Layers of Fear

Taniec z upiorami

Autor: Shadov

Layers of Fear
Żyjący w XIX wieku zrujnowany psychicznie i majątkowo malarz postanawia dokończyć swój ostatni obraz. Zadanie to nie będzie proste – przeszłość skrywa lęki, o których bohater wolałby zapomnieć. Zwyczajny dom okazuje się miejscem brutalnej rozgrywki pomiędzy artystą a jego koszmarami i bynajmniej nie zapowiada się wyrównany pojedynek.

Szaleniec czy artysta?

Psychodeliczny horror w wykonaniu polskiego studia Bloober Team podbija serca graczy poza granicami kraju. Również u nas tytuł Layers of fear nie przeszedł bez echa. Historia rozpoczyna się od krótkiego wstępu, w którym główny bohater zapowiada wieczór poświęcony malowaniu ostatniego obrazu mającego upamiętnić całe jego dotychczasowe życie. Wystarczy, że znajdzie klucz do swojej pracowni i może rozpocząć pracę nad przyszłym arcydziełem – ale czy na pewno? Od chwili, gdy przekracza próg swojej rezydencji, wie, że nie będzie to zwykła noc – puste pokoje, pogaszone światła oraz szalejąca za oknem burza to dopiero przedsmak mającego się rozegrać horroru. Wcielamy się w rolę malarza, który aby ukończyć malowidło, musi poznać wspomnienia ze swojego wcześniejszego życia. W miarę odkrywania kolejnych tragicznych wydarzeń jakie go spotkały, przekonuje się, że jego stan psychiczny przerodził się w niekontrolowany obłęd. Z pozoru zwyczajne zadanie zmienia się w mroczną walkę, w której pierwsze skrzypce będą grały koszmary malarza. Po przekroczeniu progu pracowni nie mamy już odwrotu – od teraz lęki artysty staną się realnym zagrożeniem, a jedynym sposobem, aby się wydostać z labiryntu pokoi, jest ukończenie obrazu. Całość nie powinna zająć więcej niż 4–6 godzin.

Rozgrywkę urozmaicają krótkie, będące wspomnieniami, rozmowy, które opowiadają wydarzenia z życia artysty oraz wyjaśnią, dlaczego postradał rozum. Nie są to jednak cutscenki automatycznie włączające się po ukończeniu poziomu, ale dodatek, który bohater uruchamia poprzez interakcję z danym przedmiotem, na przykład obrazem czy szczotką. Dzięki temu w ponownej rozgrywce mamy możliwość wybrania innych retrospekcji. Warto wspomnieć, że dotknięcie lub podejście do przypadkowej rzeczy może wywołać tragiczną w skutkach reakcję – każdy ruch kamerą (oczami artysty) ma znaczenie tak dla rozgrywki, jak i bezpieczeństwa samego bohatera. Należy kierować nią z rozwagą, chyba że szybko chcemy spotkać duchy z przeszłości.

Pozwiedzajmy trochę

Lekko chwiejny ruch głównego bohatera od samego początku pozwala wczuć się w tę postać, poczuć jej strach oraz zmęczenie. Dodatkowo, jeśli coś nas zaatakuje, powolne ruchy malarza będą przekleństwem, które z pewnością sprawi, że odczujemy grozę sceny w równym stopniu co on. Cała zabawa polega na odpowiednim zbadaniu przedmiotów znajdujących się aktualnie w pomieszczeniu. Artysta poprzez dotyk czy spojrzenie może wywołać pewne reakcje otoczenia z napotykanymi rzeczami. Najważniejszym narzędziem jest ręka symbolizowana przez małą kropkę na środku ekranu. To za jej pomocą możemy otwierać czy przesuwać różne przedmioty. Oczywiście wokół znacznika określone jest pole, które wychwytuje przedmiot, z którym możemy wejść w interakcję – od razu wyświetla się odpowiedni piktogram  informujący o rodzaju czynności, jaką możemy wykonać. Ten sposób poruszania ramieniem jest dość irytujący ze względu na dokładność, z jaką musimy wskazać wybrany element. Odczuwalne jest to w przypadku komód, gdzie mamy kilka długich, ale wąskich półek obok siebie. Ponadto ruch myszką jest dość oporny, wskaźnik ślizga się po przedmiotach lub chwyta z opóźnieniem. Część napotykanych przedmiotów wymaga zabrania ze sobą do pracowni jako trofeum, zaś inne stanowią zagadkę, której rozwiązanie jest konieczne, aby kontynuować podróż. Niestety łamigłówki nie stanowią większego wyzwania, wymagają ewentualnie chwili zastanowienia i kilku prób. W Layers of Fear zbieramy elementy niczym puzzle, które stopniowo odkrywają kolejne wydarzenia z życia artysty. Kluczowe znaczenie dla ukończenia danego poziomu mają elementy pozwalające kontynuować malowanie obrazu.

