Edna & Harvey: The Breakout

Witamy w domu wariatów

Autor: Łukasz 'Qrchac' Kowalski

Edna & Harvey: The Breakout
Edna & Harvey: The Breakout to kolejna gra przygodowa stworzona przez Daedalic Entertainment – studia, do którego mam spore zaufanie. Jakby tego było mało, u naszych zachodnich sąsiadów Edna ma praktycznie status gry kultowej. Dlatego nie mogłem przejść obok niej obojętnie, mimo tego, że początkowo gra nie wzbudziła mojego zainteresowania.

Takich trzech jak nas półtorej…

Główną bohaterką jest tytułowa Edna, młoda dziewczyna zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Gdy przejmujemy kontrolę nad jej poczynaniami, ta właśnie odzyskuje świadomość w swojej izolatce, nie posiadając praktycznie żadnych wspomnień. Najlepiej zorientowanym w sytuacji okazuje się pluszowy królik imieniem Harvey, określający siebie jako odbicie jej podświadomości. Razem postanawiają uciec z zakładu psychiatrycznego i odkryć tajemnicę własnej przeszłości. Trzeba nadmienić, że ten zabawkowy zwierzak ma dość ciekawe podejście do życia i postrzegania świata.

Nie da się ukryć, że fabuła jest największym plusem Edny & Harveya. Scenarzyści stworzyli ciekawą, nietuzinkową i odważną, jak na standardy gier komputerowych, historię w której humoreska przeplata się z makabreską. Choć sam tytuł nie posiada żadnych ograniczeń wiekowych zdecydowanie przeznaczony jest dla starszego odbiorcy, młodsi mogą nie zrozumieć wisielczego humoru oraz części odniesień do popkultury.

Kolejne perypetie Edny pozwalające powoli odkrywać fragmenty przeszłości dziewczyny, zgrabnie układają się w ponurą całość. Niestety w połowie gry zacząłem podejrzewać, w którym kierunku podążały myśli twórców, a mniej więcej w 3/4 opowieści byłem pewien tego, jak zakończą się przygody młodej pensjonariuszki wariatkowa. I nie pomyliłem się, jedynym zaskoczeniem okazała się możliwość wyboru jednego z dwóch zakończeń.

Warto wspomnieć też o bohaterach spotykanych przez niesforny duet. Plejada wariatów i niewiele lepszego od nich personelu placówki medycznej jest zaiste bogata: każdy, kogo spotkamy, ma ciekawą historię, swoją wizję rzeczywistości oraz interesujące rady dla Edny. Znalazło się tam również miejsce dla deweloperów gier, ewidentnie potrzebujących terapii, by pozbyć się manii wielkości. Momentami żałowałem, że nie było tam kilku pacjentów więcej.

Klikaczo-gadacz

Czas spędzany wraz normalną inaczej podopieczną można podzielić na dwie części. W pierwszej próbujemy wymyślić, na co i w jakiej kolejności mamy kliknąć. W drugiej rozmawiamy z innymi rezydentami szpitala. Często obydwie czynności są ze sobą powiązane i póki nie przejdziemy odpowiedniej konwersacji, używając konkretnej kombinacji pytań i odpowiedzi nie jesteśmy w stanie ruszyć dalej z fabułą. Dialogi z reguły potrafią ubawić, nie raz i nie dwa parsknąłem przy nich śmiechem. Warto też zwrócić uwagę na pogawędki Edny z Harveyem.

Jednak pierwszym i głównym założeniem Edny jest absurd: jeśli coś dzieje się w domu wariatów, to nie może być normalne. Dlatego też niektóre zadania nie uznają praw logiki – jak choćby użycie elektrowstrząsów do uzyskania profetycznych zdolności. Właśnie w takich momentach najczęściej zalewa nas wcześniej wspomniana dawka humoru. Niestety, im więcej czasu spędzałem pokonując kolejne wyzwania stawiane przed Edną, tym bardziej monotonne i męczące wydawało się to, co robię. Pod koniec  naprawdę trudno było wykrzesać więcej entuzjazmu dla dalszej gry.

Znajdowanie odpowiednich miejsc do interakcji oraz szukanie przedmiotów nie stanowi wielkiego wyzwania. W przeciwieństwie do ich prawidłowego użycia. Często pasujące do siebie rzeczy rozrzucono w odległych częściach szpitala i na pierwszy rzut oka nie mają one ze sobą nic wspólnego. Oczywiście są odstępstwa od tej reguły, jednak większość czasu spędzimy, chodząc z pokoju do pokoju – kontrolując stan ekwipunku i to, czy nie pojawiły się gdzieś nowe opcje dialogowe. Stopień trudności gry jest całkiem przyzwoity. Nasze szare komórki zostaną zmuszone do niezłego wysiłku.

Gra z innej epoki

Edna & Harvey to tytuł stylizowany na klasyczne przygodówki wizualnie i pod względem rozwiązań technicznych, takie jak choćby The Secret of Monkey Island. Nie przyniosło to jednak najlepszych efektów. Ludziom z Daedalic Entertainment udało się stworzyć jeden z najmniej wygodnych systemów wyboru czynności oraz przedmiotów, jakie widziałem od dłuższego czasu. Dostęp do zebranego sprzętu oraz próby wykorzystania go były momentami bardzo irytujące: przypadkowo wyjeżdżający z dołu zasobnik w połączeniu z ciągłym sprawdzaniem, czy kursor oznacza pożądaną czynność oraz nieumyślnym anulowaniem wyborów wywoływały zgrzytanie zębów.

Na tym jednak nie koniec, wspomniana wyżej grafika podobnie budzi sporo wątpliwości. Całość prezentuje się jak stworzona w Paincie. Wiadomo, że to celowy zabieg mający podkreślić klimat gry, jednak efekt okazał się odwrotny od zamierzonego. Ten sam zarzut dotyczy animacji postaci, które są, delikatnie mówiąc, minimalistyczne. Jeśli połączymy to z faktem, że jedyna rozdzielczość obsługiwana przez grę to 800x600, efekt musi być mizerny.

W wyraźnym kontraście z obrazem stoi jakość dźwięku. Muzyka i wypełniające zakład zamknięty odgłosy dopasowano idealnie; świetnie podkreślają charakter poszczególnych lokacji. Również aktorzy spisali się na medal i tchnęli prawdziwe życie w stworzone przez scenarzystów postacie. Dobrze, że przynajmniej ten element nie został zawalony i utrzymuje poziom innych gier studia.

Na koniec muszę wspomnieć o dwóch błędach mające znaczny wpływ na odbiór całości. Pierwszy to zamykanie się gry i wyrzucanie do pulpitu, co przy braku autozapisu może okazać się bolesne. Po paru takich sytuacjach na początku zacząłem używać trybu okienkowego i wtedy problem zniknął. Edna nie zawsze chciała też prawidłowo reagować na kliknięcia – przy próbie przejścia do innej lokacji zdarzało się jej zatrzymać/zablokować w zupełnie przypadkowym miejscu i dopiero po następnych kliknięciach ruszała tam, gdzie powinna. Oprócz tego zdarzały się jeszcze pomniejsze problemy, jednak nie były na tyle istotne by je tutaj wymieniać.

Ostatecznie trudno ocenić Edna & Harvey: The Breakout pozytywnie. Ten tytuł na pewno znajdzie swoich amatorów, ale dla mnie jest zmarnowanym potencjałem. Owszem znalazłem tutaj kilka rzeczy wartych uwagi, jak choćby odważna i nietypowa historia czy gra aktorska, ale to za mało, żeby naprawdę przykuć uwagę na dłużej. Jeśli ktoś jest fanem gier typu point and click, może spróbować swoich sił, wszyscy pozostali mogą spokojnie odpuścić sobie ten tytuł.

Plusy:

Minusy: