Metro 2033 - recenzja

Autor: Michał 'Charger' Mularski

Metro 2033 - recenzja
Wymarłe miasta, pełne ruin. Utracone pomniki dawnej chwały. Wszechobecna atmosfera zniszczenia i upadku nadziei. Nie wiem dlaczego, ale klimaty postapokaliptyczne zawsze potrafiły mnie pochłonąć bez reszty. Wręcz zahipnotyzować. Moją, nieco niecodzienną, fascynację wizją zniszczonego świata umiejętnie podsycały takie filmy jak Mad Max czy Wodny Świat. Tematyka ta została również wykorzystana przez twórców gier. W pierwszej kolejności należy oczywiście wspomnieć o klasycznej, pierwszej odsłonie serii Fallout, która po dzień dzisiejszy, może stanowić wzór dobrze skrojonej fabuły i umiejętnie zbudowanego klimatu. Pomysł podłapali wschodni programiści, tworząc kilka lat temu pierwszego S.T.A.L.K.E.R.a, który wyrwał z mojego życiorysu parę nocy. Między innymi dlatego miałem bardzo wysokie oczekiwania wobec Metro 2033. Na szczęście nie zawiodłem się. Dzieło 4A Games to pozycja nie tylko wybitna, ale wręcz genialna.


Witaj… na końcu świata


Fabułę osadzono w niedalekiej przyszłości. Ludzkość została niemal unicestwiona przez bliżej niesprecyzowany konflikt zbrojny. Wiadomo jedynie, że użyto broni atomowej, po której na powierzchni pozostały jedynie ruiny i skażenie. Udało się przetrwać nielicznym, ukrytym pod tonami betonu i stali, w moskiewskiej sieci metra, która stała się ich domem. Wcielamy się w postać Artema, młodzieńca mieszkającego na jednej z zewnętrznych stacji, która od pewnego czasu zmaga się z atakami nowego, silniejszego wroga. Naszym zadanie staje się więc misja sprowadzenia pomocy z centralnego ośrodka ludzi – Polis. Niestety, by tego dokonać, musimy przebyć długą i niebezpieczną drogę. W tym momencie można by przerwać opowieść, a na pewno większość z was byłaby przekonana, iż mamy do czynienia z kolejną bezmyślną strzelaniną, w której liczyć się będzie tylko szybkie pociąganie za spust. Nie do końca mielibyście rację. Pierwszym elementem, który przyciąga uwagę jest wygląd naszej rodzinnej enklawy i zachowanie jej mieszkańców. Wystarczy tylko przejść, porozglądać się i przysłuchiwać rozmowom. Jedną z największych zalet recenzowanej pozycji jest dbałość o szczegóły, budują niesamowity klimat. Dzieci straszące się nawzajem opowieścią o potworze, który zabiera tych, którzy nie chcą zjeść kolacji. Kobieta chwali się znajomej zalotami, jakie czyni jej pewien przystojny wdowiec. Wreszcie mężczyźni rozprawiający nad rozkładem wart przy bramach.

Autentyczność i realizm towarzyszą nam od początku. Nie brakuje jednak wyreżyserowanych scen i zachowań. Uznałbym to zapewne za minus, gdyby nie świetna ich realizacja. Gra zaskakuje, trzyma w napięciu i pochłania bez reszty. Tutaj naprawdę czujemy, że życie to nie bajka. Podczas zwiedzania jednej z pierwszych lokacji możemy spotkać prostytutkę. Jeśli skorzystamy z jej zachęty i udamy się do pobliskiego szałasu, kobieta, słodko się uśmiechając, poprosi byśmy zasłonili oczy. Nasz bohater posłusznie to czyni, a gdy odsłania wzrok, widzi przed sobą już tylko wielkiego mięśniaka. Mężczyzna nokautuje nas, a po przebudzeniu okazuje się, że nasze kieszenie są puste. Pozwoliłem sobie na ten mały spoiler, albowiem świetnie obrazuje, czego mamy się spodziewać w tym nieprzyjaznym świecie. Zaskakujących sytuacji nie brakuje. Cała historia jest niezwykle spójna i sprawnie przedstawiona. Przez większość czasu mamy wrażenie, że oglądamy film lub czytamy książkę, a nie gramy w FPSa. Dlatego radzę wszystkim, którzy będą mieli przyjemność spędzić trochę czasu z Metro 2033, nie starajcie się grać za szybko i nie rezygnujcie z przerywników filmowych. Za dużo możecie stracić.


Snajperski pistolet


W poprzednim akapicie wspomniałem, że dzieło 4A Games to nie tylko wymiana ognia. Walki jest wprawdzie dużo, ale jeśli zechcemy, możemy z niej w dużej mierze zrezygnować. Większość przeciwników można obejść lub się obok nich przekraść. Korzystanie z broni staje się bowiem koniecznością jedynie, gdy nie potrafimy zachować odpowiedniej dyskrecji lub natrafimy na wyjątkowo agresywne bestie. Skradanie się i ciche eliminowanie tylko niektórych przeciwników wystarczy, by ukończyć co najmniej połowę poziomów. Naszym celem nie jest bowiem zabicie wszystkiego, co się rusza, ale wypełnienie zadania i pozostanie przy życiu. Pomóc nam ma oczywiście różnoraka broń, którą najłatwiej sklasyfikować po rodzaju amunicji. Mamy więc nóż do walki wręcz i noże do rzucania, pistolet, karabiny, granaty, strzelby i kilka bardziej oryginalnych narzędzi jak na przykład miotacz harpunów. W jednej chwili możemy mieć przy sobie tylko pięć z wyżej wymienionych narzędzi.

Każdą broń można spotkać w kilku mniej lub bardziej zmodyfikowanych wersjach. Zwyczajny rewolwer może więc posiadać przedłużoną i zwiększającą celność lufę, lunetę, szeroką lufę, dzięki której szybciej strzelamy lub przedłużoną kolbę, poprawiającą stabilność i zmniejszającą siłę odrzutu. Na naszej drodze spotkamy różne kombinacje tych ulepszeń, co sprawia, że pełna liczba możliwego uzbrojenia jest naprawdę imponująca. W zniszczonym świecie amunicja pełni rolę waluty i to właśnie za nią możemy nabyć dobra u handlarzy. Ten sprawny zabieg wymusza na nas trudne decyzje. Czy lepiej udać się na kolejną wyprawę z lepszym karabinem, czy może pozostać przy gorszym i zachować większą ilość naboi. Muszę przyznać, że zdarzyło mi się przeholować w obie strony, a w tym nieprzyjaznym świecie złe decyzje się mszczą. Poza modyfikacjami broni i prostym ekwipunkiem, w grze nie występują żadne elementy RPG. Nie mamy więc statystyk postaci czy opcji dialogowych. Myślę, że takie rozwiązanie wyszło opisywanej pozycji na dobre, albowiem nasza uwaga koncentruje się na fabule.


Lajf is brutal, ful of zasadzkas ant somtajms...


Na naszej drodze nie spotkamy zbyt wielu zróżnicowanych przeciwników. Tak naprawdę, przez większość naszej wędrówki, będziemy mieli do czynienia z dwoma lub trzema rodzajami mutantów i wrogo do nas nastawionymi ludźmi. Ciekawostką jest, że większość tych ostatnich stanowią naziści. Niewielka różnorodność nie stanowi jednak problemu. Większość naszych starć jest bowiem przyzwoicie wyreżyserowana, a sztuczna inteligencja nie należy do najgłupszych. Potwory doskonale wiedzą, jak wykorzystać swojego największego sprzymierzeńca – ciemność. Kiedy grałem w nocy, nagły atak nie raz i nie dwa spowodował chwilowe przyspieszone bicie serca. W tym momencie chciałbym poruszyć dość istotną kwestię wyboru poziomu trudności. Wszystkim polecam granie co najmniej w trybie normalnym, albowiem łatwy może sprawić, że utracicie sporo z charakteru zabawy. Nie zrozumcie mnie jednak źle – Metro 2033 nie jest łatwe. Co więcej, nie brakuje w nim naprawdę irytujących momentów, których przejście, nawet bardziej wprawionym w boju, może sprawić sporo kłopotu. Sprawę pogarsza fakt, iż prawie cały czas jest u nas bardzo krucho z amunicją. Jednak właśnie to, że jest dosyć ciężko, sprawia, że czujemy niejaki respekt do otaczającego nas wirtualnego świata.


Ciemny, mokry, śmierdzący tunel - cudo


Oprawa wizualna należy do najlepszych, jakie kiedykolwiek przyszło mi podziwiać. Chyba tylko Crysis stał na podobnym poziomie. Gra świateł to majstersztyk. Mrok załamywany przez płomień ogniska czy aurę fosforyzujących grzybów wygląda świetnie. Na wielkie brawa zasługują też projekty lokacji. I nie tylko dlatego, że niemal każda z nich oferuje co najmniej kilka sposobów przejścia, od przemykania w cieniu do przemyślanego ataku na przykład spod poziomu podłogi. Każde miejsce niesie ze sobą niezwykłą atmosferę. W majestatycznym Polis niemal czujemy, że ludzkość ma szansę się jeszcze odbudować i rozkwitnąć na nowo. Kiedy przechodzimy przez szpital pełen pozbawionych nadziei osób, zaczynamy im współczuć. Tunele to miejsce ciągłego zagrożenia, pełne pułapek i zdradliwe. Biblioteka moskiewska to z kolei przygnębiający pomnik, przypominający o dawnej chwale. Postacie, które spotykamy, wyglądają autentycznie, a ich animacje są przyzwoite. Wygląd przeciwników budzi natomiast grozę i doskonale pasuje do mrocznego charakteru całości. Muzyka w grze praktycznie nie występuje. Sporadycznie uda się nam posłuchać jakiegoś starego radia. Ścieżka dźwiękowa to przede wszystkim odgłosy, a te zostały przygotowane z dokładnością niemal taką jak lokacje. Granie na dobrej jakości sprzęcie audio lub w profesjonalnych słuchawkach, dostarczy wam wielu wrażeń. Warto zauważyć, że gra umożliwia wybór pomiędzy dialogami w języku rosyjskim lub angielskim. Oryginalne audio jest oczywiście najlepsze, jednak angielskie zostało zrealizowane całkiem przyzwoicie.


Ideał?


Do tej pory ta recenzja stanowi niemal nieskończone pasmo pochwał dla Metro 2033. W tym momencie zacząłem się więc zastanawiać, czy gra posiada jakiekolwiek minusy. Jeśli miałbym się czepiać, to stwierdziłbym, że pierwsza połowa rozgrywki jest nieco lepsza od drugiej. Takie wrażenie jest jednak spowodowane najprawdopodobniej tym, że z czasem coraz trudniej nas zaskoczyć. Te same elementy, które wywołały u nas opad szczęki w paru pierwszych godzinach zabawy, z czasem są już „tylko” dobre. Co więcej, opisywany FPS nie posiada trybu multiplayer, gdyż nie miałby tutaj żadnego uzasadnienia. Grę tak naprawdę opłaca się przejść tylko góra dwa razy, podczas drugiej próby starając się osiągnąć alternatywne zakończenie, o co łatwo nie jest. Wprawni w boju ukończą fabułę w nieco ponad 10 godzin.


Co tutaj jeszcze robicie? Biegiem do sklepu!


Przy tak stosunkowo krótkiej rozgrywce pojawia się więc pytanie, czy warto? Moja odpowiedź jest pewna i jednoznaczna – TAK. Metro 2033 to zdecydowanie najlepszy i najbardziej klimatyczny FPS, w jaki grałem od dłuższego czasu. Jedna z niewielu gier, której udało się przykuć mnie do monitora mimo nawału obowiązków dnia codziennego. Mogę ją z czystym sumieniem polecić praktycznie każdemu. Ta gra to wydatek wart swojej ceny.

Plusy:


Minusy:


Trailer gry: