Tropico 5

Powrót na rajską wyspę.

Autor: Paweł 'Alamo' Ścibiorski

Tropico 5
Leżącemu na dziewiczym piasku słonecznej plaży i popijającemu chłodnego drinka człowiekowi nie powinno brakować niczego do szczęścia. A jednak pewnej osobie czegoś brakuje – tym czymś jest władza. Dlatego El Presidente przybywa co jakiś czas na kolejną wyspę, by kształtować ją i jej mieszkańców wedle swoich upodobań.

Na drodze do władzy

Nowe Tropico jest już piątą grą z serii, więc twórcy postawili sobie trudne zadanie ponownego zapewnienia graczom świeżej rozrywki. Po raz kolejny przychodzi nam prowadzić niezależną, światową politykę i budować silną ekonomię małego, wyspiarskiego państewka. Dróg do tego celu jest wiele: można między innymi wybudować kopalnie i farmy, by eksportować nieprzetworzone skarby ziemi i agrokultury, wykorzystać surowce w rentownych, acz silnie zanieczyszczających środowisko fabrykach, albo – to dla troszczących się o wyspiarską naturę – rozwijać sektor turystyczny.

Tak jak w poprzednim Tropico fabuła jest mocno oderwana od rzeczywistości i pełna specyficznego, satyrycznego humoru. Jako nowy gubernator wyspy chcemy, by kraj się rozwijał – w celu zwiększenia naszych możliwości nawiązujemy kontakty z pewnym tajnym zakonem, a niewiele później wplątujemy się w aferę grożącą zagładą świata.

Wiatry zmian

Największą zmianą jest system rozwoju bazujący na zmianach epok czasowych. Zaczynamy jako niewiele znaczący gubernator działający z nadania króla podczas epoki kolonialnej, by z czasem, dzięki krwawej rewolucji lub przez wykupienie się, zostać pełnoprawnym prezydentem suwerennego narodu. Od tego momentu pozostaje nam przeprowadzić małe państewko przez okres drugiej wojny światowej i zimnej wojny, aż do czasów współczesnych.

Każda era przynosi nowe wyzwania. Pojawia się potrzeba zadbania o szczęście głosujących na nas mieszkańców, trzeba manewrować między interesami wielkich mocarstw, a czasem nawet zmagać się z ich inwazją. Zmieniają się światowe potęgi, początkowo są to alianci i państwa osi, wyparte podczas zimnej wojny przez USA i ZSRR, a w czasach współczesnych pojawia się potrzeba dobudowania kilku nowych ambasad dla Unii Europejskiej, państw arabskich i Chin.

Oczywiście świat nie zmienia się tylko raz na ćwierć wieku, dlatego po drodze dostępne są zestawy technologii do odkrycia. Bez wynalezienia łopaty nie wykopiemy kopalni, a bez własnego programu atomowego nie zagrozimy USA. Każda nowa technologia dodaje do dostępnej puli budynki, ulepszenia czy edykty.

Ten schemat ma zastosowanie zarówno do gry w trybie piaskownicy (gdzie epoki zmieniamy, spełniając określone warunki), jak i do kampanii fabularnej, gdzie poszczególne misje zwykle toczą się na przestrzeni jednej epoki. W ramach rozwoju wyspy gospodarkę możemy tworzyć na dwa sposoby: stając się eksporterem drogocennych towarów lub światową atrakcją turystyczną. Moim zdaniem zdecydowanie łatwiejszy jest ten pierwszy wariant – wystarczy postawić kilka kopalń, farm i obozów drwali, co pozwoli szybko zdobyć fundusze na budowę industrialnego imperium złożonego z dziesiątek fabryk produkujących wszystko: od cygar, przez meble, po skomplikowaną elektronikę. Droga turystyczna wymaga większych początkowych nakładów, ale pozwoli zachować naturalne piękno wyspy, a z części atrakcji skorzystają też obywatele, co pozwoli zdobyć ich poparcie. Istnieją również inne metody zwiększania wpływów do budżetu, ale zwykle pojawiają się w dalszej części gry i nie mają już tak wielkiego wpływu na saldo konta, aczkolwiek chętny może spróbować stworzyć ekonomię opartą przykładowo na usługach bankowych i telemarketingu. Ważne jest też utrzymanie odpowiedniego zadowolenia mieszkańców, czego dokonujemy, zapewniając im choćby odpowiednie warunki mieszkaniowe, rozrywkę i skuteczną służbę zdrowia.

El Presidente dzięki konstytucji i edyktom może rządzić krajem w ulubionym stylu – jako przywódca narodu wybrany przez demokratyczne głosowanie, w którym poprawi odpowiedzi jedynie na niektórych kartach do głosowania lub totalitarny dyktator zawieszający wybory. W praktyce jeżeli obawiamy się wyników elekcji, powinniśmy być gotowi na pacyfikowanie kolejnych strajków wstrzymujących produkcję oraz częste ataki rewolucjonistów. Dzięki konstytucji możemy między innymi ograniczyć wyborców do konkretnej grupy ludzi oraz decydować o łatwości uzyskania wizy na wyspę, zaś edykty mają bardziej krótkofalowy i doraźny wpływ na politykę.

Nepotyzm rządzi

Kolejnym dodatkiem jest pojawienie się rodziny królewskiej. Pozwala to na obstawianie kierowniczych stanowisk w budynkach przez zaufane osoby, wysyłanie ich na misje, na przykład celem zabicia arcyksięcia Ferdynarda czy dokonania małej roszady u władzy niczym zamiana Putina z Miedwiediewem. Czasem zajdzie też potrzeba rozwiązania drobnych sporów między członkami rodziny. Dzięki dynastii w końcu znaczenia nabrały pieniądze na prywatnym koncie w Szwajcarii. Teraz służą podnoszeniu umiejętności członków naszej familii. Jest to duży plus, gdyż dotychczas znaczenie tych pieniędzy było marginalne i służyły głównie jako licznik wyniku.

Da się niestety zauważyć, że umiejętność umiejętności nierówna, np. "agitator" pozwala dopisać sobie kilka głosów w wyborach, ale przy większej populacji jego znaczenie maleje, z drugiej strony taki "magnat" pozwalający zmniejszyć zużycie wszystkich złóż kopalnianych o 10% znacznie zwiększa zyski państewka. Wprowadzenie zmiennych dodaje też trochę simsopodobnych opcji zmian wyglądu każdego członka rodziny, ale jako że rzadko widujemy ich z bliska, nie ma co rozwodzić się nad ich strojami.

El Generalissimus

Względem poprzedniej części zwiększyło się znaczenie armii. Buntownicy częściej sięgają po broń, nawet gdy populacja jest względnie zadowolona; zdarzają się ataki piratów oraz walki o niepodległość, czy to z królem, czy z państwami Osi. Jakkolwiek nie przejmujemy bezpośredniej kontroli nad wojskiem, to warto stawiać w miarę często koszary i bazy wojskowe zapewniające oddziały czołgów. Na naszym wyposażeniu znajdą się też środki pozwalające prewencyjnie wyłapać buntowników, zanim rozpoczną rewoltę, a nawet lotniskowiec umożliwiający szybką interwencję w dowolnym punkcie wyspy. Zresztą nawet gdy nic się nie dzieje, możemy zadbać o to, by się działo – wszakże prezydenci USA wypowiadający wojnę mają większe szanse na reelekcję.

W tej odsłonie mniejszy nacisk położono na mikrozarządzanie – nie bawimy się już suwakiem pracowniczych zarobków, ale ustawiamy jeden z kilku poziomów budżetu dla fabryk. Z drugiej strony można wyszukiwać wśród obywateli osoby utalentowane, nadające się na zarządców budowli.

Nie da się zapomnieć o specyficznym, prześmiewczym klimacie. Abstrakcyjne podnoszenie do rangi państwowej sprawy, czy mleko kozie czy krowie jest lepsze, lub "udawane" krwawe wojny z USA to chleb powszedni. Często gagi są mało odkrywcze, ale ich liczba w połączeniu z niektórymi lepszymi potrafią poprawić humor. Do tego charakterystyczna kubańska muzyka i gdzieniegdzie przewijające się ciekawostki z życia różnych dyktatorów pozwalają poczuć się jak ukochany El Presidente.

Nie lubimy zmian, zwłaszcza zmian władzy

Tropico 5 poraża jego wtórność. Grafika w zasadzie nie zmieniła się względem poprzedniczki, co może nie rzuca się w oczy, ale pozbawia pewnych złudzeń dotyczących rozwoju gry. Pozostałe zmiany, jakkolwiek widoczne, nie zmieniają podstaw znanych z poprzednich części. Z ponad połową budynków mieliśmy okazję zapoznać się w Tropico 4, a część nowych spełnia te same funkcje co budowle z poprzednich odsłon – na przykład elektrownia słoneczna została zastąpiona elektrownią geotermalną.

Jeżeli ktoś grał w więcej niż jedną grę z serii FIFA, rozumie, że nie da się dokonać rewolucji w temacie piłki nożnej i EA Sports co roku odcina kupony od licencji na nazwiska piłkarzy, przy okazji trochę poprawiając grafikę i fizykę. Podobnie jest z kolejnym Tropico: twórcy osiedli na laurach wprowadzając kosmetyczne zmiany, podmieniają modele i nazwy części budynków zostawiając im te same funkcje i zmieniając sposób odkrywania nowych konstrukcji. Tropico 5 nadal jest dobrą i godną uwagi produkcją, ale posiadaczom Tropico 4, ciężko mi polecić sukcesorkę – to ta sama gra opakowana w nowy papier. W innym przypadku warto dać szansę którejkolwiek z odsłon z lekkim ukierunkowaniem w stronę nowej produkcji.

Plusy:

Minusy: