Star Wars: Squadrons

Czy leci z nami deweloper?

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Star Wars: Squadrons
Podczas gdy fani RPG od lat wyczekują choćby najmniejszych informacji znamionujących prace nad trzecią częścią Star Wars: Knights of the Old Republic, Motive Studios we współpracy z Electronic Arts zaserwowało graczom kolejną po Battlefront 2 rozwałkę w słynnym uniwersum. Tyle że tym razem rozgrywającą się w kosmosie.

Minęły już prawie trzy dekady od premiery otoczonych kultem TIE Fightera i X-Winga. W tym roku graczom umożliwiono powrót do tego rodzaju rozrywki, a to za sprawą Star Wars: Squadrons, symulującego kosmiczne starcia w świecie Gwiezdnych wojen. Producenci postawili na dwa tryby zabawy – drużynowe batalie pomiędzy Imperium i Nową Republiką oraz złożoną z kilkunastu misji fabularnych kampanię dla jednego gracza.

Kosmiczny rozmach?

Akcja dzieje się po wydarzeniach z Powrotu Jedi, natomiast kampanię skonstruowano tak, aby gracz naprzemiennie wcielał się w pilotów obu frakcji. Pomiędzy kolejnymi misjami czekają nas krótkie wstawki fabularne i odprawy, aczkolwiek to tylko pretekst do wprowadzenia w tajniki manewrowania jednostką bojową. Opowiadana historia jest bezpieczna, liniowa i nieangażująca, na szczęście dużo lepiej prezentują się cele misji. Na początku to tylko przegrupowanie sił, pozwalające latać wokół ogromnych Gwiezdnych Niszczycieli, albo kontrola statków handlowych. Potem czekają nas pościgi wąskimi tunelami, ochrona innych jednostek i rzecz jasna czysta bitwa z wrogimi oddziałami. Na ogół w trakcie misji parokrotnie zmieniają się priorytety, więc na nudę nie powinniśmy narzekać. Niemniej to w dalszym ciągu rozciągnięte – acz przyjemne – wprowadzenie, którego przejście nie powinno zająć więcej niż 8–10 godzin.

Nie fabuła stanowi jednak danie główne Star Wars: Squadrons, lecz tryb wieloosobowy, oferujący klasyczny drużynowy deathmatch oraz bitwy mające na celu wyeliminowanie kluczowego okrętu wroga. Tu pojawia się pierwsze niemiłe zaskoczenie – zespoły składają się z pięciu graczy i przy najlepszych chęciach nie można mówić o filmowym rozmachu potyczek. Oczywiście przy oddaniu skali wydarzeń pierwowzoru problemem stałby się chaos i moc obliczeniowa, ale i tak ograniczenie starć do 5x5 nie brzmi zachęcająco. 

Mimo to Star Wars: Squadrons dostarcza godziwej rozrywki dla wyposzczonych fanów kosmicznych utarczek. Wydarzenia widziane z perspektywy pierwszej osoby, nieustannie przytwierdzonej do fotelu pilota to jedno, natomiast w największym stopniu cieszy system zarządzania energią statku. To dzięki niemu zwiększamy obroty silnika i co za tym idzie prędkość lotu, wzmacniamy siłę naszych działek oraz wytrzymałość tarcz. Rozważne korzystanie z energii pozwala na znacznie więcej niż beznamiętne przemieszczanie się miarowym tempem i ostrzeliwanie przeciwników wlatujących przed celownik. Jako piloci możemy wykonać niejeden efektowny manewr, na czele z beczkami czy obrotami celem prześlizgnięcia się wąskim przesmykiem. Pomyli się wszakże ten, kto uzna podobne akrobacje za łatwe do wykonania. Ich przećwiczenie w kampanii jest zalecane przed sięgnięciem po tryb wieloosobowy.

Odwieczny dylemat – TIE Fighter czy X-Wing

O ile kosmiczne wyczyny i nacieranie na wrogów może jawić się obiecująco, o tyle w trybie multi na mocy przybiera jedna z bardziej irytujących bolączek, czyli sterowanie. Płynne manewrowanie statkiem za pośrednictwem klawiatury i myszki doprowadza do szewskiej pasji, namierzenie szybszych przeciwników czy heroiczne unikanie ostrzału staje się wówczas niezwykle trudne i odbiera przyjemność z kosmicznych bitew. Lepiej od razu sięgnąć po pada i oszczędzić sobie nerwów.

Skala starć i nieprzyjazne sterowanie w wariancie klawiatura + mysz to nie jedyne mankamenty Squadrons. Nie brakuje problemów technicznych pokroju nachodzących na siebie tekstur i nie odnotowywania obrażeń. Najbardziej dotkliwe okazują się problemy z serwerami i znalezieniem współgraczy. Jednak nawet znalezienie innych pilotów nie jest gwarantem rozpoczęcia zabawy, ponieważ grze zdarza się komunikować zerwanie połączenia bez jakiegokolwiek powodu. Nie jest to też produkcja zapewniająca wiele godzin zabawy, co jest konsekwencją nikłej różnorodności. Map mamy zaledwie siedem, trybów zabawy w multi tylko dwa i te liczby nie rzucają na kolana. Lepiej ma się kwestia myśliwców, bo w obu frakcjach pokierujemy łącznie ośmioma maszynami, które różnią się prędkością, siłą ognia czy zwrotnością. Finalnie to właśnie ograniczona zawartość zasługuje na miano największej wady gry. I wszystko wskazuje na to, że nią pozostanie, ponieważ twórcy nie planują żadnych dodatków.

Dobre wrażenie robi oprawa audiowizualna. Udźwiękowienie to jedna z najjaśniejszych stron Squadrons – odgłosy bitwy brzmią świetnie, na czele z działkami laserowymi pobudzającymi wyobraźnię każdego fana uniwersum. Z kolei szczegółowość może i nie jest największym atutem warstwy graficznej, ale lokacje są bardzo ładne i nie obciążają nawet nieco starszych sprzętów. Wspomniane już przelatywanie wokół wielokrotnie większych jednostek bojowych to zaś przyjemność sama w sobie.

Star Wars: Squadrons mogło zaskarbić sobie sympatię rzeszy fanów Gwiezdnych wojen, lecz prawdopodobnie szybko odejdzie w zapomnienie. Niska regrywalność, mała skala bitew kosmicznych i problemy techniczne związane z dołączeniem do gry wieloosobowej jedynie przyspieszą opuszczanie serwerów przez domorosłych pilotów.

Plusy:

Minusy: