Darkest of Days

Autor: Tomasz 'Landovsky' Mendyka

Darkest of Days
Zaletą produkcji budżetowych jest fakt, że nie można być negatywnie zaskoczonym. Albo za 20 złotych dostaniesz to, czego oczekiwałeś, czyli nic ciekawego, albo może się okazać, że te pieniądze zostały dobrze wydane – czuć mały budżet przeznaczony na tę produkcję, ale potrafi wciągnąć. Darkest of Days zaliczyłbym do tej drugiej kategorii.


Ratując przyszłość w przeszłości


W grze wcielamy się w Alexandra Morrisa, żołnierza armii generała Custera. Cały jego oddział zostaje wybity przez Indian i wszystko wskazuje na to, że ten sam los czeka też naszego bohatera. Wtedy z tajemniczej bańki wychodzi człowiek i mówi abyśmy z nim poszli. Ten oczywiście korzysta z okazji – któż nie chciałby uciec od śmierci?

W jednej chwilę przeniesieni zostajemy z pola walki do tajemniczego pomieszczenia. Tam dowiadujemy się o co chodzi. Nasz ratunek zawdzięczamy organizacji zwanej Kronotek, która znalazła sposób na podróże w czasie i aktualnie czuwają nad bezpieczeństwem wydarzeń, które rozegrały się w przeszłości. Jednak tak się nieszczęśliwie złożyło, że podczas tego rodzaju wypraw zaginął niejaki Doktor Kroell, jedna z czołowych postaci w Kronoteku. To właśnie nasze alter-ego zostało wybrane do wypełnienia misji, wraz z innym wyciągniętym z kart historii osobnikiem o imieniu Dexter.

Naszym zadaniem jest odnalezienie dwóch takich, którzy znaleźli się tam, gdzie być nie powinni. Pościg trwa przez większość czasu i gdyby to była cała zawartość fabularna gry, powiedziałbym, że jest beznadziejnie. Tak jednak nie jest, bo w pewnym momencie pojawia się inna organizacja, która stara się krzyżować plany naszej. Wprowadza to do historii gry trochę zawiłości, co sprawia, że poznawanie tej opowieści jest znacznie przyjemniejsze.

Zakończenie pozostawia jednak spory niesmak. Twórcy w ten sposób chcieli nas chyba uświadomić, iż w ich planach jest sequel. Zrobili to jednak w wyjątkowo bezczelny sposób.


Raz Winchesterem, raz Mauserem!


Podczas rozgrywki uczestniczymy w wielu bitwach, o których przeczytać możemy w różnych podręcznikach o historii. Panowie z 8Monkey Labs postanowili zaserwować je w jak najbardziej wiarygodny sposób, co, w pewnym sensie, gwarantuje nam powtórkę z lekcji. I tak przenosimy się na front wojny secesyjnej oraz pierwszej i drugiej wojny światowej. Potem jeszcze wkroczymy do słynnych Pompei w czasie erupcji Wezuwiusza.

Wszelkie potyczki, w jakich weźmiemy udział zostały zrealizowany ze sporym rozmachem. Często na ekranie gości kilkaset żołnierzy na raz. Przekłada się to w sporym stopniu na wymagania sprzętowe (procesor musi się sporo napocić, by wszystko wygenerować na monitorze), ale o tym później. Co ciekawe, w realizowaniu zadań mamy dość dużą swobodę. Praktycznie cała mapa jest do naszej dyspozycji i możemy ją do woli eksplorować. Nie jest to jednak gra całkowicie wolna od skryptów, więc nie spodziewajcie się wojennego GTA.

Dyskusyjna pozostaje kwestia sztucznej inteligencji naszych przeciwników. Często zamiast sprawnie walczyć, komputerowi oponenci zachowują się jakby nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Ich refleks również pozostawia wiele do życzenia – naszą postać dostrzegają dopiero po kilku(nastu?) sekundach od pojawienia się w zasięgu ich oczu. Tak naprawdę wyzwanie stanowili tylko w większych grupach, bo pojedynczo eliminuje się ich jak bezbronne owieczki.

Ciekawie została rozwiązana kwestia uzbrojenia. Walczymy nie tylko nowoczesnymi zabawkami, ale również uzbrojeniem z poszczególnej epoki. Tak więc Konfederat w ręce zajdziemy Winchester, a już jako Rosjanin na polu walki z pierwszej wojny postrzelamy sobie z Mosina. Przy okazji skorzystać możemy z karabinów maszynowych oraz… dział, rozlokowanych na mapie. Trzeba jednak przyznać, że najskuteczniejsze są zabawki z przyszłości (co akurat nie jest niczym dziwnym).


Hycel


W trakcie wykonywania poleceń góry Kronoteku, napotkamy na swojej drodze postaci otoczone niebieską aurą. Tychże nie należy eliminować, gdyż wywołać to może przykre w skutkach zmiany historyczne. Dlatego gracz zamiast ich zabijać, powinien ich obezwładnić. Zrobić to można na dwa sposoby – klasycznym strzałem w kolano albo przy pomocy tzw. ścigaczy, czyli kuleczek, które po wyrzucie automatycznie przylepiają się do "naznaczonych", a następnie wybuchają (coś na wzór granatu błyskowego). Jeżeli jakimś cudem nie zginie ani jeden, gracz otrzyma trzy punkty ulepszeń. Każdy kolejny zabity, to jeden punkt w plecy…

Ale zaraz, zaraz – o co chodzi z tymi usprawnieniami? Otóż po każdej z misji, możemy podkręcić trochę możliwości działania broni historycznych (mianowicie pistoletów i karabinów). Możemy poprawić cztery specyfikacje – celność, szybkostrzelność, prędkość przeładowania oraz pojemność magazynka. Co prawda nie wszystkie z nich są odczuwalne, ale sprawniejsze ładowanie czy prędkość oddawania strzałów okazały się wyjątkowo przydatne. Ogólnie rzecz biorąc, miłe urozmaicenie.


Budżet kłuje w oczy


Są jeszcze dwie kwestie, które pozostawiły u mnie niesmak po tej produkcji. Pierwszą kwestią jest Dexter, czyli nasz partner. Jego obecność jest irytująca, szczególnie w momentach, gdy otwiera swoje usta. Na dodatek wydaje się być równie zagubiony, co inni znajdujący się na polu bitwy. Chyba jedyną jego zaletą jest to, że od czasu do czasu podrzuci nam jakiś nowoczesny sprzęt.

Kolejną sprawą jest menu i interfejs. Obydwa elementy są po prostu brzydkie. Szczególnie irytuje czcionka, która jest wyjątkowo nie przyjemna dla oka. Pod tym względem Football Manager bije Darkest of Days na głowę, a nie bez przyczyny jest przecież nazywany "Excelem".

Słaba jest również grafika. Szczególe modele postaci wyglądają niezdarnie. Na plus idą tylko rozmaite krajobrazy, jakie serwuje nam produkcja, ale to i tak za mało, by odratować wizualne przeżycia.


XP > 7


Mogę tylko dziękować Bogu, że grę ukończyłem przed przesiadką z Windows'a XP na 7. Dlaczego? Otóż dlatego, że gra zwyczajnie mi teraz nie działa. Wynika to pewnie z większego zapotrzebowania obecnego systemu na sprzęt, ale na XP gra śmigała wyjątkowo płynnie nawet na średnich detalach. Tymczasem "siódemka" z uporem maniaka wmawia mi, że nie spełniam minimalnych wymagań. Cóż, Split/Second również wymaga 2,5GB RAMu, a na moich 2 GB działa płynnie.


Kupować?


Darkest of Days to wydatek rzędu 20 złotych. Czy warto więc przeznaczyć tę kasę na tę produkcję? Myślę, że jeżeli lubisz sobie postrzelać, to z pewnością tak. Dzieło 8Monkeys Labs ma swoje wady, ale jest pozycją z którą warto się zapoznać. Nie spodziewałem się, że ta gra będzie czymś więcej, niż tylko gniotem do zmiażdżenia w recenzji. Jednak jeżeli masz Windows'a 7, strzeż się – gra, może wymagać od ciebie potężnego sprzętu.


Plusy:



Minusy: