Driflland: The Magic Revival

Ubogi w magię wczesny dostęp

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Driflland: The Magic Revival
W ostatnim czasie na Steamie obrodziło interesującymi tytułami we wczesnym dostępie (choćby zdobywające coraz większą popularność They Are Billions). Jedną z takich gier jest Driftland: The Magic Revival, która korzysta z wielu rozwiązań klasycznych strategii 4X.

Wersja early access ukazała się na Steamie 29 listopada, a pierwsza aktualizacja – 13 grudnia, a kolejna – 19 stycznia. Są to średnio bogate update’y, które naprawiają bugi, zmieniają balans gry i dodają nowe elementy. Deweloperzy są dość aktywni i wchodzą w dialog z użytkownikami na forum Steama i to tam należy szukać informacji o ich dalszych planach, a nie na ich oficjalnej stronie czy na fanpage’u na FB. Nie znamy póki co przewidywanej daty premiery pełnej wersji.

Rozgrywka rozpoczyna się bez specjalnych zaskoczeń – od konstruowania wioski, generowania surowców, tworzeniu kolejnych jednostek, odkrywaniu ulepszeń ekonomicznych i militarnych aż wreszcie stworzenie armii w celu podbicia przeciwnika. Brzmi prosto i znajomo, prawda? Na szczęście, deweloperzy znaleźli kilka sposobów na urozmaicenie rozgrywki.

Majesty spotyka Settlersów... na wyspach

Pierwszą niespodzianką jest mapa, będąca nie jedną, wielka masa lądów, ale sporą liczba dryfujących w przestrzeni wysp. Należy przyciągać je w swoją stronę dzięki magii, a budując mosty, można przemieszczać się między nimi – i to jest główny sposób rozszerzenia rozmiarów własnego imperium. Drugim jest sposób zarządzania jednostkami, który przypomina skrzyżowanie Settlersów oraz cyklu Majesty. Gracz może tworzyć wojaków, bohaterów i specjalistów, ale nie steruje nimi bezpośrednio (jak na przykład w StarCraftach czy  Age of Empires), a poprzez zlecanie zadań. Może kazać geodecie sprawdzić, jakie surowce znajdują się na danej wyspie, ogłosić konieczność obrony danego miejsca czy chęć zorganizowania wyprawy grabieżczej. Jedna lub kilka postaci uda się wtedy wykonać daną misję – dodatkowo można ich motywować wypłacaniem złota ze skarbca za sukces.

Dobrym rozwiązaniem wydaje się niezależne zdobywanie doświadczenia przez każdą z rekrutowanych postaci i możliwość wyposażenia ich w kilka przedmiotów – co dodaje im indywidualności i sprawia, że w Driftland walczą elitarne jednostki, a nie masy bezimiennych żołdaków. A że maksymalna liczba jednostek jest dość ograniczona (w większości to dwie jednostki na budynek), to efekt ten uwypukla się, a każda strata boli. Co więcej, na mapach istnieją siedliska istot neutralnych (póki co trzech rodzajów latających potworów) oraz barbarzyńców. Co jakiś czas wdzierają się oni na teren imperium, ale po zlokalizowaniu ich siedzib można zlikwidować źródło problemów oraz uzyskać nagrodę – w pierwszym przypadku można zwerbować pokonane monstra, a zniszczenie obozu dzikusów zapewnia bonus w surowcach.

Surowce, surowce i jeszcze więcej surowców

Kolejnym aspektem, który ma dodawać rozgrywce głębi jest system surowców. Jest ich w sumie dziewięć, między innymi drewno, kamień, złoto, żelazo i mana. Wszystkie wydobywane są za pomocą specjalnych budynków, a każda wyspa ma wyczerpywalne zasoby danego surowca. O ile każdy z nich jest używany do specyficznych rzeczy, o tyle na przykład złoto jest niezbędne niemal do wszystkiego – a jeżeli ktoś ma pecha podczas generowania mapy, to szybko znajdzie się w sytuacji, kiedy rozwój jego imperium zostanie drastycznie zahamowany.

Szata graficzna jest natomiast dość surowa i bura, brakuje tu kolorów czy fajerwerków technologicznych. Z daleka jeszcze gra się w miarę przyjemnie, ale przy jakimkolwiek zbliżeniu wychodzi brzydota silnika. Driftland jest w tej kwestii na poziomie gier z zeszłego dziesięciolecia – można tylko mieć nadzieję, że deweloperzy będą usprawniać i ten aspekt swojej produkcji.

Tak bardzo Early Access

Niemal na każdym kroku widać, że Driftland znajduje się na dość wczesnym etapie produkcji. Począwszy od wspomnianych surowców: jest ich aż dziewięć, ale korzysta się głównie z czterech, resztę wykorzystując jedynie marginalnie, więc ich rosnące ilości odkładają się w magazynach. Także różnorodność dostępnych budynków nie powala na kolana – poza tymi wytwórczymi jest kilka, w których tworzy się jednostki, mosty i wieżyczki obronne.

Same jednostki też nie zawsze dobrze sobie radzą z samodzielnością i choćby wybieraniem ścieżek – AI bywa frustrujące, a przy każdym większym starciu (lub kilku starciach w różnych miejscach) trudno nie zgrzytać zębami. Można również sarkać na interfejs użytkownika, w którym brakuje jakichkolwiek opcji grupowania czy automatyzacji zadań (poza paskiem przydziału robotników), co przy większych imperiach znacznie wydłuża czas mikrozarządzania.

Na chwilę obecną dostępne są dwie z czterech zapowiadanych ras (ludzie i mroczne elfy), ale – poza odmienną estetyką budynków i jednostek – niewiele się od siebie różnią. Trudno tutaj szukać jakiegoś urozmaicenia. Tym bardziej, że jedynym dostępnym trybem rozgrywki jest sandbox z lub bez przeciwnika komputerowego. Kampania fabularna (o której póki co niewiele wiadomo) ma zostać udostępniona później.

Wszystko to składa się na w miarę ładnie opakowaną, ale dość ubogą w zawartość produkcję. Deweloperzy pokazują sporo pomysłów i widać, że w wersji skończonej Driftland może okazać się naprawdę interesującą strategią, ale aktualnie wystarczą dwie–trzy godziny, żeby zobaczyć wszystko, co ten tytuł ma do zaoferowania. W porównaniu z They Are Billions czy choćby Slay the Spire, Driftland wypada dość blado i na chwilę obecną nie usprawiedliwia wydania na siebie kilkudziesięciu złotych.

Plusy:

Minusy: