» Recenzje » Deponia Doomsday

Deponia Doomsday


wersja do druku

Czasowe kłopoty z miłością

Redakcja: Matylda 'Melanto' Zatorska, Jan 'gower' Popieluch

Deponia Doomsday
Deponia to najpopularniejsza gra ze stajni Daedalic Entertainment i nie ma się czemu dziwić – tego świata przepełnionego humorem, szaleństwem i dziobakami trudno nie pokochać. Jednak zakończenie Goodbye Deponia jednoznacznie sugerowało, że już więcej nie spotkamy Rufusa i Goal. A jednak stało się inaczej i po nieco ponad dwóch latach ponownie wróciliśmy na Deponię.

Jedna przyszłość to za mało

Fabuła najnowszej części zaczyna się dość nietypowo, gdyż od zagłady Deponii rękami Rufusa (i to z wąsami!). Chwile później bohater budzi się w stworzonym przez siebie balonie, którym razem z Toni ma udać się do Elizjum. Całość wydarzeń z poprzedniej trylogii zdaje się tylko dziwnym snem lub wizją przyszłości, która ma się dopiero ziścić (lub koszmarem, z uwagi na wąsy). Szybko okazuje się, że sprawa nie jest taka prosta – ktoś zaczął mieszać z czasem, a naszym zadaniem jest ruszyć w odmęty jego różnych odnóg i zadbać o lepsze jutro. Szalony marzyciel i wynalazca potrafił przysporzyć nie lada kłopotów już wcześniej, bez dostępu do wysublimowanego sprzętu. Aż strach pomyśleć, co może uczynić, mając maszynę czasu.

Historia stoi na całkiem wysokim poziomie. Wyobraźnia scenarzystów okazała się pełna nieszablonowych pomysłów, dzięki którym nadal czujemy sporą dawkę niepewności, rozwiązując zagadki oraz przenosząc się do kolejnych lokacji. Do końca trudno przewidzieć, w którą stronę potoczą się losy bohaterów oraz jakie komplikacje spowodowały dokonane przez nas zmiany. Przygotowano kilka naprawdę ciekawych zwrotów akcji oraz całkiem zgrabne zakończenie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ten zabieg pozwolił nam spotkać się ponownie z dobrymi znajomymi ze śmieciowej planety, a także poznać nowych. Jeśli mowa o Toni czy Goal, to dziewczyny są w życiowej formie – gdy tylko pojawiają się na ekranie, stanowią idealną przeciwwagę dla Rufusa. W trakcie naszej przygody poznajemy również parę ciekawych historii związanych z postaciami z naszej przeszłości/przyszłości. Niestety nie wszyscy nowi aktorzy spełnili pokładane w nich oczekiwania. Dotyczy to przede wszystkim McChronicle'a, który towarzyszy nam przez większość rozgrywki. Ewidentnie brakuje mu choćby krztyny charyzmy i wyrazistości – w pewnym momencie zacząłem traktować go bardziej jak część otoczenia niż cokolwiek innego. Na szczęście pozostali trzymają poziom.

Deponia nie straciła nic ze swojego szaleńczego uroku oraz poczucia humoru. To nadal ciekawa komedia, która pozwoli oderwać się od szarej codzienności i nie raz uśmiechnąć czy parsknąć śmiechem. Należy jednak nadmienić, że momentami dowcip scenarzystów trochę się wyostrzył i część osób może poczuć się zniesmaczona, a nawet obrażona. Jeśli ktoś jest bardzo mocno wyczulony na punkcie szowinizmu czy rasizmu, powinien dla swojego dobra ominąć tę pozycję szerokim łukiem.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Oni zawsze wracają...

Zazwyczaj zabawy z czasem mają jeden minus – przenoszenie się ponownie i ponownie do tych samych lokacji. Ten sam syndrom dotyczy również Deponii Doomsday. W trakcie poruszania się między "gdzie i kiedy" bardzo często pojawiamy się we wcześniej odwiedzanych miejscach, w których zmieniono tylko pojedyncze szczegóły oraz dostępne do interakcji przedmioty. Mimo że jest ich całkiem sporo, na sam koniec z większością będziemy bardzo mocno opatrzeni. To szczególnie widoczne w pierwszej sekwencji, gdzie przynajmniej dwa razy cofamy czas do początku dnia i za każdym razem jesteśmy zmuszeni zbierać te same przedmioty i powtarzać te same czynności.

Wszystko z uwagi na rozgrywkę, która tym razem jest trochę dłuższa niż w przypadku poprzednich odsłon serii. To zdecydowanie najbardziej rozbudowana część, z jaką mieliśmy do tej pory do czynienia. Same lokacje są dużo większe i pozwalają na całkiem sporą eksplorację.

Oczywiście przygody Rufusa to przede wszystkim przygodówka typu point’n’click i lwią część czasu zajmuje dopasowywanie do siebie zebranych materiałów oraz szukanie miejsca, w którym możemy ich użyć. Tym razem zdarza się również, że pojawiają się rzeczy stanowiące tylko podpuchę, a nie rzeczywiście przydatne komponenty. Nie zabrakło też pojedynczych minigier i łamigłówek. Niestety, pojedyncze pomysły na wyzwania okazały się za bardzo szalone. Choć zazwyczaj odkrycie prawidłowej kombinacji powodowało dość entuzjastyczną reakcję, to zdarzały się momenty, kiedy przez głowę przechodziły mi raczej niezbyt pochlebne porównania. Trzeba też wspomnieć, że najnowsza odsłona serii jest najtrudniejszą ze wszystkich i nie chodzi tylko o dziwaczne wykorzystywanie elementów otoczenia.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Kreskówka sprzed lat

Deponia oraz Elizjum nie zmieniły swojego charakteru. Kreskówkowa grafika ponownie wprowadza w odpowiedni klimat, idealnie podkreślając poczynania głównego bohatera i ciesząc oko. W większości przypadków ponownie poukrywano w niej różnego rodzaju humorystyczne akcenty, które potęgują ten efekt. Zastanawiająca jest za to kwestia poruszania się postaci. Twórcy ewidentnie użyli dokładnie tych samych animacji co poprzednio, zupełnie ich nie poprawiając. Efektem tego było wrażenie, że zarówno Rufus, jak i jego towarzysze ponownie chodzą, łącząc chód z tańcem robotów. Na dłuższą metę było to dość męczące. Złego słowa nie można za to powiedzieć o udźwiękowieniu, zarówno jeśli mowa o dubbingu, dźwiękach otoczenia, jak i pojawiającej się od czasu do czasu muzyce.

Niestety nie obyło się bez paru niedogodności związanych ze stroną techniczną. Testowana wersja Deponii należała do gatunku wczesnego dostępu i te problemy zapewne nie powinny pojawić się w wersji finalnej, jednak nawet na tym etapie były trudne do przyjęcia. Pierwszy z nich to niemożność uruchomienia samej gry – dopiero po ręcznym umieszczeniu odpowiedniego pliku dll w katalogu gry można było zacząć zabawę. Drugim, nie mniej irytującym, był brak dostępu do menu gry po wczytaniu rozgrywki. Z niewiadomych przyczyn klawisz Esc zmienił swoją funkcję na autozapis, pomimo że konfiguracja twierdziła coś zgoła innego. Pomijając brak ręcznego zapisu i odczytu stanu gry, konieczność używania Alt+F4 do wyłączania aplikacji również nie należała do najprzyjemniejszych.

Mimo tych niedogodności i niedociągnięć czas, jaki spędziłem z Rufusem, okazał się świetną zabawą. Deponia nadal potrafi wprowadzić w stan umysłu szalonego egocentrycznego wynalazcy i marzyciela, dzięki czemu można zapomnieć o szarej rzeczywistości. Powrót na śmieciową planetę był równie niespodziewany co interesujący. Dla fanów serii jest to pozycja obowiązkowa. Jeśli ktoś nie miał jeszcze przyjemności zapoznać się z tym światem, powinien natychmiast okryć się rumieńcem wstydu i chwycić za część pierwszą.

Plusy:

  • fabuła
  • abstrakcyjny humor
  • podróże w czasie
  • szalone zagadki

Minusy:

  • czasami zbyt szalone zagadki
  • zbyt częste powtarzanie poziomów
  • kłopoty techniczne
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Deponia Doomsday
Producent: Daedalic Entertainment
Wydawca: Daedalic Entertainment
Dystrybutor polski: Techland
Data premiery (świat): 1 marca 2016
Data premiery (Polska): 1 marca 2016
Wymagania sprzętowe: Dual Core 2 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 512 MB GeForce 9400/Radeon HD 3400 lub lepsza, 3.2 GB HDD, Windows Vista(SP1)
Nośnik: DVD, Steam
Strona WWW: www.doomsday-game.com/
Platformy: PC, PS4, XBOX ONE



Czytaj również

Goodbye Deponia
Nadciąga zagłada
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.