Fallout 4

Skyrim postapo

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Fallout 4
War, war never changes – te słowa w tym roku po raz kolejny witają gracza, który wypuszcza się na postnuklearne pustkowia Stanów Zjednoczonych zabijać szpony śmierci i zbierać kapsle.

A mogło być tak pięknie...

Całość zaczyna się od mocno rozbudowanego wstępu w przeddzień trzeciej wojny światowej, podczas którego następuje kreacja głównego bohatera i wybór jego podstawowych cech. Potem szybka ucieczka do schronów i nagły, dość brutalny zwrot akcji, który stworzy zręby dla głównego wątku fabularnego najnowszego Fallouta. Jest to chyba najbardziej emocjonalne i gwałtowne otwarcie w historii tej serii.

Niestety szybko wychodzi na jaw, że fabuła nie należy do silnych stron F4. Przy czym od razu należy uczynić małe rozróżnienie – pisząc fabuła, mam na myśli historię, przede wszystkim główny wątek, jaką przygotowali autorzy, a nie opowieści wpisane w wykreowany przezeń świat. Co prawda początek oferuje interesujący punkt zaczepienia dla rozwinięcia przygód protagonisty, ale jego dalsze losy trudno nazwać fascynującymi – czerpią one bardzo mocno z jednego z bardziej ogranych toposów fabularnych (zrozpaczony ojciec poszukujący swojego porwanego dziecka i gotowy na wszystko, aby je odnaleźć) i, poza elementami dekoracyjnymi, raczej nie zaskakują. Zaskakuje natomiast ubogość, czy może raczej prymitywizm, znacznej części zadań – w większości sprowadzają się one do eliminacji grupy wrogów albo jednego szczególnego przeciwnika. Dziwi i irytuje fakt, że możliwości dyplomatycznie nastawionych postaci, są dość ograniczone, a grze zdarza się zmuszać do wyboru rozwiązań siłowych. Sporym rozczarowaniem dla wielu graczy może okazać się również zrezygnowanie z rozbudowanych opcji dialogowych, które zastąpiono znanym między innymi z serii Mass Effect wyborem tonu wypowiedzi.

Głupi, głupi komputer

Nacisk położony przez producentów na wszelkiego rodzaju starcia i eliminację wrogów sprawia, że podczas gry znacznie większą uwagę zwraca się na zachowanie przeciwników – tutaj wypadają oni dość słabo. Sztuczna inteligencja ma problemy ze znajdowaniem wolnych ścieżek między przeszkodami, często blokuje się, jest zdezorientowana, kiedy gracz wejdzie nieco wyżej (na przykład na jakiś głaz). W takich sytuacjach wrogowie często czekają, aż się ich po prostu zastrzeli. Podobne usterki dotykają także naszych towarzyszy. Co gorsza, pchają się pod lufę i potrafią zawiesić w miejscu, nie chcąc iść w żadną stronę; jest to szczególnie irytujące w niektórych zadaniach, które wymagają podążania za daną postacią lub nie zostają zaliczone, dopóki osobnik nie wyjdzie z danej lokacji.

Kwestia dziwnych, a czasem zabawnych bugów to chyba zresztą jedna z bardziej charakterystycznych cech kolejnych produkcji Bethesdy. Przenikanie przez ściany, niekontrolowane drgawki i wykręcanie się zwłok nie należą do rzadkości. Na YouTubie sukcesywnie powstają kompilacje z kolejnymi najciekawszymi glitchami.

Autorzy udostępnili całkiem sporą liczbę możliwych modyfikacji dostępnych dla broni i pancerzy, co sprawia, że większą część zebranego arsenału da się dopasować do własnych potrzeb, o ile nazbierało się odpowiednią ilość materiału. Wszystkie te ulepszenia wykonuje się w warsztacie – jednej z większych nowości – który jest ściśle powiązany z mechaniką zarządzania kolejnymi osadami.

Pan życia i śmieci

W czwartym Falloucie gracz, przemierzając pustkowia, ma możliwość zachęcania kolejnych grup osadników do stworzenia społeczności – wystarczy zazwyczaj wykonanie jednego czy dwóch zadań, aby mieszkańcy danej okolicy oddali się pod opiekę protagoniście. W tym momencie zaczyna się zabawa podobna do Simsów – należy podopiecznym zapewnić odpowiednią ilość pożywienia, wody, elektryczności, postawić zabudowania obronne (osady padają ofiarą ataków bandytów i mutantów) i dbać o ogólne zadowolenie. Przy większej liczbie osad zajmuje to naprawdę sporo czasu – choć można całkowicie zignorować ten aspekt gry, co powoduje jedynie brak dodatkowego doświadczenia za wykonywanie zadań i tworzenie kolejnych struktur oraz niemożność składowania i brak dostępu do surowców każdej z osad.

Kolejną poważną zmianą jest kwestia rozwoju postaci. Zniknął stary i znany system oparty na umiejętnościach i profitach – zastąpił go piętrowy widok na atrybuty S.P.E.C.I.A.L. i powiązane z nimi zdolności. Co poziom gracz dostaje punkt do zainwestowania i może zwiększyć atrybut lub poziom danej umiejętności – co ważne, można je wybierać dowolnie, jedynym ograniczeniem jest wysokość odpowiedzialnego za daną umiejętność atrybutu. Na początku system ten wydaje się mało intuicyjny, tym bardziej że podczas fabularnego tworzenia postaci nie ma się do niego wglądu i łatwo na początku zablokować sobie jakąś użyteczną zdolność, co wiąże się z koniecznością ponownego przejścia przydługiego prologu i wymaga zapoznania się z większością drzewka, żeby zdecydować, które umiejętności będą najbardziej przydatne stworzonej postaci. Po kilku godzinach mechanika wydaje się znacznie bardziej zrozumiała i logiczna, ale wydane punkty już się nie wrócą.

Najkrócej Fallouta 4 można podsumować zwrotem "postapokaliptyczny Skyrim" (do obu gier użyto nawet tego samego silnika graficznego, co jak na produkcję z 2015 roku jest sporym rozczarowaniem). Widać między tymi grami wiele podobieństw (spostrzegawczy znajdą także kilka easter eggs wskazujących na powiązanie między dwoma światami) – przede wszystkim to dotyczące sposobu gry. Najbardziej wciągające jest włóczenie się po pustkowiach, a wykreowany przez Bethesdę świat, choć nieidealny i pełen irytujących błędów, i tak wypada znacznie lepiej niż zaproponowana fabuła. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne łatki i moderzy uczynią Fallouta lepszym.

Plusy:

Minusy: