Children Of Morta

Walka – to u nas rodzinne

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Children Of Morta
W związku z ciągle rosnącą popularnością gier z gatunku roguelike (w dużej mierze opierających się na wysokim poziomie trudności oraz negatywnych konsekwencjach wynikających z porażek), kolejne tytuły coraz mocniej próbują wyróżnić się od konkurencji czymś szczególnym, jakimś elementem zapadającym na dłużej w pamięci. Children of Morta od studia Dead Mage stawia na prosty, ale mimo wszystko rzadko spotykany motyw – rodzinę.

Oczywiście, czasami gramy ojcem ratującym swoje dziecko (rodzone lub przybrane), ale w większości przypadków rodzina jest martwa, aby zmotywować bohatera do działania, albo nie ma jej wcale. Children of Morta z kolei opowiada o Bergsonach – klanie poszukiwaczy przygód i strażników zamieszkujących tytułową górę Morta, którzy razem muszą stanąć do walki przeciwko potokowi wypaczonych istot atakujących pobliskie tereny, jak również odnaleźć przyczynę owego magicznego zepsucia.

Sześć sposobów na uratowanie świata

Jako pierwszego poznajemy Johna, ojca rodziny, posługującego się mieczem i tarczą; wkrótce dołącza do niego jego córka Linda, szyjąca do przeciwników z łuku. Podczas rozgrywki otrzymujemy łącznie do dyspozycji sześcioro spokrewnionych ze sobą postaci, ale na tym nie kończy się wykorzystanie wspomnianego motywu – pomiędzy kolejnymi wyprawami do podziemi odtwarzane są krótkie scenki z życia rodziny, a jej niebiorący udziału w walce członkowie wspomagają nas za pomocą stopniowo odblokowywanych ulepszeń, z których może korzystać każda z grywalnych postaci. Wszystko to przedstawiono w uproszczony, ale jednak cechujący się pewnym urokiem sposób, więc nawet jeśli można było zrobić na tym polu trochę więcej, to i tak rodzina wypada zadowalająco jako czynnik spajający poszczególne elementy przygody.

Pod względem modelu rozgrywki Children of Morta to zaskakująco prostolinijny hack'n'slash: wybieramy jednego z dostępnych bohaterów i wyruszamy na podbój podziemi, atakując przeciwników poprzez klikanie na nich. Nie ma tu losowo generowanego ekwipunku, każde z Bergsonów walczy za pomocą charakterystycznych dla siebie broni i umiejętności i tak pozostanie aż do końca historii. Oczywiście, wraz ze zdobywaniem doświadczenia odblokowywane są dodatkowe metody ataków oraz bonusy, ale nie zmienia to faktu, iż pod względem rozwoju postaci dzieło Dead Mage wypada dość blado. Dobrze przynajmniej, że sami strzegący Morty strażnicy różnią się na tyle pod względem rozgrywki, że każdy powinien znaleźć dla siebie kogoś, czyj styl przypadnie mu do gustu.

Czołgając się przez lochy

Celem każdej wyprawy jest pokonanie rezydującego na końcu poziomu bossa, co z kolei pozwala odblokować dostęp do następnej lokacji. Jeśli zostaniemy po drodze pokonani, to za sprawą magii powracamy do stanowiącego bazę wypadową domostwa Bergsonów wraz z zdobytym podczas wycieczki złotem, które wydajemy na kolejne ulepszenia i bonusy. Przejście każdego z etapów nie powinno zajmować więcej niż kilkanaście minut, ale rzadko kiedy udaje się to za pierwszym razem – napotykani po drodze przeciwnicy potrafią napsuć trochę krwi, a przeciwko bossom lepiej jest walczyć będąc w pełni sił, zatem czasami rozsądniej jest nie eksplorować w całości każdej odnogi i tunelu, tylko jak najprędzej przeć naprzód.

Dla uniknięcia zbytniej powtarzalności kolejnych wycieczek, twórcy postarali się, aby wprowadzić trochę losowości i różnorodności poprzez znajdowane co i rusz artefakty (dające dodatkowe moce i rodzaje ataków) czy talizmany (wzmacniające poszczególne bronie i umiejętności). Tego rodzaju znajdziek jest jeszcze więcej, a co istotne, nie otrzymujemy dostępu do wszystkich od początku – pierwszych kilka godzin spędzamy na ich odblokowywaniu, dzięki czemu pomimo powtarzania tych samych poziomów za każdym razem możemy znaleźć coś nowego. Niestety inwencji nie wystarczyło na całą rozgrywkę, gdyż w drugiej połowie gry zakrada się stagnacja, spowodowana zarówno wyczerpaniem rzeczy do odblokowania, jak również stopniowo opadającym poziomem trudności – mało którzy przeciwnicy stanowią wyzwanie po zsumowaniu wszystkich dostępnych bonusów przynależnym każdemu z Bergsonów.

Rodzina warta poznania?

Inną z charakterystycznych dla gier z gatunku roguelike cech są losowo generowane poziomy – rozwiązanie to zaimplementowano także i tutaj. Nie wypada to jednak zbyt dobrze, gdyż lokacje są po prostu zbyt monotonne pod względem wyglądu, i to pomimo generalnie stojącej na wysokim poziomie oprawy wizualnej. Tytuł ten stanowi kolejny przykład produkcji, w której stylizacja retro i pikselowa grafika dodają uroku całości, ale mimo wszystko jej potencjał nie został wykorzystany, jako że poziomom brakuje różnorodności. Przeciętna jest też niestety muzyka – żaden utworów raczej nie wpadnie w ucho na tyle, aby pozostać w nim nawet po wyłączeniu komputera.

Children of Morta to przyjemny tytuł, pełen swoistego uroku oraz cechujący się nienachalną grywalnością, ale ostatecznie brakuje mu tego czegoś, co pozwoliłoby dziełu studia Dead Mage na zdobycie popularności porównywalnej z konkurencyjnymi produkcjami niezależnymi. Dobrze się bawiłem podczas przygody, ale można odnieść wrażenie, że w pewnym momencie twórcy spoczęli na laurach pod względem modyfikowania poszczególnych mechanizmów rozgrywki, jak gdyby uznali, że sam motyw rodziny wystarczy, by gra odniosła odpowiedni sukces. Skutek jest taki, że jest dobrze – ale mogło być lepiej.

Plusy:

Minusy: