Dying Light

Zombie Zombie Zombie

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Dying Light
Zombie, zombie, zombie! Filmy, seriale, książki, komiksy, gry planszowe oraz komputerowe. Motyw wydawałoby się wyeksploatowany ponad normę, a często i przyzwoitość. Także krajowy Techland nie tak dawno temu uraczył graczy tytułem Dead Island, a znów wydał kolejny survival horror z zombiakami na pierwszym planie. Czy Dying Light zdołało graczom zaoferować cokolwiek nowego?

W mieście Harran wybuchła zaraza, w rezultacie której zapełniło się ono zombiakami, a niedobitki ocalałych dzień po dniu walczą o przetrwanie. Do pogrążonej w apokalipsie metropolii przedostaje się agent Crane, czyli postać gracza. Jego zadanie polega na odnalezieniu plików z danymi, które mogą przyczynić się do przezwyciężenia choroby. Oczywiście nic nie przebiega według planu, a krótka misja zamienia się w pełną zadań i wyzwań przygodę na ulicach (a częściej nawet dachach) Harranu.

Gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie

Tło fabularne Dying Light nie jest specjalnie oryginalne. Także w miarę kolejnych postępów w grze trudno mówić o jakichś spektakularnych i zapadających w pamięć twistach. Pewnym usprawiedliwieniem może być to, iż tak naprawdę trudno jest wymyślić coś zaskakującego świeżością w temacie zombie. Stąd też warto na ten aspekt spojrzeć z przymrużeniem oka i nie zawracać sobie głowy "suchością" dialogów, które mają tutaj drugorzędne znaczenie. Co innego stanowi atrakcyjności tego tytułu.

Autorzy postarali się, aby eksploracja Harranu, rozwój postaci, a przede wszystkim walka z hordami ożywieńców dostarczały mnóstwo frajdy okraszonej znakomitą grafiką oraz bardzo porządnym udźwiękowieniem. Harran to przede wszystkim bardzo duża mapa o różnorodnej topografii. Otoczenie nie stanowi jedynie płaskiego tła. Na niemalże każdy budynek można wejść, wskoczyć lub zwyczajnie z niego spaść. Możliwości wspinaczki oraz przemieszczania się po dachach nie tylko dorównują, ale nawet przewyższają superprodukcje z serii Assassin’s Creed, w tym jej najnowszą odsłonę – Unity.

W dzień i w nocy, siła i spryt

Większość graczy na pewno pamięta Dead Island, za którym również stał Techland. Tryb zmiennych pór dnia jest pierwszą rzucającą się w oczy rzeczą, która odróżnia Dying Light od poprzednika. Rozwiązanie sprawdza się rewelacyjnie, klimatem przypominając nieco pamiętną grę S.T.A.L.K.E.R.. Za dnia zombiaki są zazwyczaj dość ospałe i łatwo je ominąć czy ewentualnie pokonać w bezpośrednim starciu.. W nocy nabierają jednak agresywnego wigoru, a na ulice wychodzą śmiertelnie niebezpieczni Przemieńcy. Wówczas bezszelestne przekradanie się oraz niezwracanie na siebie uwagi zazwyczaj decyduje o przetrwaniu do świtu. Co prawda wraz z rozwojem postaci szanse Crane'a rosną, ale i tak łatwo nie jest. Są i plusy skutecznej walki w blasku księżyca – przetrwanie nocy, efektywna walka oraz wspinaczka zapewniają duże bonusy w postaci punktów doświadczenia, które przekuwane są na rozwój postaci.

Crane'a można rozwijać w trzech elementach: umiejętności Przetrwania zapewniają ogólne bonusy zwiększające szanse na przeżycie na ulicach Harranu. Dzięki nim można na przykład wytwarzać lepsze przedmioty czy kupować po bardziej atrakcyjnych cenach. Rozwój Siły przekłada się na większą skuteczność w eliminacji przeciwników, a Zwinność daje szansę poczucia się prawdziwym mistrzem parkouru, dla którego przeskakiwanie płotów oraz wspinaczka nie mają żadnych tajemnic. Rozwój postaci przypomina ten znany z Dead Island i należy określić go raczej mianem udanej ewolucji niż rewolucji.

Podobnie sprawa wygląda z dostępnym ekwipunkiem. W trakcie zabawy należy zbadać każdy kąt i odnalezioną skrzynię w poszukiwaniu bezcennych komponentów służących do montowania zaskakujących swoim wyglądem – a niekiedy bardzo widowiskowych w użyciu – przedmiotów. Rozgrywkę gracz rozpoczyna ze zwykłą rurą gazową w dłoni, a nowe możliwości pojawiają się wraz z postępem fabuły i często uzależnione są od stopnia realizacji zadań pobocznych. Dzięki nim możliwe jest zdobycie planów kolejnych narzędzi zagłady użytecznych zarówno wobec zombie, jaki i ludzkich antagonistów.

Człowiek człowiekowi wilkiem

Misja w Harranie to nie tylko wątek główny. Na Crane'a czeka szereg zadań pobocznych oraz pakiet wyzwań. Ich poziom bywa różny. Zazwyczaj wymagają dość monotonnego biegania po mapie celem realizacji takiej czy innej części składowej misji, jednakże kilka z nich to prawdziwe i zapadające w pamięć perełki. Jak to bywa w tego typu grach, szukanie zleceń ma sens głównie na początku kampanii, ponieważ są niezastąpionym źródłem punktów doświadczenia oraz zapewniają profity w postaci ekwipunku bądź planów ulepszających uzbrojenie. Wyzwania z kolei pozwalają na rozwój drzewka z Siłą oraz Zwinnością. W trakcie zabawy istnieje możliwość odblokowywania "bezpiecznych stref", czyli miejsc, w których można spokojnie przenocować oraz złożyć nadmiarowy ekwipunek. Co ważne, jest to uniwersalny magazyn dostępny w każdej takiej strefie.

Realizacja zadań pobocznych ma także trzy dodatkowe znaczenia: umożliwia lepsze utożsamienie się z Cranem, pozwala bardziej docenić nakład ciężkiej pracy, jaką w Dying Light włożyli twórcy oraz umożliwia zdobywanie kolejnych osiągnięć, dzięki czemu kolekcjonerzy tego typu wyróżnień powinni być ukontentowani. Osiągnięć jest w sumie 50 i są dość różnorodne: wynikają zarówno z postępów fabuły, rozwoju postaci, jak i wykorzystania umiejętności. Przyzwoicie – chociaż bez rewelacji – wypada SI przeciwników. Nie jest to co prawda S.T.A.L.K.E.R., gdzie wrogowie skradają się za plecami gracza, ale i tak jest zdecydowanie lepiej niż w AC: Unity, gdzie wystarczy jedynie machać szabelką i blokować uderzenia napastników.

A zombie zombie zombie

Ważnym dla Dying Light aspektem jest tryb kooperacji. Gra w pojedynkę jest oczywiście możliwa oraz sama w sobie atrakcyjna, ale w duecie staje się jeszcze ciekawsza – oraz zdecydowanie łatwiejsza. Ciekawsza, ponieważ można stanąć w konkury ze współgraczem w szeregu zawodów takich jak zabicie większej liczby przeciwników, najszybsze dotarcie do wskazanego punktu czy odnalezienie najbardziej wartościowych przedmiotów. Równocześnie, czego można się było spodziewać, realizacja zadań staje się łatwiejsza. Walka z hordą zombie ma zupełnie inny przebieg, kiedy dwie pary rąk dzierżą maczety lub inny śmiercionośny ekwipunek.

Stojąc na punkcie widokowym, wielokrotnie zdarzyło mi się dostać nerwowego skurczu mięśni ręki, objawiającego się ustawicznym naciskaniem przycisku odpowiedzialnego za wykonanie zrzutu ekranu. Harran, mimo pogrążenia w apokalipsie, jest prześliczny! Wielkie brawa należą się grafikom, którzy stworzyli różnorodne, acz nieodmiennie zachwycające miasto. Harran świetnie wypada zarówno w dzień, jak i w nocy, chociaż w tym drugim przypadku nie ma za wiele czasu na wyrażanie zachwytów. Także udźwiękowieniu nie można niczego zarzucić. Zarówno ścieżka dźwiękowa, jak i efekty specjalne oraz odgłosy znakomicie pasują do tematyki, potęgując klimat.

Najnowsza produkcja Techlandu to po prostu bardzo udany produkt. Może sam w sobie nie jest odkrywczy, może widać w nim nachalne inspiracje i Dead Island, i serią Assassin’s Creed, jednakże wszelkie braki poprzednika zostały poprawione, niemalże każdy element został zrealizowany z rozmachem, a co najważniejsze: całość jest niebywale grywalna, wciągająca oraz zwyczajnie bardzo ładna. Gdybym musiał ponownie zagrać w Dying Light lub AC: Unity, nie myślałbym długo nad wyborem – polska produkcja w zasadzie nokautuje w przedbiegach kanadyjskiego konkurenta i to praktycznie w każdej kategorii. A jeśli twórcy umożliwią powrót do Harranu, chętnie udam się tam jeszcze raz.

Okiem TarielaTryb kooperacji to wisienka na torcie tej gry. Nic nie przebije uczucia, gdy w nocy goni nas stado zombie i wraz ze znajomymi próbujemy przeżyć w jednym kawałku do rana. Zwłaszcza że do zabawy może dołączyć dodatkowy gracz w postaci Nocnego Łowcy. Wtedy z myśliwych stajemy się zwierzyną, ale gdy noc mija, możemy swobodnie eksplorować ciekawy świat, jakim uraczyli nas twórcy gry. Jedyne, czego mi brakuje w trakcie wspólnej rozgrywki, to może jakichś specjalnych ruchów – jedna osoba mogłaby wciągnąć drugą przez wysoki mur lub zadać specjalny atak w walce wręcz. Pozostaje mieć nadzieję, że Techland doda więcej opcji w przyszłości, bo Dying Light wciąż zyskuje nową zawartość, lub że zobaczymy nowości w drugiej części. Produkcja okazała na tyle dużym sukcesem, że zasługuje na kolejną odsłonę, a do tego czasu polecam zebrać znajomych i razem starać się przeżyć w tych nietypowych realiach.

 

Plusy:

Minusy: