Eternal Strands
Kolorowo, sympatycznie, lecz bez pieprzu
W ostatnich latach w branży growej znacznie rzadziej możemy znaleźć tytuły średniobudżetowe, jako że rynek jest dominowany głównie przez tworzone przez lata superprodukcje o ogromnym finansowaniu, jak również tańsze, lecz często bardziej interesujące tytuły niezależne. Wydane w pierwszym kwartale tego roku Eternal Strands, stworzone przez nowe studio Yellow Brick Games (złożone miedzy innymi z byłych pracowników Bioware), stanowi przykład gry znajdującej się pod względem skali produkcji między tymi dwoma skrajnościami – warto zatem sprawdzić, czy takie podejście ma dalej coś do zaoferowania graczom.
Enklawa była kiedyś najbardziej rozwiniętym pod względem magicznej technologii miejscem na świecie – kilka dekad temu doszło jednak do tajemniczego kataklizmu, w efekcie którego cały region ją otaczający został odcięty od reszty świata. Teraz udało się na nowo znaleźć drogę do niej, a zew przygody wzywa, więc na wyprawę wyrusza grupa śmiałków, wśród których jest młoda, ale odważna i rezolutna Tkaczka (wojowniczka wyszkolona w używaniu magii) o imieniu Brynn. Prędko okazuje się, że anomalie występujące wokół Enklawy są w dalszym ciągu niestabilne, w związku z czym Brynn i jej kompani zostają uwięzieni wewnątrz obcej im krainy, kryjącej w sobie tak metodę na wydostanie się z powrotem na zewnątrz, jak i sekrety, których ujawnienie może mieć wiele nieprzewidzianych konsekwencji.
Nowy, lecz mało wspaniały lub rozbudowany świat
Eternal Strands to przygodowa gra fabularna z naciskiem na akcję, czerpiąca wszystkiego po trochu z wielu różnych gatunków. Rozgrywkę śledzimy poprzez widok trzecioosobowy zza pleców naszej protagonistki, zdeterminowanej, by udowodnić swą wartość niedawno poznanym towarzyszom podróży. Będzie się to odbywało poprzez wykonywanie zadań ograniczających się do pójścia w miejsce A, pokonania wroga B lub zdobycia przedmiotów C i D – nie ma co tu liczyć na bardziej skomplikowane wyzwania, ale też ich brak zbytnio nie doskwiera. W trakcie wypraw, prowadzących Brynn do zaskakująco dużych, lecz zamkniętych lokacji, przyjdzie nam przede wszystkim walczyć z napotykanymi po drodze wrogami, jak również zbierać znajdowane po drodze materiały, pochodzące tak z niszczonych przez nas obiektów, jak i eliminowanych przeciwników.
Takowe surowce wykorzystujemy później tak do tworzenia nowych broni i pancerzy, jak i przedstawionego w bardzo uproszony sposób ulepszania naszej bazy, dzięki czemu przyjaciele Brynn będą mogli znaleźć nowe metody wspierania jej podczas przygody. Warto przy tym podkreślić, że w przypadku wytwarzania elementów ekwipunku nie ma konkretnych wymagań, jeśli chodzi o potrzebne składniki – w zdecydowanej większości przypadków wystarczy np. dowolny rodzaj skóry, zamiast jakiejś niezwykle rzadkiej skóry górskiej zielonej kozy, nie widzianej od setek lat. Oczywiście, zamiast używać najczęściej napotykane materiałów, możemy też wykorzystywać te rzadsze i cenniejsze, a gracz jest wówczas wynagradzany lepszymi statystykami przypisanymi do danej broni lub części ubioru. Jest to dość eleganckie rozwiązanie i mam nadzieję, że będzie ono częściej spotykane również w innych produkcjach.
Sama eksploracja poziomów jest zaskakująco mało rozbudowana, aczkolwiek dla niektórych pewnie będzie to zaletą – nie doświadczymy tu bowiem dziesiątek znaczników wyświetlanych na mapie, motywujących do sprawdzenia każdego kąta w poszukiwaniu znajdziek. Nie ma tu też żadnych zagadek lub bardziej niekonwencjonalnych wyzwań do odkrycia – czekają na nas natomiast wrogowie do ubicia, informacje o świecie gry do znalezienia, oraz istotne dla konkretnych zadań miejsca, w które musimy się dostać. Wiele z obiektów napotykanych podczas przygody możemy zniszczyć, co pomaga nieco w uniknięciu poczucia, że mamy do czynienia z w pełni statycznym światem, a co więcej – na praktycznie każdą powierzchnię da się wspiąć, rozszerzając nasze możliwości eksploracji.
Mieczem i magią
Jak można odgadnąć po tym, co już napisałem wcześniej, zdecydowana większość rozgrywki w Eternal Strands opiera się na walce. Widać po pracy twórców, że właśnie w nią włożyli najwięcej wysiłku, ale mimo tego efekt końcowy wypada zaskakująco nierówno. Doskwiera niewielka liczba typów broni (gracze otrzymują tylko miecze oburęczne, łuki oraz miecz + tarczę), a animacje dość często sprawiają wrażenie przesadnie powolnych i bezwładnych, co w połączeniu z liczbą napotykanych na mapach przeciwników sprawia, że nie ma tu za bardzo miejsca na finezję – częściej po prostu siecze się na oślep, byleby pozbyć się otaczającej nas chmary wrogów. Większa różnorodność dostępnego oręża zdecydowanie urozmaiciłaby rozgrywkę – a tak to zdecydowanie nie mamy tu do czynienia z tytułem, w którym warto byłoby eksperymentować z różnymi rodzajami ekwipunku.
Z drugiej strony, Brynn dysponuje potężną magią, z której korzystania na pewno powinniśmy zrobić sobie nawyk, aby móc sprawnie eliminować czyhające na nas zagrożenia. Przygodę zaczynamy posiadając zdolności do tworzenia lodowych ścian oraz telekinetycznego unoszenia i miotania przedmiotami, lecz nie trzeba długo czekać, by dało się odblokować kolejne umiejętności, umożliwiające np. podpalanie przeciwników, przeodzianie się w lodowy pancerz czy przywoływanie na pomoc żywiołaka ognia. Zaimplementowano również bardzo prosty system związany z temperaturami (pewne elementy otoczenia można podpalać, lód się rozpuszcza pod wpływem ciepła, płonący wrogowie są osłabieni, gdy robi się chłodniej i tym podobnie), lecz tutaj przydałoby się coś więcej, aby faktycznie wzbudzić podziw graczy. Interakcje między poszczególnymi rodzajami magii są tak bardzo uproszczone, że łatwo można sobie wyobrazić bardziej rozbudowane plany twórców związane z owym systemem – a czy na ich poprawienie nie pozwolił brak czasu, czy pieniędzy, trudno powiedzieć.
Atakując tytanów
Na pochwałę zasługują z kolei walki z bossami, które dla wielu osób zapewne będą najbardziej zapadającą w pamięci rzeczą w całym Eternal Strands. Każdy z nich jest znacznie większy od nas, a niezależnie, czy stajemy do walki przeciw wielkim bestiom, czy też górującymi nad nami automatonami, odpowiednią strategią jest skupianie się na atakowaniu ich słabych punktów. Oczywiście, łatwiej powiedzieć niż zrobić – podatne na ciosy miejsca są zazwyczaj odpowiednio chronione, więc aby zyskać do nich dostęp, trzeba najpierw pozbawić wrogów chroniącego je pancerza. Dokonuje się tego poprzez wspinanie się na bossów, niczym w kultowym Shadow of the Collosus czy Dragon’s Dogma – trzeba jednak przy tym uważać, by rozjuszony przeciwnik nie strącił nas na ziemię, bądź chwycił i spróbował zmiażdżyć w swym uścisku.
Przydatne okazują się wówczas różne rodzaje używanej przez Brynn magii, pozwalające czy to atakować na dystans, czy też np. ograniczyć mobilność wroga poprzez zamrożenie mu kończyn, co ułatwia zaatakowanie jego słabych punktów. Pokonanie bossa w ten sposób sprawia, że możemy poszerzyć nasz arsenał magicznych zdolności, zatem jeśli chcemy cieszyć się pełnią oferowanych przez twórców możliwości, to lepiej jest walczyć zgodnie z określonym planem, zamiast zbijać punkty zdrowia, aż spadną do zera.
Nie ulega też wątpliwości, że starcia z wielkimi wrogami są po prostu widowiskowe, a tym samym – bardziej interesujące, niż gdybyśmy mieli siekać po raz setny te same dzikie bestie, napotykane na prawie każdej mapie. Aż miło czasem popatrzeć, jak rozwścieczony smok pali wszystko na swojej drodze, latając wokół nas, podczas gdy próbujemy ustrzelić go z łuku, a przecież jest jeszcze więcej bossów, których napotkamy. O ile można narzekać na brak różnorodności w przypadku szeregowych przeciwników, to już ci główni znacznie lepiej zapadają w pamięci gracza – zwłaszcza, że walkom z nimi towarzyszy odpowiednio emocjonująca ścieżka dźwiękowa.
Scenariusz tak miły, że aż mdły
Jeśli chodzi natomiast o historię, to jest ona opowiadana w formie przypominającej nieco tytuły z gatunku visual novel, zatem widzimy wyświetlane na ekranie portrety wypowiadających się bohaterów – nie ma co tu liczyć na animacje modeli poszczególnych postaci czy mimikę twarzy towarzyszącą dialogom. Dobrze przynajmniej, że owe portrety wyglądają zaskakująco ładnie (artysta odpowiedzialny za nie na pewno zasłużył na pochwałę), a wszystkim kwestiom towarzyszy aktorstwo głosowe. Sami aktorzy także spisali się co najmniej nieźle i nie przychodzi mi do głowy nikt, kto nie uosabiałby odpowiednio dobrze odgrywanego przez siebie bohatera.
O ile jednak pod względem audio-wizualnym nie ma na co narzekać, to sama fabuła niestety jest, w najlepszym razie, boleśnie przeciętna. Wina leży po stronie Brynn i jej towarzyszy, choć powód dla którego tak się dzieje, może się wydawać nieco zabawny – mianowicie są oni wszyscy zbyt sympatyczni, wyrozumiali, profesjonalni i pełni empatii wobec innych i siebie nawzajem. Oczywiście, mają też pewne słabości, i od czasu do czasu dochodzi do pewnych konfliktów, lecz następują one na tyle późno, że do tego momentu wielu graczy zapewne straci cierpliwość czekając, aż wreszcie zdarzy się coś ciekawego. Scenarzyści Eternal Strands zaprezentowali tu postacie w sposób ekstremalnie idealistyczny, skupiając się na tym, jak chcieliby, by wyglądały relacje międzyludzkie – pokuszę się jednak o stwierdzenie, że doszło przy tym do przesady, bo w konsekwencji zabrakło tu miejsca na faktyczne spory, niesnaski i różnice zdań, które napędzałyby intrygę i nadawały jej pikanterii.
Średnio udana pierwsza próba
Pierwsze dzieło studia Yellow Brick Games to produkcja, przy której można się nawet nieźle bawić, ale nie ma co udawać, że mamy tu do czynienia z czymś innym niż średniakiem. Zobaczymy tu trochę miłych dla oka widoków, powalczymy z wielkimi bestiami, posłuchamy dobrej muzyki i zaprzyjaźnimy się z nierealistycznie wręcz empatycznymi postaciami, ale sama rozgrywka pełna jest mechanizmów, które zdają się być w szczątkowy tylko sposób przygotowane do oddania w ręce graczy. Dodając do tego nudną fabułę i brak różnorodności w typach broni i przeciwników, kupno Eternal Strands mogę tak naprawdę polecić tylko podczas wyprzedaży – a i wtedy z zastrzeżeniem, że gra ta przypadnie do gustu głównie osobom, które chcą bez większych komplikacji pobiegać po kolorowym i fantastycznym świecie. Jeśli będziecie mieć niewygórowane oczekiwania, to może zapewni wam kilkanaście godzin zabawy.
Plusy:
- walki z bossami
- wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa
- miła dla oka kolorystyka świata i ładne projekty postaci
- urozmaicająca starcia z wrogami magia
Minusy:
- niewielka różnorodność broni i przeciwników
- pozbawiona interesujących konfliktów fabuła
- mało rozbudowane systemy rozgrywki
- zadania ograniczające się do przynieś/wynieś/pozamiataj
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:



Producent: Yellow Brick Games
Wydawca: Yellow Brick Games
Data premiery (świat): 28 stycznia 2025
Data premiery (Polska): 28 stycznia 2025
Wymagania sprzętowe: System operacyjny: Windows 10 / Windows 11 Procesor: Intel Core i5-11600 / AMD Ryzen 5 5600X Pamięć: 16 GB RAM Karta graficzna: Nvidia GeForce RTX 3070 8GB / AMD Radeon RX 6800 16GB / Intel Arc A770 DirectX: Wersja 12 Miejsce na dysku: 24 GB dostępnej przestrzeni
Sugerowana cena wydawcy: 184,99 zł