Atutem gry jest rozkład pomieszczeń. System generuje i przydziela pokoje losowo do otwieranych drzwi, ponadto mogą one zanikać lub się pojawiać, chwila nieuwagi może kosztować utratę drogi powrotnej. Dynamicznie zmieniające się kadry przyprawiają o ciarki i umacniają klimat horroru. Wyraźną wadą jest jednak brak naszej obecności w polu widzenia – nie zobaczymy rąk, którymi sięgamy po przedmioty, ani nóg. Skutkuje to dziwnymi kadrami, kiedy stojąc na krawędzi wisimy w powietrzu i patrzymy w dół – a gdzie stopy?!

W domu najlepiej

XIX-wieczna wiktoriańska posiadłość została urządzona w sposób, który oddaje charakter starych bogato urządzonych domów; sami autorzy zaznaczyli, że wzorowali się na dawnej architekturze oraz umieścili w grze dzieła znanych malarzy. Początkowe sceny nie zapowiadają dalszych atrakcji, z czasem przekonamy się że dom żyje, począwszy od lewitujących mebli, skończywszy na dziwnych i zniekształconych twarzach obserwujących każdy nasz krok z obrazów. Najlepsza zabawa zaczyna się dopiero później, kiedy mieszkanie próbuje nas powstrzymać przed skończeniem malowidła – tutaj w konfrontacji ze swoimi lękami główny bohater może zginąć.

Całość uniwersum psują tekstury nie oddające realności wyposażenia mieszkania, dodatkowo miejscami źle użyty kontrast świateł oraz brak cienia rzucanego przez przedmioty obniżają atrakcyjność całej rozgrywki. Dla wymagających jest opcja, która pozwala dostosować jasność tekstur, dzięki czemu można w dużym stopniu zniwelować ten defekt poprzez zwiększenie mrocznego klimatu całej scenerii. Jednak zbyt ciemne tło będzie udręką w przypadku przeszukiwania nieoświetlonych pomieszczeń. Atutem jest natomiast dobrze dobrana oprawa dźwiękowa uwiarygadniająca kolejne sceny. Dodatkowo dźwięki tła stanowią rodzaj mapy, która może podpowiedzieć, czy dane pomieszczenie jest bezpieczne, czy nie.

A jednak strasznie

Mimo negatywnych aspektów nie sposób odmówić Layers of Fear klimatu horroru, który udało się uzyskać poprzez mistrzowską manipulację zwykłymi przedmiotami i pokojami. Kiepskie tekstury schodzą na drugi plan, gdy widzimy niezrozumiałe rzeczy, migające niczym w przerywanym filmie zniekształcone sylwetki oraz mogące nas dotknąć urzeczywistnione koszmary malarza. Ciągle zmieniające się pomieszczenia tworzą stan niepewności, w którym nie wiemy, co znajdziemy za plecami – czasami lepiej po prostu się nie odwracać, zwłaszcza że niektóre dość niespodziewane akcenty mogą zrzucić z krzesła.

Pomysł na grę inspirowaną szalonym artystą zasługuje na pochwałę, zwyczajna noc zamienia się w pełną upiorów scenerię rodem z prawdziwych domów strachów, zaś ostatnia scena, po ukończeniu obrazu, na pewno zaskoczy niejednego gracza. Produkcja studia Bloober Team z pewnością należy do gier, którymi polski świat elektronicznej rozgrywki może się chwalić.

Plusy:

Minusy: