» Recenzje » Goodbye Deponia

Goodbye Deponia


wersja do druku
Goodbye Deponia
Jeśli nie znasz Deponii, to po pierwsze wstydź się, po drugie leć szybko nadrobić zaległości i po trzecie nie czytaj dalej tego tekstu, gdyż bez znajomości wydarzeń z poprzednich części nie ma sensu zabierać się za ostatnią z nich. Trzecia odsłona niosła ze sobą nadzieję na ponowną szaleńczą podróż przez wysypiskowy świat pełen cudów i dziobaków. Oto jak wyglądała moja ostatnia podróż na Deponię.

Takich filmów już się nie robi

Jak domyślają się wszyscy zaznajomieni z serią, jej finał rozpoczyna się chwilę po tym, jak rozstaliśmy się z Rufusem i Goal. Pomimo udaremnienia niecnych planów Organonów, którzy chcieli zabić wszystkich ludzi mieszkających w pobliżu Pływającego Czarnego Rynku, świat nadal stoi na krawędzi zagłady. Ulissess wciąż snuje plany dotyczące anihilacji Deponii. Rozpoczęła się ostateczna rozgrywka między ruchem oporu a Organonami i niech bogowie mają w opiece obie strony, bo pośrodku tej burzy znajdują się Rufus, Goal oraz Kletus.

Fabularnie gra prezentuje się naprawdę dobrze i trzyma poziom poprzedniczek. Od początku do samego końca, twórcy nie stracili nawet ułamka formy i talentu. Na każdym kroku serwują nam smakowitą porcję surrealizmu i szaleństwa oblaną soczystą polewą z poczucia humoru. Z każdą minutą i lokacją uśmiechałem się coraz bardziej, a od czasu do czasu moja głowa kiwała się z niedowierzania po następnym zwrocie akcji. Ot, kolejny dzień na Deponii.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Kilka dodatkowych słów należy się właśnie konwencji gry. Goodbye Deponia, podobnie jak poprzednie części, jest w równym stopniu grą przygodową co komedią. Do tego jest to ten rodzaj komedii, jakich nie widuje się już w naszych kinach: spod znaku Strzelając śmiechem czy Hot Shots. Twórcy wygrzebali z sobie tylko znanego miejsca kosmiczne ilości absurdu i humoru, który można podzielić na dwie płaszczyzny. Pierwsza z nich przeznaczona jest dla młodszego odbiorcy, pełna typowo kreskówkowych gagów. Druga skierowana jest już do starszych, gdzie od czasu do czasu zalew nas dość wisielczy humor lub puszczane jest oko do graczy, których skronie przyprószyła już siwizna. Najogólniej: dla każdego coś miłego.

Po czynach go poznacie

Rufus, Goal, Kletus oraz cała reszta zwariowanej kompanii są w życiowej formie i potrafią ubawić do łez. Bohaterowie poboczni również dotrzymują im kroku, tworząc naprawdę wybuchową mieszankę. Scenarzyści po raz kolejny stworzyli postacie, które trudno będzie zapomnieć, a imię Rufus już zawsze będzie mi się kojarzyło z frazą "He’s name is Ruuuuufuuuuuus", którą protagonista wyśpiewywał od czasu do czasu.

Mówiąc o bohaterach, nie można pominąć oczywiście dialogów, jakie prowadzi z różnymi ludźmi główna postać. Tym razem jest nawet lepiej niż poprzednio. Warto sięgnąć po ten tytuł nawet tylko dla samych historii, jakie usłyszymy podczas pobytu w pewnym hotelu, który odwiedzamy na początku podróży. Recepcjonista i prawdopodobnie właściciel tego przybytku jest nader barwną personą, a jego podejście do życia i świata potrafi zaskoczyć i zbić z tropu. A im dalej tym lepiej.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Muszę przyznać, że tym razem wszyscy bohaterowie, a przede wszystkim Rufus, zdają się podejmować dużo bardziej brzemienne w skutkach decyzje. Momentami ocierając się o niezbyt poprawne polityczne, czy nawet etycznie, działania. W połączeniu z ogólną konwencją Deponii tworzy to bardzo wisielczy i upiorny humor mogący być niestrawny dla niektórych graczy.

Cartoonponia

Lokacje zostały stworzone z tym samym rozmachem co wcześniej i są naprawdę przyjemne dla oka. Ponownie podróżujemy po świecie żywcem wyjętym z kreskówek i filmów animowanych sprzed kilku(nastu) lat. Prawie na każdej lokacji można spostrzec kilka dodatkowych i zabawnych elementów. Od czasu do czasu dzieje się tam coś ciekawego i zabawnego, a w niektórych zakamarkach poukrywane interesujące, choć niekonieczne przydatne, rzeczy do odnalezienia. Wszystko zostało do tego ładnie zaanimowane, więc tworzy harmonijny i idylliczno-śmieciowy obrazek.

Nastrój każdego z miejsc, jakie odwiedza Rufus, świetnie podkreśla dobrze dopasowana muzyka oraz dźwięki otoczenia. Oczywiście część motywów muzycznych została przeniesiona z poprzednich części, ale nie może to dziwić, skoro poszczególne odsłony ze sobą tak mocno powiązane. Aktorzy wcielający się w postacie ponownie spisali się na medal i tchnęli w nie prawdziwe życie, nadając dialogom jeszcze większego kolorytu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jedyny zarzut dotyczy wielkości lokacji. Odnosiłem wrażenie, że podczas zwiedzania Pływającego Czarnego Rynku miałem do dyspozycji o wiele więcej miejsc i rzeczy. Lokacje, jakie odwiedzałem, tym razem były bardziej klaustrofobiczne i wywoływały poczucie, że jesteśmy znacznie ograniczeni. Zmienia się to dopiero od czwartego aktu, gdzie ponownie otrzymujemy całkiem sporą swobodę. To trochę zbyt późno.

Pokrętna logika geniuszu

Wspomniane ograniczenie w delikatny sposób ułatwiło rozwiązywanie zagadek, z którymi musiał uporać się Rufus. Utrzymywały one poziom znany z poprzednich odsłon i momentami potrafiły dać w kość. Oczywiście większość polegała na odpowiednim połączeniu przedmiotów i użyciu ich w odpowiednim miejscu. Jednak jeśli weźmie się pod uwagę to, że świat Deponii rządzi się podobnymi zasadami co ten znany z Looney Toons, sprawy przestają być już tak oczywiste. Nie chcę nikomu psuć zabawy, więc nie podam żadnego przykładu, dodam tylko, że Kojot E. Wiluś byłby dumny z takich wynalazków.

W trakcie ratowania świata trafiłem też na parę zagadek logicznych. Nie było ich zbyt wiele i były prostsze niż we wcześniejszych odsłonach, choćby w porównaniu z pamiętnym ustalaniem trasy drezyny z pierwszej części. Mimo to twórcom udało się zmusić mnie do mniejszego lub większego wysiłku intelektualnego. Jednak ćwiczyłem bardziej wyobraźnię i kreatywność niż możliwości logicznego myślenia.

Goodbye Deponia jest godnym zwieńczenie tej niesamowitej trylogii. Rufus ponownie pokazuje na każdym kroku, ile szczęścia może mieć osoba prześladowana przez chroniczny pech oraz jak genialna może być w swojej głupocie. Za to gdy pojawiły się napisy końcowe przez moment wpatrywałem się w monitor nie mogąc uwierzyć, że to już koniec, że już więcej nie zawitam na tę szaloną planetę. Naprawdę chciałbym, aby ludzie z Daedalic Entertainment jeszcze kiedyś pozwolili mi pozwiedzać to cudownie absurdalne miejsce.

Plusy:

  • świetna fabuła
  • zwariowane zagadki
  • absurdalna komediowa konwencja

Minusy:

  • momentami zbyt małe lokacje
  • wydźwięk pojedynczych gagów może odtrącać część graczy
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
9
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Goodbye Deponia
Seria wydawnicza: Deponia
Producent: Daedalic Entertainment
Wydawca: Daedalic Entertainment
Data premiery (świat): 22 października 2013
Data premiery (Polska): 22 października 2013
Strona WWW: deponia.de/en/
Platformy: PC



Czytaj również

Deponia Doomsday
Czasowe kłopoty z miłością
- recenzja

Komentarze


Agrafka
   
Ocena:
0
Pamiętam cudowne spotkanie z jedynką, a później kubeł zimnej wody jakim okazała się dwójka (która mnie tak zniesmaczyła,że nigdy jej nie skończyłam).
Dlatego chciałabym zapytać - czy warto męczyć się przez dwójkę,żeby przejść trójkę? (uprzedzam,że dziobaki mnie nie bawią) ;-)
16-11-2013 10:46
Qrchac
   
Ocena:
0

Warto poznać choćby z uwagi na fabułę. Kwestia też co zniesmaczyło Cię w dwójce? Jak pisałem trójka momentami mocno balansuje na krawędzi dobrego smaku i poprawności nie koniecznie politycznej więc Goodbye może zadziałaś podobnie.

16-11-2013 17:28
Agrafka
   
Ocena:
0
Hmm... Rozumiem. Wiesz,dwójka była rozczarowaniem jeżeli chodzi o całokształt - zniszczenie klimatu jedynki,dziobaki które stały się głównym motywem,głupie poczucie humoru zamiast zwyczajnego absurdu. Tak jakby średnia wieku graczy gwałtownie się obniżyła.
21-11-2013 16:13
Qrchac
   
Ocena:
0

Co prawda ilość dziobaków jest tutaj mocno ograniczona (w sumie pojawia się chyba tylko raz) ale poczucie humoru jest mocno zmiksowane. Trójka powinna podobać Ci się bardziej niż dwójka ale pewnie nie tak mocno jak mi. ;)

22-11-2013 11:33
Agrafka
   
Ocena:
0
Ok? Dzięki za opinię, może warto spróbować.
22-11-2013 12:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.