Seven: The Days Long Gone
Więzienie, technomagia i złodziej
Witamy w kolonii!
Włamywacz Teriel przy pomocy kumpla przygotował skok na pewną posiadłość – nie spodziewał się jednak, że zamiast ucieczki z bogactwami czeka go schwytanie i zsyłka na więzienną wyspę Peh. Z całą pewnością nie dało się również przewidzieć tego, że bohater zbudzi się z zagnieżdżonym w swojej głowie sługą Cesarza, zrodzonym z technologii "demonem" o imieniu Artanak, który postanowił go wykorzystać do przeprowadzenia śledztwa dotyczącego zaginionego na wyspie cesarskiego agenta. Chcąc nie chcąc, Teriel wyrusza w drogę, na której końcu ma nadzieję odzyskać wolność – a jeśli przy okazji się wzbogaci, tym lepiej.
Fabuła prezentuje się co najwyżej średnio, a szkoda, ponieważ świat przedstawiony w Seven jest dość intrygujący, nawet jeśli złożony z elementów, które już widzieliśmy w innych tytułach. Mamy tu bowiem do czynienia z podzieloną na frakcje więzienną kolonią niczym z Gothica oraz postapokaliptycznymi realiami, w których pozostałości po dawnych technologiach są traktowane niczym magia, co widzieliśmy chociażby w Tides of Numenera. Brakuje natomiast wyrazistych postaci lub interesujących dialogów, które wywoływałyby większe zaangażowanie w opowiadaną historię.
Co więcej, sam wątek główny jest stosunkowo krótki i chociaż liczne zadania poboczne znacząco wydłużają rozgrywkę, to z racji zastosowanego tu systemu rozwoju postaci (pozbawionego punktów doświadczenia i awansowania na wyższe poziomy) ciężko jest wykrzesać z siebie motywację do ich wykonywania. Teriel staje się silniejszy poprzez zdobywanie lepszego ekwipunku oraz odnajdywanie zdolności specjalnych, ale odbywa się to głównie poprzez eksplorację, a elementy RPG są tu bardzo uproszczone. System walki z napotykanymi przeciwnikami niby jest, ale składa się on z tak niewielu elementów (mamy słaby i szybki atak, mocny i powolny atak, a także możliwość używania kradzionych, znajdowanych lub kupowanych przedmiotów, czyli niezbędne minimum), że nie warto sobie zaprzątać nim głowy, biorąc pod uwagę to, jak proste jest unikanie konfrontacji.
Zuchwała kradzież skarpetek i zepsutego pilota
Nierówno wypada mechanika skradania się. Dzięki otwartym poziomom, zwinności głównego bohatera i odrobinie wyobraźni ze strony gracza można dość łatwo dostać się w każde chronione miejsce, a zakładając odpowiednie części ubioru, można podszyć się pod przedstawicieli poszczególnych frakcji, co także pozwala nam na niezauważone przedostanie się tam, gdzie trzeba. Nie da się ukryć, że przemierzanie wyspy, ograniczając rozlew krwi do minimum i przekradając się do kolejnych zamkniętych lokacji, jest dość satysfakcjonujące, nawet jeśli raczej proste. Cała reszta mechaniki z tym związanej wypada jednak dość ubogo, minigierki dotyczące złodziejstwa są banalnie proste, gdyż przedmiotów wartych przywłaszczenia jest naprawdę niewiele, a przez 99% czasu będziemy tonąć w morzu bezużytecznego tatałajstwa. Przy tym sztuczna inteligencja strażników broniących dostępu w strzeżone miejsca pozostawia bardzo wiele do życzenia.
Żegnajcie fpsy
Twórców można z kolei pochwalić za oprawę audiowizualną. Wykonana z zastosowaniem techniki cel-shadingu grafika prezentuje się ładnie i oryginalnie, pasuje estetyką do przedstawionych w Seven futurystycznych realiów i cieszy oko, nawet jeśli nie jest przesadnie szczegółowa. Muzyka natomiast jest raczej nienachalna, ale za to klimatyczna, i choć nie wpada w ucho, to wydatnie wspomaga kreowanie atmosfery.
Znacznie gorzej wypadają kwestie techniczne, pod względem których dzieło Fool's Theory zasługuje na naganę. Bardzo kiepsko pracuje kamera – elementy otoczenia i istotne przedmioty są notorycznie przez nią zasłaniane i ukrywane, a przybliżanie lub oddalanie widoku niewiele pomaga. Często dochodzi też do wzajemnego przenikania tekstur, w efekcie czego otrzymujemy wgląd w lokacje, które powinny znajdować się poza zasięgiem wzroku Teriela. Niezbyt pomocne są interfejs i minimapa, która jest zbyt nieczytelna, aby dało się z łatwością rozeznać w tym, co i gdzie można znaleźć. W rezultacie biegamy z miejsca na miejsce, aż wreszcie trafimy do celu. Jakby tego było mało, tytuł ten został fatalnie zoptymalizowany i nagminne są problemy z wydajnością nawet na maszynie znacząco przekraczającej rekomendowane wymagania sprzętowe, co dziwi tym bardziej, że bynajmniej nie uświadczmy tu żadnych fajerwerków graficznych usprawiedliwiających co i rusz spadającą liczbę klatek na sekundę.
Mogło być świetnie, wyszło jak zwykle
Seven: The Days Long Gone to gra pełna niewykorzystanego potencjału i wymagająca większego dopracowania elementów rozgrywki, ale mimo wszystko cechuje się pewnym urokiem, utrzymującym gracza przy komputerze pomimo ogólnej toporności wykonania. Chciałbym pokusić się o stwierdzenie, że mamy do czynienia z nieoszlifowanym diamentem, ale prawda wygląda tak, że otrzymujemy produkt, który próbuje być zbyt wieloma rzeczami jednocześnie, nie koncentrując się jednak na żadnej z nich, na czym traci całokształt dzieła polskiego studia. Póki co, Seven można polecić fanom skradanek oraz interesujących, fantastycznych światów, ale raczej tylko im – i raczej lepiej będzie poczekać na promocje.
Plusy:
- ciekawy świat przedstawiony
- nieźle wykreowane poziomy umożliwiające swobodną eksplorację
- ogólna estetyka i oprawa audiowizualna
Minusy:
- uproszczona mechanika rozgrywki
- bugi i problemy techniczne
- bardzo słaba optymalizacja
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:



Producent: Fool's Theory
Wydawca: IMGN.PRO
Dystrybutor polski: Cenega
Data premiery (świat): 1 grudnia 2017
Data premiery (Polska): 1 grudnia 2017
Wymagania sprzętowe: Intel Core i5-2400 / AMD FX-8320; 4 GB RAM; GeForce GTX 660 2GB / AMD Radeon 7850 2GB; Windows 7/8.1/10 64-bit; 10 GB wolnego miejsca na dysku twardym
Nośnik: DVD
Strona WWW: seven-game.com
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 119,99 zł