Phantaruk

Piękna i bestia...

Autor: Shadov

Phantaruk
Niedawno na polskiej growej scenie gościł horror FPP Layers of Fear, pozytywnie przyjęty przez graczy – w końcu chyba każdy chciałby przeżyć przygodę  w nawiedzonym domu. A teraz za sprawą studia Polyslash pojawia się pozycja dla miłośników science fiction.

Phantaruk był początkowo tworzony przez Patryka Polewiaka i jego przyjaciela Grzegorza Wala w domowym zaciszu. Z czasem, gdy gra zaczęła się rozrastać, do współpracy został zaproszony Dawid Ciślak. Największy przełom nastąpił jednak po trafieniu na Steam Greenlight, gdzie w niedługim czasie projekt zaczął cieszyć się popularnością. Dziś pracuje nad nim zespół złożony z miłośników i pasjonatów – krakowskie studio Polyslash.

Piękna i Bestia

Historia rozpoczyna się, gdy bohater budzi się w nieznanej kabinie do hibernacji, a otaczają go zniszczony sprzęt, awaryjne oświetlenie, brak ludzi i przerażająca cisza. Na domiar złego kolejne korytarze utwierdzają tylko w przekonaniu, że musiało wydarzyć się coś niedobrego. Szybko dowiadujemy się, że przebywamy na statku kosmicznym Purity-02, który jest własnością korporacji H+, a ocalały pasażer jest jednym z wielu klonów zarażonych tajemniczym wirusem. Na tym nie koniec wstrząsających informacji. Okazuje się, że okręt wcale nie jest opuszczony, ktoś lub coś przemierza jego korytarze.

Gracz otrzymuje fabułę, na którą składają się trzy wątki, spójnie ze sobą powiązane. Najbardziej interesującym jest oczywiście geneza powstania tytułowego Phantaruka, która okazuje się mieć (między innymi) silne zakorzenienie mitologiczne. Dla naszej postaci najważniejsza z kolei będzie zarejestrowana relacja jednego z kapitanów statku, który odkrył tajemnicę skrywaną przez korporację H+. To dzięki niej zostaną wyznaczone cele konieczne do ucieczki ze statku. Oprócz tego poznamy również osobiste relacje niektórych członków załogi.

Niestety odkrycie całej historii nie będzie należało do prostych czynności. Twórcy zrezygnowali  z cutscenek na rzecz pojedynczych informacji w postaci kartek, artykułów czy wideodzienników rozmieszczonych po całym statku. W ten sposób to gracz decyduje, w jakim stopniu i w jakiej kolejności pozna wydarzenia, jednak należy pamiętać, że czas będzie na wagę złota (głównie przez wirusa), więc nie zawsze zdążymy doczytać do końca znalezione notatki. Z pewnością dla wielu graczy będzie to minus; zwłaszcza tych, którzy poza samą rozgrywką lubią poznać również fabułę. Niemniej należy pamiętać, że Phantaruk to survival horror i takie rozwiązanie jest jak najbardziej wskazane, aby podgrzać przerażającą atmosferę panującą na statku.

Biegnij, Forest, biegnij

Przygoda zaczyna się dopiero od drugiego punktu kontrolnego. Jedyną obroną przed mutantem, jaką wtedy posiadamy, jest spryt i szczęście. Pod względem pomysłu i mechaniki Phantaruk przypomina inną znaną grę – SOMĘ. Oczywiście obie produkcje mają różne światy i koncepcje fabularne, ale sytuacja protagonisty na początku jest tak samo tragiczna. Nasz bohater uwięziony na statku kosmicznym opanowanym przez klony i mityczną bestię musi przede wszystkim przetrwać, a nie będzie to łatwe, bo rozwijający się w naszym organizmie wirus po pewnym czasie powoduje zaburzenia percepcji, a w ostateczności śmierć. Na szczęście mamy lekarstwo – antidotum w postaci zastrzyków... tyle że pochowanych po całym statku. Można powiedzieć, że jest to jedno z ciekawszych rozwiązań, a zarazem bardzo irytujących. Unikanie Phantaruka nie jest proste, wręcz trzeba się mocno nagimnastykować, aby nas nie zauważył, a co się z tym wiąże, często przeczekać dłuższą chwilę w jednym miejscu, które może okazać się dla nas ostatnim. Niemniej spodoba się to wszystkim graczom szukającym mocniejszych wrażeń – znalezienie się w podbramkowej sytuacji zmusza do bieganiny w poszukiwaniu kolejnej dawki serum, a wtedy potwór dość szybko nas dopada.

Sam w sobie Phantaruk jest trudnym przeciwnikiem, twórcy nie szczędzili mu szybkości i sokolego wzroku – biurko bądź jakikolwiek inny przedmiot wielkogabarytowy nie chroni nas przed jego spojrzeniem, jeśli znajdujemy się w bliskiej odległości. Dodatkowo patrzenie bezpośrednio na jego postać powoduje wzrokowe omamy. Gdy przechodzi obok, a my siedzimy w jakiejś kryjówce dwa metry dalej, z pewnością już o nas wie. Jednak wraz z upływem czasu i zdobytym doświadczeniem jesteśmy w stanie go unikać, a nawet przechytrzyć.

Niestety, o ile udana ucieczka przed bestią wywołuje ogromną satysfakcję, o tyle sztucznie wydłużona rozgrywka ewidentnie jej pozbawia. Aby dotrzeć do części pomieszczeń potrzebne będą nam różne klucze, głównie karty magnetyczne, z tym że często po dostaniu się do takiego pomieszczenia okazuje się, że dalsza droga wymaga kolejnego klucza, umieszczonego na początku mapy. Musimy więc wracać się niemal przez cały poziom. Na początku to nie przeszkadza, ale z czasem zwyczajnie nudzi.

W porównaniu do takich tytułów jak SOMALayers of Fear, w których mogliśmy podnieść przedmiot i rzucić nim o ścianę, Phantaruk oferuje tylko zbieranie ściśle określonych elementów ekwipunku, przez co pod względem interakcji z otoczeniem wypada dość słabo. Oczywiście mamy mnóstwo przełączników i innych elektronicznych zabezpieczeń wymagających naszego lub czyjegoś kontaktu, jednak nic więcej ponad to. Mimo iż jedną z cech gry jest eksploatacja pomieszczeń, tak naprawdę nie otwieramy szuflad ani nie przestawiamy rzeczy, ale szukamy kolejnych strzykawek i kart, które przeważnie znajdują się na wierzchu. Chociaż jest to wada, to tak naprawdę nie wpływa negatywnie na rozgrywkę. Sam Phantaruk potrafi nastraszyć, a jak byśmy mieli jeszcze marnować czas na zbędne przeszukiwanie pokoi... aż strach pomyśleć, zwłaszcza że obok bestii mamy jeszcze klony – zombie.

Na szczególną uwagę zasługuje bardzo dobry klimat. Grając, odnosi się wrażenie, że bestia podąża za nami krok w krok, a jej odgłosy dodatkowo podtrzymują tą atmosferę. Nigdy nie jesteśmy pewni, czy nie czeka za rogiem albo nie zmierza w naszym kierunku, zwłaszcza na początku gry, gdzie ciemne korytarze bywają zdradzieckie.

Space opera pełną gębą

Phantaruk graficznie prezentuje się świetnie. Nie dość że twórcy zadbali o ciężki klimat sience fiction (ciasne stalowe korytarze, dziwne nowoczesne urządzenia, elektroniczne zamki), to wymodelowali w szczegółach większość elementów. Pojawiają się również pewne smaczki – widoki czy brutalne sceny, którymi można cieszyć oko. Także kolorystyka szarawych tekstur, części ciał i krwi sprawia, że grając, odczuwamy przerażającą atmosferę panującą na okręcie. Momentami wręcz można odnieść wrażenie, że twórcy czerpali z filmu Ukryty wymiar (zwłaszcza w przypadku jednej sceny). Sprawdza się również kontrast, pomieszczenia są na tyle ciemne, że jedynie latarka pozwala obejrzeć ich wyposażenie, ale pojawią się również lokacje kolorowe i kwieciste, więc na brak różnorodności na pewno nie można narzekać.

Ważną rolę odgrywa tutaj muzyka. Oczywiście nie mamy fantastycznych motywujących dźwięków czy podniosłych odgłosów, gdy patrzymy na ważny przedmiot, ale wystarczą pomrukiwania wydawane przez naszą nemezis, aby siedzieć pod biurkiem i drżeć ze strachu.

Gra studia Polyslash z pewnością jest ciekawą i zaskakującą pozycją. Klimat oraz fabuła pozostaną z graczem na długo po ukończeniu gry. Twórcy nie uniknęli wad, takich jak sztuczne wydłużanie rozgrywki, niemniej Phantaruk to pozycja godna uwagi, polecić ją można wszystkim z wyjątkiem osób o słabych nerwach. Zanim zaczniesz grać, zastanów się, czy na pewno chcesz spotkać potwora w ciemnych korytarzach statku Purity-02.

Plusy:

Minusy: