Victor Vran

Geralt van Helsing

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Victor Vran
Gry action RPG rzadko różnią się czymś od siebie – nie bez powodu większość nowych tytułów jest nazywana po prostu "klonami Diablo". Nowy przedstawiciel gatunku, Victor Vran, próbuje trochę zmienić, ale czy z sukcesem?

Fabułę napisał praktykant

Królestwo Zagoravii znalazło się na skraju upadku – kraj został zaatakowany przez nieumarłych, upiory, stwory i demony wszelkiej maści i nikt nie ma pojęcia czemu. Victor Vran – jeden z członków organizacji zrzeszającej łowców bestii – przybywa z pomocą i tylko od jego starań zależy... wiadomo co, nie ma sensu dłużej opisywać fabuły, jako że tę historię wszyscy słyszeliśmy już tyle razy, iż ciężko jest o jakiekolwiek niuanse. Niestety, pomimo że w grach tego typu fabuły są całkowicie pretekstowe i nikomu to nie przeszkadza, twórcy Victora Vrana spróbowali do ciągłego strzelania i siekania dorobić nieco bardziej skomplikowaną intrygę, w czym zawiedli okrutnie. Mamy tu do czynienia z prawdopodobnie najbardziej sztampową fabułą, jaka była możliwa, dialogi są miejscami bolesne, główny bohater nie ma absolutnie żadnego charakteru ponad "jestem łowcą, grrr" (współczuję aktorowi podkładającemu głos, znanemu między innymi z udzielania go Geraltowi w anglojęzycznych wersjach Wiedźminów), a zaskakująco często występujące w grze żarty są w najlepszym razie przeciętne, a w najgorszym – kompletnie żenujące.

Victor szermierz, Victor strzelec, Victor kosiarz

Podstawową zmianą w stosunku do gier wzorujących się na Diablo jest całkowita rezygnacja z wyboru klasy postaci – zamiast tego stworzono system, w którym udostępniane graczom zdolności specjalne zależą od używanego ekwipunku. Spośród kilku rodzajów broni możemy używać dwóch jednocześnie, a każda udostępnia dwie umiejętności – strzelba pozwala natychmiast zadać obrażenia krytyczne lub zranić wielu wrogów jednym strzałem, kosa umożliwia wirowanie pomiędzy przeciwnikami przez kilka sekund, natomiast atakując młotem, możemy wyskoczyć w powietrze i wycelować, gdzie wylądujemy. Poza tym podczas gry odblokowujemy Moce Demona, których także możemy używać dwóch naraz. Stają się one dostępne dopiero po zapełnieniu paska Overdrive, do czego niezbędne jest systematyczne atakowanie przeciwników bądź wypicie odpowiedniej mikstury. Do tego dochodzą jeszcze różnego rodzaju bomby i eliksiry, a także Karty Przeznaczenia, możliwe do używania w określonej liczbie jednocześnie, z których niemal każda cechuje się innymi bonusami. Problem jednak w tym, iż koniec końców możliwości stojące przed graczem i tak okazują się być znacznie mniejsze niż u konkurencji – w końcu jeśli naszą ulubioną bronią jest miecz, jesteśmy skazany na używanie tych samych dwóch umiejętności przez całą grę, i nic tego nie zmieni, o ile nie zdecydujemy się na całkowicie inny oręż.

Tyle do osiągnięcia

Oferowane możliwości dostosowania gry do swojego gustu nie ograniczają się wyłącznie do postaci, ale również do poziomu trudności – w każdym momencie możemy uaktywnić jeden z pięciu różnych utrudniaczy, takich jak większy pancerz wrogów, szybsze ataki lub stopniowe zmniejszanie się zdrowia w zamian za więcej doświadczenia płynącego z eliminowania wrogów. Dzięki temu zabiegowi praktycznie niemożliwe jest doprowadzenie do stanu w którym stwierdzamy, że gra stała się zbyt prosta. Pomagają w tym także wyzwania – każda z map poza ukrytymi na niej sekretami posiada również pięć konkretnych zadań opcjonalnych, wahających się od zabicia bossa konkretną bronią, do zlikwidowania 50 przeciwników, nie odnosząc żadnych obrażeń, za co oczywiście należą się dodatkowe nagrody. Z całą pewnością wydłuża to czas spędzony przy Victorze Vranie, jeśli postanowimy przejść go na 100% – szkoda tylko, iż niektóre z wyzwań po prostu frustrują swoim poziomem trudności, zwłaszcza w porównaniu do większości innych, znacznie prostszych zadań.

Drobne uprzyjemniacze życia

Znacznie ciekawszą nowinką jest jednak coś innego – możliwość porzucenia wysłużonej myszki i przejście gry za pomocą pada, co wbrew pozorom sprawdza się bardzo dobrze i z całą pewnością dosyć mocno zmienia odbiór gry. Oczywiście, nawigacja opcjami i ekwipunkiem jest znacznie prostsza za pomocą myszy, ale coś za coś. Miło również, że kamera nie jest sztywna i w każdym momencie możemy ją obrócić.

Grafika jest dobra – tylko tyle i aż tyle. Nie można za bardzo się przyczepić do jej jakości, jednak Victor Vran cierpi na monotonnych projektach poziomów – przez zdecydowaną większość gry zwiedzamy krypty, jaskinie, ulice, nowe krypty, nowe jaskinie i tak dalej. Muzyka jest znośna, ale również nie wyróżnia się na tyle, by zapadała szczególnie mocno w pamięć.

Na plus zasługują walki z bossami – jest ich wprawdzie mało, lecz niemal każda odróżnia się czymś od pozostałych, dzięki czemu starcia nie ograniczają się do tępego siekania bez ruszania się z miejsca. Niemal zawsze stanowią wyzwanie dla gracza, zwłaszcza ostateczny przeciwnik, do którego podchodziłem kilkanaście razy, zanim wreszcie udało mi się odkryć strategię dającą choć cień szansy na zwycięstwo.

Łowy zakończone

Victor Vran bardzo pozytywnie zaskakuje w pierwszych kilku godzinach gry, jednak entuzjazm prędko ulatnia się, gdy zdamy sobie sprawę, iż wolność w modyfikowaniu bohatera nie jest tak duża, jak mogłoby się wydawać. Interesujący bossowie, możliwość używania pada, władza nad kamerą i niezła oprawa audio-wizualna zapewniają przyjemną rozgrywkę, ale po prostu tytuł studia Haemimont Games nie wyróżnia się na tyle, by poważnie konkurować z Diablo lub Path of Exile. Oczywiście, zagorzali fani gatunku, jak też gracze preferujący bardziej zręcznościowe podejście do action RPG nie poczują się rozczarowani – wystarczy nie oczekiwać zbyt wiele.

Plusy:

Minusy: