Grim Legends: The Forsaken Bride

Magiczne puzzle

Autor: Łukasz 'Qrchac' Kowalski

Grim Legends: The Forsaken Bride
Nie bez powodu Artifex Mundi jest jednym z najbardziej cenionych twórców gier typu HOPA (Hidden Objects Puzzle Adventure) na świecie. Każdorazowo ich tytuły spotykają się z ciepłym przyjęciem zarówno graczy, jak i recenzentów. Sam należę do grona osób sięgających raz na jakiś po któryś z nich. Nie mogło być inaczej z Grim Legends: The Forsaken Bride, czyli najnowszym dziełem polskiego studia.

Klimat to podstawa

Główna bohaterka to młoda dziewczyna wracająca do rodzinnej wioski na ślub swojej siostry bliźniaczki. Pomimo pewnych kłopotów dziewczyna wraz z ojcem docierają do celu, jednak nie jest im dane świętować tego doniosłego wydarzenia. Panna młoda zostaje porwana przez niedźwiedzia grasującego po okolicznych lasach, a dziewczyna z Edwardem, narzeczonym Lilly, rusza w pościg za bestią.

Fabuła nie należy do zbyt skomplikowanych, ale mimo to potrafi zainteresować. Scenarzyści nie starali się nas zbytnio zaskoczyć i większości wydarzeń można się domyślić z dość dużym wyprzedzeniem. Nie stanowi to jednak problemu. Podobnie jak wcześniejsze produkcje Artifeksu, gra została podzielona na dwie części. Pierwsza z nich stanowi właściwą historię; druga, którą odblokowujemy po przejściu głównego wątku, opowiada dalsze losy bohaterki oraz wyjaśnia kilka niejasnych wcześniej rzeczy. Obie opowieści łączą się w spójną całość i zgrabnie zamykają perypetie sióstr.

W ten sposób wraz z protagonistką zostajemy wprowadzeni do świata pełnego tajemnic i magii. Twórcy po raz kolejny zdecydowali się na konwencję mrocznej opowieści momentami ocierającej się o horror. Jednak zdarzają się chwile, gdy ten nastrój pryska przez elementy „urocze” oraz „słodkie” – takie jak mały kociak pomagający nam rozwiązywać zagadki. Nie wiem, czym kierowali się deweloperzy, ale patrząc całościowo, pasują one do reszty gry jak pięść do nosa. Na szczęście tych elementów nie ma zbyt wiele, więc nie rzucają się bardzo w oczy.

A kiedyś cię znajdę, znajdę cię...

Jak przystało na tytuł typu HOPA jej głównym założeniem jest rozwiązywanie łamigłówek i szukanie zamaskowanych na grafikach przedmiotów. W Grim Legends projektanci dobrze wykorzystali zdobyte wcześniej doświadczenie oraz potwierdzili, że są jednym z głównych graczy w tym segmencie elektronicznej rozgrywki. Oczywiście, trzeba wziąć poprawkę na rodzaj odbiorcy, do którego skierowana jest The Forsaken Bride (czyli ludzi sięgających po interaktywną rozrywkę raczej sporadycznie). Poziom trudności jest stosunkowo niski.

Nie można jednak powiedzieć, że wszystko jest podane na tacy. Niektóre z zadań zmuszają do intensywniejszego wysiłku i zajmują trochę czasu. Szczególnie dotyczyło to wyzwań polegających na układaniu puzzli: odnalezienie niektórych przedmiotów również potrafiło nastręczyć problemów. W większości przypadków można było wtedy zamienić jedną minigrę na inną, jak na przykład układanie trasy z klocków domina. Trochę inaczej wyglądało to przy zagadkach logicznych, które ponownie zostały lekko rozbudowane w stosunku do poprzednich tytułów studia. Tutaj najczęściej nie było możliwości pominięcia, jednak zawsze można było skorzystać z opcji pomocy sugerującej kolejny ruch. Jak widać, nie ma tutaj praktycznie możliwości utknięcia. Całościowo liczba i różnorodność zadań, jakie czekają na graczy, jest duża.

Ponownie otrzymujemy sporo elementów do zbierania oraz odblokowywania dodatkowej zawartości. Okazało się to nawet trudniejsze niż wcześniej. Miałem naprawdę niemałe problemy, żeby odnaleźć na planszach poukrywane "iluzoryczne" przedmioty, a byłem do tego nieźle zmotywowany.

Baśń jak malowana

O sile produkcji Artifex Mundi zawsze stanowiła grafika. Nie inaczej jest tym razem: wszystkie lokacje zostały ręcznie namalowane i są baśniowo piękne. Każda z nich jest pełna szczegółów i wzbogacona o delikatne animacje, czasami wręcz na granicy dostrzegalności. Już na pierwszy rzut oka było widać się, że przenieśliśmy się do miejsca pełnego magii.

Udźwiękowienie również utrzymano na tym samym poziomie co wcześniej. Aktorzy dobrze wczuli się w role i tchnęli życie w swoje postaci. Specjaliści od dźwięku ponownie zaserwowali nam muzykę oraz dźwięki potęgujące efekt, który udało się uzyskać grafikom.

Na gorsze zmieniły się jedynie animowane cutscenki, które nie zachowały równej jakości. W większości odbiegały, niestety, od tego, co zaprezentowano w Enigmatis: Mgły Ravenwood. Na szczęście to jedyna rzecz potraktowana po macoszemu.

Opowieści czar

Skojarzenie tytułu z Baśniami Braci Grimm nie jest w tym miejscu bezpodstawne. Widać, że były inspiracją dla wszystkich, którzy przyłożyli ręce do produkcji The Forsaken Bride. Udało się im uchwycić ducha ich twórczości. Jeśli dodamy do tego nie najgorsze i momentami wymagające łamigłówki, jakie stają na przeszkodzie głównej bohaterce, otrzymujemy interesującą oraz potrafiącą wciągnąć grę. Każdy, kto ceni sobie HOPA, powinien sięgnąć po ten tytuł podobnie jak wszyscy, którzy szukają względnie krótkiej, ale klimatycznej interaktywnej rozrywki.

Plusy:

Minusy: