Guild Wars: Prophecies

Autor: Łukasz 'Chavez' Maludy

Guild Wars: Prophecies
Zacząć muszę od wyjaśnienia, czym tak właściwie owe Guild Wars jest. Otóż nie jest to MMORPG, choć wiele osób porównuje ją do World of Warcraft. Sami twórcy określają GW jako CORPG, czyli Competitive Online Role-Playing Game. Gra jest więc sieciowym RPG-iem, osadzonym w realiach fantasy. Swoją europejską premierę miał w 2005 roku, więc już jakiś czas temu. Ale po kolei.

Kupując wersję pudełkową otrzymamy bardzo ładny i bogaty w elementy zestaw. Poza DVD z grą, znajdziemy w nim płytę z muzyką, instrukcję obsługi, plakat, ściągawkę z klawiszologii, kod dla przyjaciela oraz kod do gry. Ten pierwszy możemy oddać znajomemu, dzięki czemu będzie on mógł wypróbować tytuł. Nasz kod jest zaś niezbędny podczas instalacji gry. Po niej następuje ściąganie wszelkich łat i poprawek. Na szczęście proces jest zautomatyzowany i nie zabiera zbyt wiele czasu. Po tych czynnościach możemy wreszcie uruchomić grę i założyć własne konto. Dopiero wtedy będziemy mogli stworzyć własną postać. W tej Guild Wars: Prophecies do wyboru jest sześć klas: Elementalista, Mesmer, Mnich, Nekromanta, Łowca i Wojownik. Każda z nich została szczegółowo opisana w grubej i ładnie wydanej instrukcji, dzięki której każdy będzie wiedział na co się decyduje. Tworzenie postaci odbiega nieco od tego, co oferują inne gry cRPG. Nie ma tutaj przydzielania statystyk, po prostu ustalamy wygląd bohatera i jedną z klas. W grze dostępna jest tylko rasa ludzi, choć w samej rozgrywce napotkamy także inne, np. krasnoludy.

W Guild Wars występują dwa tryby: PvP i PvE. Ten pierwszy to znany z wielu tytułów tryb Gracz kontra Gracz. Wybierając tę drogę, nasza postać od razu jest tworzona na maksymalnym, dwudziestym poziomie doświadczenia i zostaje rzucona w wir walk. Dostępne są różnego typu areny, na których przyjdzie nam udowadniać wyższość naszej taktyki nad taktyką pozostałych. Drugi tryb, PvE, to nic innego jak tryb fabularny. Zaczynamy na pierwszym poziomie, po czym z czasem awansujemy. Warto o nim powiedzieć nieco więcej. Cała akcja gry dzieje się w świecie Tyrii, który to został najechany i zniszczony przez rasę Popielców. Po stworzeniu postaci będziemy mogli zobaczyć go przed inwazją, ponieważ początkujący gracze zaczynają w tzw. "przedszkolu", gdzie poznają podstawy sterowania oraz główne zasady gry. Dopiero po wypełnieniu kilku zadań możemy przejść do właściwej rozgrywki. W niej zaś spotkamy zadania główne i poboczne. Te pierwsze, jak sama nazwa mówi, popychają fabułę do przodu i co jakiś czas doprowadzą nas do tzw. misji. Te drugie zaś pozwolą zdobyć dodatkowe punkty doświadczenia, pieniądze oraz przedmioty. Zapewnią oczywiście także dobrą zabawę. W grze nie ma może zbyt dużo przemyślnych zadań (głównie polegają one na "idź i zabij"), nie przeszkadza to jednak w żaden sposób w zabawie.

Wracając jednak do wspomnianych misji. Co jakiś czas, wypełniając zadania główne, dotrzemy do kluczowego miejsca w fabule. Oznaczone ono jest na mapie tarczą i, żeby móc dalej posuwać się w fabule, należy wypełnić misję. Po kliknięciu na odpowiedni guzik, zostaniemy przeniesieni do specjalnej lokacji, w które będziemy musieli coś wykonać. Zazwyczaj towarzyszyć nam będą, oprócz bohaterów niezależnych, liczne przerywniki filmowe prezentujące fabułę. Same zadania są różnorodne – czasem będzie to obrona jakiegoś miejsca, innym razem eskortowanie postaci. Czym się różnią misje od zadań głównych? Przede wszystkim, jeśli przerwiemy (np. wylogujemy się) tą pierwszą, zostanie ona automatycznie uznana za nieudaną i będziemy musieli zaczynać ją od nowa. Na szczęście nie ma limitu prób. Poza tym, za wypełnianie misji zwykle dostajemy więcej PD. No i bez jej wypełnienia nie będziemy mogli iść dalej w fabule. A ta jest ciekawa i w kilku miejscach potrafiła mnie pozytywnie zaskoczyć.

Wspominałem o tym, że nie ustalamy żadnych współczynników. Otóż w grze nie ma cech, są za to umiejętności, które oparte są na pewnych atrybutach, różne dla każdej z klas. I tak np. Łowca będzie posiadał atrybuty związane ze strzelaniem, a Elementalista w różnymi żywiołami. Główną częścią mechaniki gry są jednak umiejętności. Jest ich multum, dla każdej z klas inne. Cała zabawa polega jednak na tym, że na raz możemy korzystać tylko z zestawu ośmiu umiejętności. Odpowiedni ich dobór przed wyruszeniem do walki często decyduje o powodzeniu lub porażce. Na różnych stronach poświęconych grze można nawet znaleźć tzw. build, czyli właśnie zestaw ośmiu umiejętności przygotowany na danego potwora. Oczywiście poznamy dużo więcej umiejętności niż osiem – wszystkie one są zapamiętywane i będzie można wybrać z nich zestaw "bojowy" tylko w specjalnych lokacjach, tzw. Dystryktach, o których więcej powiem w dalszej części tekstu.

Oczywiście tytuł został spolszczony. Tym razem w sposób kinowy, to znaczy mamy oryginalną ścieżkę dźwiękową i polskie napisy. Dzięki temu nikt nie może narzekać, że źle dobrano głosy aktorów. Przetłumaczenie gry ma jednak swoje minusy – stosując polskie nazewnictwo nie dogadamy się z graczami, którzy używają nazw angielskich. Na szczęście wersję językową można dowolnie zmieniać, również w trakcie gry. Nie dostrzegłem w niej także jakiś poważniejszych błędów, a drobne potknięcia są na bieżąco poprawiane.

Tak w skrócie prezentują się główne założenia Guild Wars. Została jeszcze strona wizualna i dźwiękowa. Gra jest w pełnym 3D, modele są starannie wykonane, a same krajobrazy czasem urzekają swoim pięknem. Obojętnie, czy to wybrzeże w okolicy Lwich Wrót, czy mroźne góry północy. Każdy element ubrania czy uzbrojenia jest widoczny na naszej postaci, a dzięki dużej opcji konfiguracji początkowego wyglądu, w grze jest duża różnorodność. Muzyka i odgłosy są dobrze dobrane do klimatu fantasy. Utwory nie przeszkadzają podczas rozgrywki, co można zaliczyć tylko na plus. Bardzo ładnie wizualnie prezentują się także efekty używania niektórych umiejętności. Mówiąc w skrócie – jest ślicznie, przy czym gra nie wymaga jakiś ogromnych mocy obliczeniowych.

Jak do tej pory, Guild Wars rysuje się jako typowa gra MMORPG. Dlaczego więc twórcy postanowili inaczej ją określać? Otóż różni się ona w istotnych aspektach rozgrywki. W Guild Wars innych graczy spotkamy tylko w niektórych lokacjach, wspomnianych już dystryktach. Są to miasta i osady, w których można zakupić sprzęt, wybrać bohaterów do dalszej wędrówki, bądź też zdecydować się na wspólną wyprawę z innymi graczami. Jest to dość ciekawe rozwiązanie – tworząc drużynę, możemy zaprosić do niej innych. Wtedy po wyjściu z miasta będziemy zwiedzać świat wraz z nimi. Osobiście bardzo mi się takie rozwiązanie podoba – zniknął problem graczy, którzy czekają na zabicie jakiegoś potwora by ukraść wszystko, co z niego wypadnie. A dzięki możliwości zabrania ze sobą postaci sterowanych przez komputer – sami decydujemy jak chcemy grać w danym momencie – sami czy z innymi.

Kolejną ciekawą opcją są tytułowe wojny gildii. Każdy gracz może założyć własną gildię, bądź też przyłączyć się do istniejącej. Poza wspólnym kanałem do rozmów dla towarzyszy, można wykupić sobie posiadłość, w której można przechowywać przedmioty czy wykupywać umiejętności. Gildia może także wyzwać inną do walki – wtedy potyczka toczy się właśnie o owe siedziby. Wierzcie mi, walka dwóch drużyn, często liczących po kilkudziesięciu graczy, robi wrażenie. Prowadzone są rankingi wojen między gildiami, a wygrywający dostają różne bonusy. Warto więc brać udział w tych potyczkach.

Ostatnią rzeczą, która wyróżnia Guild Wars na tle innych gier tego typu są opłaty. Jak wiadomo, tytuły MMO wymagają opłacania abonamentu. GW jest ich pozbawione – raz płacimy za grę i możemy cieszyć się rozgrywką do woli. Zapewne zadowoli to wielu graczy, gdyż abonamenty za inne tytuły nie są wcale niskie, jeśli popatrzymy na średnie zarobki w naszym kraju.

Guild Wars mnie urzekł. Mało jest gier, które potrafią mnie przykuć na tak długo do komputera. Rozwiązania zaproponowane przez twórców, idealnie wpasowują się w moje gusta i wymagania. Dokładając do tego piękną grafikę, otrzymałem produkt idealny. Do zobaczenia na szlakach Tyrii.