Dying Light: The Following
Niedobitki mieszkańców nadal tkwią w oblężonym Harranie, każdego dnia walcząc o przetrwanie w mieście opanowanym przez hordę zombie. Tymczasem plotka głosi, iż na przedmieściach zorganizowała się społeczność odporna na wirus przemieniający ludzkie istoty w bezmyślne potwory. Crane otrzymuje zadanie infiltracji zagadkowej grupy uformowanej w niemniej tajemniczy kult.
Harran, podobnie jak całe Dying Light, zapadł w pamięć za sprawą wielu atrakcyjnych atutów: dwóch świetnie zaplanowanych i bardzo dużych map, rewelacyjnego symulatora parkouru, interesujących opcji tworzenia własnego sprzętu oraz wściekle udanego systemu dnia i nocy. O ile eksplorowanie zrujnowanego miasta w dzień nie należało do ekstremalnych wyzwań, o tyle każde wychynięcie na dwór po zmroku sprawiało, iż plecy gracza oblewał zimny pot. W przypadku The Following autorzy zmienili nieco konwencję: wąskie uliczki zastąpiły wielkie przestrzenie, a wysokie wieżowce – góry. Otworzyło to nowe możliwości, całkiem skwapliwie wykorzystane.
Przepiękne przedmieścia Harranu
Nowa mapa urzeka wielkością oraz pięknem. Nadmorski kurort, wiejskie farmy, olbrzymia tama – projektantom oraz grafikom z Techlandu nie można odmówić świetnie wykonanej pracy zachęcającej do spędzenia czasu w świecie opanowanym przez nieumarłych. Wielkie połacie terenu wymagają jednak środka transportu, jakim jest absolutna nowość czyli samochód. Buggy – bo tak nazywa się łazik – to maszyna niewielka, lecz dynamiczna, a co najważniejsze, modyfikowalna w wielu elementach, takich jak wzmocnione zawieszenie, pancerne zderzaki, przedział kierowcy pod napięciem czy tworzenie mini strefy bezpieczeństwa. Wystarczy jedynie przemierzać okolicę, taranując zombie. Jak łatwo się domyślić, auto pochłania paliwo oraz ulega zużyciu, więc trzeba zadbać o niezbędne zasoby. A dla zapaleńców przygotowano masę wyzwań powiązanych z samochodem, które pozwolą wykorzystać pełnię oferowanych przez niego możliwości.
Ogólna mechanika nie uległa żadnym modyfikacjom, to wciąż ten sam Dying Light, w którym walka oraz parkour są równie ważne. Dodano jedynie nowe drzewko rozwoju na potrzeby kierowania autem. Osobne menu przygotowano dla wątku przewodniego The Following, ściśle powiązane z realizacją zadań, a na osoby, które w dotychczasowym schemacie doprowadziły swoje postacie na wyżyny, czeka dodatkowa możliwość rozwinięcia Crane'a w menu legendy, gdzie trafia doświadczenie zebrane w innych dziedzinach po przekroczeniu 24 poziomu.
Być jak Daryl Dixon
Warto wspomnieć o dwóch nowych elementach ekwipunku: kuszy oraz katanie. Miłośnicy serialu The Walking Dead na pewno docenią nowe uzbrojenie. Cicha broń niosąca śmierć na odległość sprawia, że można poczuć się jak serialowy Daryl, zaś dzierżąc w dłoniach katanę, gracz przemienia się w małomówną Michonne przedzierającą się przez kolejne hordy przeciwników. Pomimo nowych zabawek wałęsających się zombie nie należy lekceważyć. Sami autorzy gry zaznaczyli, iż rozszerzenie dedykowane jest graczom, którzy ukończyli już edycję podstawową, co wynika bezpośrednio z wyższego poziomu potworów. W trakcie realizacji zadań niejednokrotnie napotkać można bossów, a i ulice patrolowane są przez silniejsze egzemplarze zombie, zaś prawdziwym wyzwaniem jest nocna potyczka z nową wersja przemieńców, z której rzadko kiedy udaje się wyjść zwycięsko.
Elementy techniczne oraz olbrzymia wręcz przyjemność wynikająca z zabawy przemawiają na korzyść najnowszych przygód Crane. Niestety The Following daleko do ideału za sprawą dokładnie tego samego mankamentu, który był bolączką podstawowej wersji – fabuły. Ani wątek główny, ani zadania dodatkowe (których niestety nie ma zbyt wiele) nie przykuwają uwagi, stanowiąc tylko tło pomiędzy kolejnymi potyczkami. Ale nawet nie ten aspekt jest najbardziej irytujący. Znacznie bardziej życie uprzykrza bezsensowne rozłożenie zadań po przeciwległych krańcach mapy. Najpierw należy pobrać zlecenie, następie pognać na drugi koniec mapy, zrealizować, wrócić do bazy, zdać raport i... powtórzyć manewr dokładnie według tych samych wytycznych. Lepsze jest wrogiem dobrego i niestety frajda z przemierzania przedmieść Harranu szybko przeradza się w przykry obowiązek. Gra jest również stosunkowo krótka. Oczywiście należy mieć na względzie, iż The Following to jedynie dodatek, ale i tak nie można oprzeć się wrażeniu, iż praca grafików włożona w budowę dużej mapy nie została należycie wykorzystana. Dokucza również błyskawiczny respawn zombie, jednakże ocena tego aspektu zależy od indywidualnych preferencji.
Walczyć jak Michonne
Najnowsza odsłona Dying Light okazała się w zasadzie tym, czego należało się spodziewać. Oczekiwania względem satysfakcji płynącej z biegania za (a raczej ucieczki przed) zombie zostały w pełni spełnione. Auto oraz nowy ekwipunek sprawdzają się bez zarzutu, a oprawa audio-wizualna pieści zmysły. Nie sposób pominąć osobliwego klimatu, którym cechował się pierwowzór: to poczucie strachu i ciągłego pośpiechu w obawie przed pojawieniem się kolejnego "stada". A że forma zdecydowanie przerasta fabularną treść? Trudno, nie można mieć wszystkiego. Ja tymczasem wracam do Harranu.
Plusy:
- olbrzymia, piękna mapa
- nowy ekwipunek, a przede wszystkim: auto, kusza i katana
- utrzymano klimat zagrożenia z pierwszej części
- bieganie, skakanie i walka zapewniają mnóstwo frajdy
- nowe drzewka rozwoju
Minusy:
- zdecydowanie za krótka
- niewykorzystany potencjał mapy
- zadania wymuszające pokonywanie dużych dystansów
- średnio ciekawy wątek główny
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:



Producent: Techland
Wydawca: Techland
Dystrybutor polski: Techland
Data premiery (świat): 9 lutego 2016
Data premiery (Polska): 9 lutego 2016
Wymagania sprzętowe: Intel Core i5-2500 3.3 GHz / AMD FX-8320 3.5 GHz, 4 GB RAM DDR3, NVIDIA GeForce GTX 560 / AMD Radeon HD 6870 (1GB VRAM), 40 GB wolnego miejsca na dysku twardym
Strona WWW: dyinglightgame.com
Platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One
Sugerowana cena wydawcy: 79,90 zł