Graliśmy w Little Nightmares

Dziewczyna w żółtym płaszczyku

Autor: Jan 'gower' Popieluch

Graliśmy w Little Nightmares
Gdy ma się zaledwie kilkanaście centymetrów, przygodą jest dotarcie na drugi koniec pokoju czy otwarcie drzwi. Uniknięcie potwora kryjącego się w leżących na podłodze butach to już natomiast walka o życie.

Świat dzieciństwa pełny jest nie tylko beztroskich zabaw, lecz także tajemniczych i skrytych w mroku niebezpieczeństw. Właśnie w tę jego mroczną część wciąga nas szwedzkie studio Tarsier, dotychczas znane głównie z wersji PS Vita LittleBigPlanet. Podczas zamkniętego pokazu prasowego mogliśmy zobaczyć, jakie wyzwania czekają nas już za dwa dni.

W Little Nightmares wcielamy się w Six – miniaturową dziewczynkę przemierzającą labirynt pokoi, piwnic, rur i półek w poszukiwaniu wyjścia na bezpieczne światło słońca. Bohaterka będzie musiała wykazać się nie lada sprytem, by wykorzystać przedmioty z otoczenia do utorowania sobie dalszej drogi, oraz ukrywać się przed krwiożerczymi istotami patrolującymi korytarze. Wędrówkę Six obserwujemy „od boku”, w sposób charakterystyczny dla platformówek, ale lokacje mają również trzeci wymiar, w którym możemy się poruszać.

W rozgrywce uwagę zwraca zwłaszcza niesamowita naturalność poruszania się. Możemy bez problemu wspinać się na otaczające nas meble i przeskakiwać z jednego na drugi, a także przesuwać leżące na podłodze przedmioty, by dostać się po nich w trudno dostępne miejsce, czy rzucać nimi w położone wysoko przełączniki. Szkoda jednak, że przeszkody można pokonać tylko w jeden, zaplanowany przez twórców sposób – przerażającego Dozorcę czasem trzeba cichutko ominąć, a innym razem zostawić w tyle po szybkim biegu. Próba alternatywnego rozwiązania kończy się schwytaniem i śmiercią.

Atmosferę niebezpieczeństwa świetnie podkreślają dźwięki otoczenia. Oczywiście dla pełnego doświadczenia ich przestrzennego charakteru najlepiej grać w słuchawkach. Dzięki temu dokładnie usłyszymy kapnięcia spadających kropli i mamroczących pod nosem pobliskich wrogów, a wypaczona deska, która niespodziewanie zaskrzypi pod stopą Six, postawi nas na granicy zawału serca.

Na słowa pochwały zasługuje strona graficzna. Pastelowe barwy i tonące w cieniu pomieszczenia rozświetlane chyboczącym płomykiem zapalniczki tworzą urokliwą mieszankę domowej swojskości z mrocznym niebezpieczeństwem z gatunku potworów kryjących się w szafie. Również projekty przeciwników zdają się wzięte wprost z dziecięcych koszmarów. Dozorca ma zawiązane oczy, ale brak wzroku nadrabia długimi rękami oraz wyczulonym słuchem i węchem. Innym razem znajdziemy się natomiast przed przykrywającym podłogę oceanem butów – podczas jego przemierzania okaże się, że stosy obuwia kryją niebezpieczeństwo znacznie gorsze niż rozwiązane sznurówki.

Little Nightmares to oryginalna propozycja silnie nawiązująca do strachów, które w naszym dzieciństwie kryły się w każdym kącie pogrążonego w ciemności domu. Intuicyjne sterowanie i bardzo dobre udźwiękowienie ułatwiają utożsamienie się z bohaterką i intensywniejsze przeżywanie jej przygód. Wrażenie psuje niestety wyraźne poczucie liniowości w przechodzeniu kolejnych pomieszczeń.

Zrzuty ekranu pochodzą z oficjalnych materiałów producenta.