpliwość fanów została nagrodzona. Przyjrzyjmy się zatem, czy najnowsza odsłona przygód Geralta spełniła stawiane przed nią oczekiwania.

Mimo iż Wiedźmin 3: Dziki Gon był tytułem wyczekiwanym od dłuższego czasu, to – będąc pomnym kłopotów z Zabójcami Królów – przy pierwszym kontakcie z najnowszą produkcją CD Projekt RED należało uzbroić się w odrobinę cierpliwości. I rzeczywiście, nie obyło się bez usterek technicznych, błyskawicznie jednak naprawianych przez deweloperów. To chyba niestety znak naszych czasów – oferowane produkty nie zawsze spełniają wymagania nabywców tuż po zakupie, czego najlepszym przykładem była ostatnia odsłona słynnej serii Ubisoftu, Assassin's Creed: Unity czy pecetowa wersja Arkham Night. Po kilku łatkach trzeci Wiedźmin w końcu jednak objawił się w pełnej krasie i pozwolił graczom zanurzyć się w świat pełny magii i potworów.

Za Jarugą nikt nie usłyszy Twojego krzyku

Starzejący się i sponiewierany życiem Geralt ponownie rusza na szlak w poszukiwaniu śladów pozostawionych przez swoją niegdysiejszą podopieczną – Ciri. Młoda wiedźminka kroczy własną ścieżką, kierując się nieodgadnionymi motywami. Jednak nie tylko Białowłosy podąża za Ciri; wzbudziła ona bowiem zainteresowanie wszystkich najpotężniejszych sił tego świata: cesarza Nilfgaardu, czarodziejek oraz Dzikiego Gonu. Rozpoczyna się wyścig z czasem, gdzie przebiegłość oraz zrozumienie pobudek kierujących dziewczyną mogą okazać się kluczem do sukcesu. 

Dziki Gon idealnie łączy stare z nowym. Już pierwsze minuty spędzone w Białym Sadzie pozwalają doświadczyć jakże przyjemnego uczucia deja vu, w wyniku którego można się cofnąć w czasie do pierwszej odsłony przygód wiedźmina. Biały Sad za sprawą cudownie oddanego klimatu jako żywo kojarzyć się może z wioską, w której onegdaj mieszkała Abigal. Poczucie powrotu do przeszłości zostało wzmocnione za sprawą stających Geraltowi na drodze potworów – twórcy pozwolili raz jeszcze wypróbować srebro na kreaturach, z którymi przyszło się już graczom niegdyś mierzyć. Modele zostały odświeżone, jednakże ich ogólne sylwetki pozostały bez zmian. 

Nowości, które jakościowo rozwinęły krainy pogranicza królestw północy i Nilfgaardu, to z kolei olbrzymie mapy i otwarty świat. Niemalże nieograniczona dowolność podróżowania oraz świetnie rozrysowane plansze zapewniają poczucie olbrzymiej swobody w trakcie eksploracji. Można poruszać się na piechotę, jeździć konno, a nawet żeglować po okolicznych akwenach za pomocą niewielkich łodzi. Kraina tętni życiem, a fauna i flora zachwycają na każdym kroku. Można przemierzać lasy polując na zwierzynę niczym Bezimienny z serii Gothic albo Connor z Assassin's Creed 3. Można także nurkować w licznych jeziorach, a nawet wspinać się na niewysokie przeszkody. Poczucie nieskrępowanej wolności nie opuszcza gracza nawet na sekundę.

Starzy i nowi znajomi

Bogaty świat wypełniony jest nie tylko różnorodnymi przejawami życia – w tym tego, które powstało w rezultacie Koniunkcji Sfer – ale i zadaniami oraz przygodami. Chyba nikogo nie zaskoczy stwierdzenie, iż wątek główny to ponownie rozgrywka o największą stawkę. Co prawda twórcy nie uniknęli kilku naiwności, jak choćby możliwości podjęcia współpracy z cesarzem Emhyrem bez zadania jakiegokolwiek pytania (gdzie ta niezależność Geralta?), jednakże przymykając na to oko, można dać się uwieść propozycji scenarzystów.

W trakcie zabawy na Geralta czekają liczne zadania poboczne oraz tak zwane miejsca spotkań, obfitujące w nieco mniej atrakcyjne – z punktu widzenia fabuły – przygody. Zazwyczaj jest to kolejna grupa bandytów bądź potworów, czasami skarbiec do opróżnienia. Na olbrzymi plus należy zaliczyć pragmatyczne rozplanowanie map: pośród chmary słabych przeciwników rozlokowani zostali znacznie silniejsi wrogowie, wymagający przemyślanej taktyki oraz większego wysiłku w trakcie potyczek. Osoby oczekujące bezstresowej rąbaniny będą raczej rozczarowane: rozpoczynając zabawę, niski poziom Geralta w przypadku napotkania gryfa lub wywerny oznacza zazwyczaj salwowanie się ucieczką, bowiem poziom rywali, a co za tym idzie dysproporcja w sile i umiejętnościach bojowych są przepaścią nie do przeskoczenia.

Teoretycznie zadań pobocznych nie trzeba wykonywać. Wystarczy realizować wątek główny, tylko że takie rozwiązanie jest zwyczajnie pozbawione sensu. Zadania dodatkowe nie tylko dostarczają bezcennych punktów doświadczenia i przyczyniają się do rozwoju postaci, ale przede wszystkim wzbogacają świat gry, pogłębiają wiedzę gracza oraz zapewniają masę frajdy i satysfakcji z eksploracji. Warto więc zanurzyć się w świecie ogarniętym wojną, cieszyć się zaoferowanym przez twórców gry bogactwem i pozwolić, by przygoda pochłonęła bez reszty. Wprowadzono również ciekawą nowinkę: wykonanie zadania pobocznego w określony sposób czasem umożliwia powołanie się na ten wybór i użycie opcji dialogowej w zupełnie innym momencie gry.

W trakcie eksploracji można oczywiście napotkać bohaterów znanych z poprzednich części gry albo z powieści Andrzeja Sapkowskiego – na czele z Yennefer. Kolejne zadania stawiają zaś graczy przed dylematami związanymi z możliwymi do podjęcia decyzjami oraz ich konsekwencji. Olbrzymim smaczkiem jest także możliwość pokierowania poczynaniami Ciri, której historia jest osią fabuły. Młoda wiedźminka zna kilka szalenie ciekawych sztuczek, jakimi nie dysponują nawet jej mentorzy.

Odkrywaniu świata na każdym kroku towarzyszy poczucie miłego łechtania zmysłów nie tylko dzięki oprawie audiowizualnej, ale i sferze symbolicznej, czerpiącej pełnymi garściami z polskich legend i klechd. Uważni podróżnicy będą w stanie wychwycić poszczególne smaczki na niemalże każdym etapie gry: w trakcie rozmów z napotkanymi postaciami, podejmując się realizacji zleceń wywieszonych na tablicach ogłoszeń, a nawet w trakcie lektury książek znalezionych w trakcie wojaży. Rozmowy toczone z adwersarzami są cięte i pełne ekspresji, nazwy własne kojarzą się miło ze słowiańską tradycją, zaś wiele przygód bardzo często nawiązuje do kultury, zarówno popularnej, jak i związanej z polskim dziedzictwem kulturowym, chociaż nie wszystkie elementy będą zrozumiałe dla obcokrajowców. Świetnymi przykładami są zadania inspirowane Legendą o Popielu oraz Dziadami Adama Mickiewicza. Walka z potworami w trakcie trwającego obrzędu, którego uczestnicy intonują wersy utworu wieszcza, jest majstersztykiem przygotowanym przez scenarzystów. Wielkie brawa dla twórców gry!

Geralt, charyzmatyczny odmieniec z mieczem w dłoni

Wyruszenie w świat wymaga odpowiedniego przygotowania, czyli wyposażenia Geralta w broń, zbroję, eliksiry oraz petardy. Także w tym aspekcie autorzy wykazali się sporą pomysłowością. Do wykonania przedmiotu potrzebne są oczywiście komponenty, ale często wymagają one surowców podstawowych, na przykład określonej rudy metalu. Dopiero posiadanie konkretnych surowców pozwala na wytworzenie półfabrykatów, które z kolei pozwalają na produkcję ekwipunku. Fajne, chociaż z początku można poczuć się przytłoczonym mnóstwem zależności pomiędzy komponentami. Należy mieć także na względzie to, iż ekwipunek ulega powolnemu zużyciu i wymaga przeprowadzania systematycznych napraw. 

Eksploracja krainy oznacza również rozwój postaci, który jednak nie następuje ani szybko, ani łatwo – o błyskawicznym levelowaniu Geralta lepiej więc zapomnieć. Nawet sumienne wykonywanie questów pobocznych nie oznacza, że szybko zyskamy mnóstwo punktów doświadczenia. Sytuację ratują miejsca mocy, których wykorzystanie zostało rozwinięte w porównaniu do poprzednich części. Skorzystanie z magicznego kręgu nie tylko wzmacnia siłę danego znaku, ale i zapewnia absolutnie bezcenny punkt rozwoju postaci. To z kolei zachęca do pieczołowitej eksploracji map w poszukiwaniu magicznych kamieni. Biorąc pod uwagę mnóstwo możliwych do rozwinięcia umiejętności  walki, magii, alchemii przemyślane wybory mogą stanowić klucz do sukcesu, czyli stworzenia efektywnego w działaniu zabójcy potworów. W tym elemencie autorzy zaproponowali zupełnie nową jakość. Każdą z dziedzin można rozwijać wedle własnych preferencji, tworząc unikatową postać.

Osiąganie kolejnych poziomów rozwoju namacalnie przekłada się na rozgrywkę, zamieniając Geralta w maszynę do zabijania. Z czasem wiedźmin zaczyna posługiwać się bronią coraz sprawniej i bardziej widowiskowo, dzięki czemu może stawać w konkury nawet z najbardziej niebezpiecznymi potworami. Analogicznie sprawa wygląda z pozostałymi grupami umiejętności: warzeniem mikstur oraz rozwojem umiejętności magicznych. Ale zdobywanie kolejnych leveli to nie wszystko – podobnie jak w poprzednich częściach serii, najnowszy Wiedźmin także oferuje minigry: walka na pięści, wyścigi konne oraz zasługujący na oddzielny artykuł Gwint. Cztery różnorodne talie, możliwość rozbudowy swojej kolekcji i tworzenia talii pod wybraną taktykę, różnorodne tricki oraz tworzenie świetnych kombinacji niczym w prawdziwej karciance. Kolekcjonerzy oraz miłośnicy wyzwań w stylu "pokonaj wszystkich rywali" na pewno pokochają Gwinta, wyzywając na pojedynek każdego z napotkanych kupców, rzemieślników oraz karczmarzy. Osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, aby Gwint zagościł na stołach graczy jako prawdziwa gra karciana. Co prawda osoby, które nabyły Edycję Kolekcjonerską dedykowaną na konsolę Xbox One, otrzymały w zestawie dwie talie do Gwinta, jednakże takie rozwiązanie należy traktować raczej jako ciekawostkę, aniżeli pełnokrwisty produkt skierowany do szerokiego grona odbiorców.

Sam świat jest urzekająco piękny. Olbrzymie tereny, różnorodna architektura i przyroda, świetna gra świateł i cieni, podmuchy wiatru muskające drzewa. Kraina żyje i uwodzi, hipnotyzując oraz nie pozwalając oderwać się od monitora. Rozległe ziemie północnych królestw nie składają się jednak z samych lasów i bagien z porozrzucanymi gdzieniegdzie wioskami oraz ruinami. To również świat całkiem sporych miast, które także wywierają wrażenie na graczu. W porównaniu do metropolii, jaką jest Novigrad, czy nawet sporo mniejszego Oxenfurtu dawna Wyzima jawi się jako niewielka wioska z ledwie kilkoma zaułkami. Twórcy obiecali otwarty świat i słowa dotrzymali, rozmachem swego dzieła przewyższając choćby wyżej przywoływane Assassin's Creed: Unity. W parze z rewelacyjną – nawet na ustawieniach minimalnych – grafiką idzie świetna oprawa dźwiękowa, również mająca swój nieoceniony wkład w budowę klimatu.

Najpierw Velen, następnie Skellige, a potem cały świat

Czy Wiedźmin to tytuł idealny? Na pewno nie. Irytuje niekonsekwentna fizyka. Geralt wspina się na dach domu, lecz nie potrafi przeskoczyć płotu lub wskoczyć na niewysoką górkę. Przemierza konno świat w zawrotnym tempie, lecz pieszo zdarza mu się zakleszczyć pomiędzy gałęziami, nie potrafiąc ich odgarnąć. Biegnąc, hamuje z poślizgiem jakby jeździł na łyżwach, a zebranie leżących przedmiotów nierzadko wymaga precyzyjnego podejścia. Drażnić może także kamera, która nie zawsze nadąża w trakcie walki, co oznacza chaos przekładający się na nerwowe machanie mieczem niby cepem. Rozwiązaniem jest zablokowanie kamery na celu, jednakże bohater często musi zmierzyć się nie z jednym przeciwnikiem a kilkoma. Ze względu na liczbę konfigurowalnych i przydatnych przycisków układ klawiszy również jest uciążliwy: sterowanie zdecydowanie powstało z myślą o rozgrywce przy pomocy pada. Ciekawostką jest problem z wjazdem do Oxenfurtu, do czego potrzebny jest glejt. Lecz zamiast trudzić się pozyskaniem listu uprawniającego do przekroczenia rzeki wystarczy wskoczyć do niej i dopłynąć do miasta wpław. Uważni gracze niewątpliwie znajdą więcej takich perełek, ale czy są one tak naprawdę istotne? Z perspektywy czasu nie. Owszem, lepiej gdyby ich nie było, jednak wówczas mielibyśmy do czynienia z produktem idealnym, rzeczą niemalże niespotykaną w przyrodzie. 

Dziki Gon nie rozczarował. Co więcej, spełnił niemal wszystkie oczekiwania, a to samo w sobie jest sukcesem. Jest to gra piękna, bogata w wyzwania, nie pozostawiająca gracza obojętnym. Co więcej, mimo iż rozegranie całej pojedynczej kampanii to przedsięwzięcie na dłuższy czas, jest to tytuł, do którego chętnie będzie się wracać, eksperymentując z rozwojem postaci, podążając inną ścieżką decyzyjną, będąc równocześnie lepiej przygotowanym na korzystanie z bogactwa oferowanego przez tytuł. Nie mam wątpliwości: pierwsze przejście gry nie wyczerpuje wszystkich możliwości, a jakość techniczna sprawia, iż jeszcze przez kilka najbliższych lat tytuł będzie pieścić wzrok oraz słuch. 

Plusy:

Minusy: