SpellForce 3: Fallen God

Trollowanie w wersji strategicznej

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

SpellForce 3: Fallen God
W ostatnich latach THQ Nordic dało się poznać przede wszystkim jako wydawca wspierający franczyzy, które zatarły się już co nieco w pamięci graczy. Za ich sprawą dostaliśmy między innymi kolejne części Darksiders, odświeżoną wersję Kingdoms of Amalur, a także SpellForce 3, które otrzymało już drugi samodzielny dodatek – czy Fallen God wprowadza wystarczająco wiele nowości, aby powrócić do świata Eo?

Akcja przedstawionej tu historii rozgrywa się na kontynencie Urgath, będącym domem dla wielu plemion trolli. Niestety, tym nie powodzi się dobrze, bowiem całe kompanie kłusowników polują na nie dla ich cennych kłów, a na dodatek wokół panuje zaraza, na którą nie ma lekarstwa. Młody troll Akrog zostaje przywódcą jednego z klanów, Księżycznych, po śmierci poprzedniego wodza. Jedyną nadzieją na ocalenie zdaje się być ubicie targu z tajemniczym zamaskowanym magiem, który ma zamiar przebudzić uwięzionego, niemalże martwego boga – a wcale nie ma pewności, że okaże on wdzięczność za ratunek…

SpellForce 3: Fallen God nie wymaga znajomości poprzednich części serii, co w połączeniu z faktem, że mamy tu do czynienia z samodzilenym dodatkiem, sprawia, że można zapoznać się z tym tytułem nawet, jeśli nie grało się w poprzednie produkcje studia Grimlore Games. Dostajemy połączenie strategii czasu rzeczywistego z grą fabularną, chociaż elementy RPG ograniczają się głównie do rozwoju postaci, możliwości wykonywania misji pobocznych oraz obecności drzewek dialogowych. Kampania została podzielona na dwa rodzaje misji: w jednym, wzorem klasyków gatunku RTS, budujemy bazę, aby rekrutować jednostki i walczyć z armią przeciwnika, podczas gdy w drugim jako Akrog i trójka jego kompanów walczymy z mniejszymi niż zazwyczaj oddziałami wrogów podczas eksploracji poziomów, rozwiązując napotykane po drodze łamigłówki. Ten podział pozytywnie wpływa na różnorodność wrażeń podczas przygody.

Walcząc o przetrwanie

Warto od razu wspomnieć, że pozytywnie zaskakuje poziom opowiadanej historii, bowiem osobowości wszystkich głównych postaci zostały wyraziście nakreślone i zarówno ich motywacje, jak i konflikty między nimi są przekonywujące i nie sprawiają wrażenia, jak gdyby wzięły się znikąd. Dzięki temu faktycznie można się zaangażować w losy plemienia, zwłaszcza, że wszystkie dialogi otrzymały podkład głosowy – szkoda tylko, że nie znalazło się miejsca w fabule na jakiekolwiek postacie kobiece wśród Księżycznych, co dziwi tym bardziej, że twórcy nie mieli problemu z wprowadzeniem kilkunastu postaci męskich.

Poziom intrygi spada dopiero pod koniec, gdy okazuje się, że wbrew zapowiedziom głoszącym, że podejmowane przez nas w trakcie rozgrywki decyzje pozwolą na ukształtowanie zakończenia, na dobrą sprawę otrzymujemy tylko dwa, które faktycznie zasługują na wzmiankę. Można przypuszczać, że ambicje Grimlore Games okazały się nie przystawać do otrzymanego budżetu i czasu, który dało się spędzić na produkcji dodatku.

Uczta dla oczu?

O ile warstwa RPG-owa stoi na wysokim poziomie, o tyle tego samego nie da się raczej powiedzieć o stronie RTS-owej, która nie zaskoczy miłośników gatunku niczym nowym. Sprawia ona dość przeciętne wrażenie, jako że przy dowodzeniu armią i tak najlepszą taktyką jest zebranie jak największej liczby jednostek i posłanie ich w stronę przeciwnika. To może być czasem problemem, jako że trolle okazjonalnie nie radzą sobie ze znalezieniem optymalnej ścieżki do wyznaczonego celu. Głębszych strategii nie będziemy mieli okazji doświadczyć, przez co misje wypełnione starciami z wrogimi armiami zaczynają po pewnym czasie nużyć. Na całe szczęście nie musimy długo czekać na powrót do mniejszych misji z większym naciskiem na aspekty erpegowe, zatem można taki stan rzeczy wybaczyć.

Po raz kolejny bardzo dobrze wypada oprawa wizualna, do czego przyzwyczaiło nas już SpellForce 3 oraz rozszerzenie Soul Harvest. Miło jest potwierdzić, że pomimo lat, które upłynęło od premiery podstawowej wersji gry, grafika dalej prezentuje się co najmniej zadowalająco – soczyste barwy, szczegółowe obiekty, animowane elementy otoczenia oraz efekty specjalne towarzyszące czarom i atakom sprawiają, że aż miło patrzy się na zamęt, do którego co rusz dochodzi na naszych oczach. W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu – mowa tu o interfejsie, który jest najzwyczajniej w świecie toporny i nieporęczny, oraz zajmuje zdecydowanie zbyt wiele miejsca na ekranie.

Udany powrót do Eo

Ogółem trzeba przyznać, że SpellForce 3: Fallen God pomimo niedoskonałości powinien przypaść do gustu większości osób lubiących realia fantasy oraz mieszanie gatunków RTS i RPG. Chciałoby się, by pewne elementy były bardziej dopracowane, ale jak na dodatek i tak otrzymujemy tu zaskakująco wiele nowej zawartości (kampania wystarczy na 15–20 godzin). Zdecydowanie warto przekonać się, co ma nam do zaoferowania Urgath.

Plusy:

Minusy: